To co niestety widziałem w tym tygodniu na srebrnym ekranie godne jest tylko i wyłącznie spuszczenia w klopie. Postaram się teraz główne powody, dla których lepiej jest umżec niż zobaczyc ten film, którego dyskredytuje już sam tytuł.
Najpierw o animacjach. Popatrzmy chociażby na obóz turecki - 300 identycznych, ułożonych od linijki, pozbawionych shadingu namiotów, które wyglądałybyby źle w grze komputerowej sprzed 5 lat, nie mówiąc o wysokobudżetowym (12 mln euro) filmie z roku 2012. I to nie pojawia się raz na 3 sekundy ale dwadzieścia razy w długich ujęciach!
Poza tym 90% scen (nawet większośc scen we wnętrzach) było nakręconych na blueboxie i to jeszcze tak niechlujnie zrobionych, że perspektywa nie pasuje do ruchów postaci, a one same są otoczone widczną poświatą (czyli jest to na poziomie amatorskich filmów z YouTube i "Świata Według Kiepskich", naprawdę, obejżcie jakiś odcinek z tych nowych). Te dwanaście melonów pan Martinelli musiał wydac chyba na tanie wino dla siebie i swojej ekipy.
O fabule w ogóle nie będę się rozpisywał, bo co to ku^wa jest? Ja pie&%olę, liczyłe na film opowiadającym o historii, a nie o włoskim mnichu cudotwórcy ratującym świat i jedyną słuszną religię pomocą swojego dziadka ducha-wilkołaka przed gościem nadużywający colgate i mającym obsesję na punkcie zmieniania kościołów w meczety. Do tego jakieś amulety, zabobony, krzyże Jana Pawła II, głuchoniema, która nie tylko wszystko słyszy, ale i mówi. Poziom głupoty nie do zdzierżenia.
Aktorstwo w filmie jest koszmarne! Każdy aktor w tym nawet jeśli się stara, to wypada słabo, a większośc wiedząc jakie to gówno nawet nie raczyła przyłożyc ręki. Wyjątkiem jest tylko Lo Verso (a i tak był średni), bo taki Murray po stoczeniu się na początku ostatniej dekady jest parodią samego siebie. Dla przykładu Szyc chociażby - czemu go w ogóle zatrudniono w tej produkcji? Przecież wypowiada tylko jedno zdanie, a przez większośc czasu gdy wodzimy go na ekranie stoi sztywno za Skolimowskim robiąc niewyraźne miny jakby grał drzewo w szkolnym teatrzyku. To się tyczy wszystkich innych postaci zapychających scenę i statystów - są sztuczni jak skórzana kurtka na chińskim bazarze. Siedzą, bądź stoją i udają zainteresowanie, lub głupio potakują głową, w czym przoduje Olbrychski (podczas sceny z kanonadą z Kahlenbergu tak się gibał, iż zdawało mi się, że słuchał właśnie Paktofoniki). Dramat poprostu. Ból i zgrzytanie zębów.
Oczywiście wszystko dopełnia i wytacza na wyższy poziom schujowienia praca kamery (czyli łapanie w nią aktorów, którzy nie powinni się znaleźc w kadrze, przez co stoją w tle jak chochoły) i sama reżyseria mistrza tandetnego filmu pseudohistorycznego Renzo Martinellego, który to właśnie w "Bitwie pod Wiedniem" powinien byc uduszony szarfą, a nie Kara Mustafa (lub to coś co miało nim byc).
Mógłbym jeszcze długo wspominac, naprawdę długo o wszytkich błędach, niedociągnięciach (z analizy samych błędów historycznych powstałaby niewąska broszurka). Nie chcę jednak tego robic, bo to dzieło jest nie godne zbyt długiego deliberowania nad nim. To co zobaczyłem na ekranie było dla mnie bezspornie najgorszym filmem tego roku, gorszym nawet od Kac Wawy, bo ta była przynajniej w porządku pod względem technicznym. W "Bitwie pod Wiedniem" zaś żałosnośc wylewa się z wszędąt. Najlepsza scena w tym filmie (czyli wtaczanie dział na Kahlenberg) byłaby słabą sceną w średnim, niskobudżetowym filmie historycznym. Gdyby wyciąc wszystkie sceny powstało by coś pięc razy lepszego. Europejska kinematografia może się na wieki wstydzic, żę pozwoliła wydostac się takiemu smrodowi na światło dzienne. Teraz już idę podwyższyc wszystkie filmy, którym dotychczas dałem 1 na 2, by wspomniany film na zawsze pozostał na piedestale wstydu. Lepiej jest obejrzec wszytkie części Sharktopusa niż wypierd Martinellego.
Nie oglądajcie tego i bądźcie zdrowi.
mozna tylko pogratulowac analizy i dodać jedna z odpowiedzi na odezwy do Polaków producenta Leone...
Pan Leone zabrał głos i ciągle się dziwi, że jego film podlega krytyce za takie czy inne błędy w sztuce filmowej. Szkoda wielka, że nie rozumie, iż większość tych krytyk wynika z konfrontacji oczekiwań i obrazu który pokazano nam w kinie. Oczekiwania były rozbudzone gigantyczną jak na Polskie warunki promocją oraz samym tłem historycznym. 12 ( nie 11 ) września 1683 to był dzień wielkiego zwycięstwa militarnego. Aspekt religii i wiary odgrywał w nim istotną rolę. To rozgrzało oczekiwania nie tylko krytyków ale przede wszystkim widzów. To widz jest najważniejszy. Krytycy jako widzowie po tym co zobaczyli doznali najwyraźniej szoku estetycznego i dali temu upust w bardzo zgodny i jednoznaczny sposób. Określenia typu „Klapa pod Wiedniem” , „Kac Vienna” czy „dno kinematografii” należy odczytać jako wyrażenie emocji widzów, tyle że mających możliwość napisania o swoich odczuciach. Film się już nie obroni bo poniósł sromotna porażkę. Nawet jeśli zobaczy go jeszcze większa czy mniejsza liczba uczniów. Widzowie mający swobodę wyboru i to bez względu na swoje poglądy polityczne i religijne dali wyraz swojej dezaprobaty dla tego filmu. Nie poszli do kina. 90 tys widzów to jest Panie Leone czerwona kartka dla tego filmu jako „dzieła” nie dla tych czy innych osób uczestniczących w produkcji. Widzowie nie idąc do kina a krytycy na piśmie wyrazili swoje gigantyczne rozczarowanie. Jedni świadomi inni mniej zobaczyli bowiem słaby film telewizyjny, który próbuje im się wciskać jako megaprodukcę i każe za nią jeszcze płacić w kinie. Premiera tego filmu powinna się odbyć we Włoszech w kinie. Jeśli by tam odniosła sukces zapewne odniosłaby go i w Polsce. Polski widz kinowy został po prostu oszukany. Oczekiwał wspaniałego obrazu należnego tej tematyce, a zobaczył bardzo słaby serial telewizyjny sklejony do kupy i podany jako film kinowy. Ta manipulacja jest przyczyną waszej porażki i naszego rozgoryczenia. Jak to obrazowo wyraził ważny krytyk filmowy sprzedajecie kwaśne jabłka jako słodkie i pachnące pomarańcze. Odbiór widza jest zatem zaprogramowany po skosztowaniu wszyscy czujemy ze to kwaśne jabłko a nie pachnąca pomarańcza. W waszym pięknym kraju Italii zapewne już po premierze w kinie by was wyśmiano a film wycofano z dystrybucji. W Polsce aż 90 tys osób dało się nabrać i wydało na to pieniądze. Tak więc proponuję zrobić pokaz kinowy we Włoszech i poczekać na reakcję a nie wciskać Polakom dalej, że to promocja Polski itp. Bohaterem jest Włoski mnich, wszyscy główni twórcy to Włosi, którym asystuje kilku polskich statystów. Ukazanie kilku łapiących polaków za serce symboli biały Orzeł, Husarii karykatury Króla Jana III Sobieskiego nie daje wam Włoskim producentom praw szczególnych. Polskie Media i Widzowie wyrazili bardzo krytyczną opinię i należy to uszanować. Po sukcesie „September Eleven 1683” we Włoszech czy jakimkolwiek innym kraju będziecie mogli może powiedzieć, że Polacy tego filmu nie zrozumieli. Ja jednak myślę że nie będziecie mieli takiej okazji.
Nie mogę się zgdzic na takie przedstawienie sprawy. Wszystkie poprzednie film Renzo ("niech mu ręce ukrenco") wyszły w kinie. Nie jest on autorem telewizyzyjnym (ani żadnym innym). Film mający budżet dwukrotnie wyższy od najdrodroższych polskich filmów (przebił go tylko "Quo vadis" z budżetem 74 mln, co jednak dało wynik końcowy niewiele lepszy od "Bitwy..."), np. "Bitwa warszawska" miała budżet 27 mln, a świetny, ostatni dobry wysokobudżetowy polski film historyczny, czyli "Ogniem i mieczem" 24 mln. Będzia miał premiery w 50 krajach. Trudno nazywac go telewizyjnym, to nie ta liga. To, że wygląda onnych gorzej o niemieckich filmów pseudohistoryczo-przygodowych i ekranizacji baśni Grimm jakie można zobaczyc na kanale PulsTV o niczym nie świadczy. "Quo vadis " też nie wyglądał lepiej. Film jest megaprodukcją niezaprzeczelnie (ma budżet większy o sezonu "Game of Thrones"), co jednak jeszcze pogłębia jego spartolenie i nie można go tłumaczyc niczym. Przy takiej kasie możnaby stworzyc film na miarę "Potopu" z dzisiejszą techniką, a zrobiono żenadę do potęgi dziesiątej.
Trudno mówic w moi przypadku o dysonansie poznawczym, bo po samym zwiastunie widac było, że "September Eleven..." jest filmem klasy Ż, miałem nadzieję tylko nadzieję, że historia będzie opowiedziana bez strasznych błędów i aktorzy jako-tako się postarają. Jednak nie, wielkie Nie. Historia sama jest, jednym wielkim błędem, a aktorzy irytują na potęgę. Irytuje overacting Murraya: kiedy cierpi cierpi na każdy włosek i każda żyłka na nim kładą się krzyżem; kiedy przemawia Adolf Histler mógłby uzna się za mówcę łagodnego i ospałego. Balchleda wypadła bardza niesympatycznie, wręcz pretensjonalnie, a Adamczyk irytował nie tylko swoim głosem, pseudoangielską wymową, ale głównie żałosnym przerysowaniem postaci i całkowitym brakiem charyzmy scenicznej. Wyrzucając go z obsady oszczędziłoby się widzom kilku pokruszonych ze zgryzoty zębów. A efekty też miodzio. Wiedeń nie jest Wiedniem, a tanim modelem 3D z elektronicznego przewodnika jakie sprzedawano na CD przed 10 laty jakiegoś nieznango mi miasta (wiem, bo byłem w Wiedniu) i ma bastiony wysokości 3 metrów. Akcja dzieje się w jakiejś magicznej krainie, w której Alpy przenoszą się na Węgry, wzgórza są płaskie i krajobraz zmienia się ze równin na wzgórza i góry w ciągu minut, a jedno wydarzenie dzieje się w kilku kainach geograficznych na raz. Do tego jest taka magiczna, że wszystkie wybuchy wyglądają tak samo, tylko są mniejsze, bądź większe. Wszystkie świece są elektryczne. Ludzie grzeją się przy animowanym ogniu. Działa strzelają jak karabiny maszynowe i metalowe kule zapalają trawę. Wszystkie jednoski chrześcijańskie wyglądają tak samo jak żelaznobocy w Anglii za czasów Cromwella. Chanowi tatarów przylepił się na policzku jakiś lepiec z kolczykami, a włoska niewolnica Kara Mustafy nadużyea botoksu. Wszystkie peruki są plastikowe. A po niebie latają ptaki z animacji "Kiwi" (scena z sokołem). Ale najbardziej magiczne jest to, że na wszystko trzeba patrze przez szkiełko z filtrem groźnie przyciemniającym niebo na kolor granatu. Możnaby tak jeszcze wymiwniac do usranej śmierci.
Te dwanaście melonów pan Martinelli musiał wydac chyba na tanie wino dla siebie i swojej ekipy.
Gew ...
Oto wszystkie "kinowe" filmy (i ich premiery w regularnych "kinach" na świecie) tego pacykarza Renzo Martinellego (jako reżysera) :
http://www.imdb.com/title/tt1899285/releaseinfo "September Eleven 1683" (2012)
http://www.imdb.com/title/tt1242516/releaseinfo "Barbarossa" (2009)
http://www.imdb.com/title/tt0928124/releaseinfo "Carnera : The Walking Mountain" (2008)
http://www.imdb.com/title/tt0775090/releaseinfo "Il mercante di pietre" (2006)
http://www.imdb.com/title/tt0214265/releaseinfo "Vajont - La diga del disonore" (2001)
http://www.imdb.com/title/tt0125464/releaseinfo "Porzûs" (1997)
http://www.imdb.com/title/tt0111073/releaseinfo#akas "Sarahsarà" (1994)
"Bitwy pod Wiedniem" nie puszczają nawet we włoskich kinach.
Nie została sprzedana do dystrybucji kinowej w 50 krajach na świecie ... tylko ewentualnie będzie puszczona w jakichś telewizjach kiedyś tam w 50 krajach na świecie.
A to podobna różnica jak między batonikiem "Mars", a podróżą w kosmos.
Powinieneś się orientować jak się robi wałki w tej branży.
W "Quo Vadis" (2001) spalono tyle dekoracji (żeby przykryć totalną defraudację budżetu), że w pale się nie mieści.
Pisały o tym wszystkie media. Inne wałki też były na porządku dziennym.
Martinellego te 12 mln euro na "Bitwę pod Wiedniem" to też jakiś obmierzły kit. To albo kit żeby podbajerować to dla widzów, albo totalna defraudacja części budżetu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Wiedniem_%28film%29
" PRODUKCJA :
Rai Fiction, Rai Cinema, Martinelli Film, Agresywna Banda we współpracy z Włoskim Ministerstwem Kultury i Polskim Instytutem Sztuki Filmowej "
... czyli, że ten szajs został sfinansowany przez wszystkich podatników we Włoszech i w Polsce, a nie z kasy prywatnej.
RAI to publiczna włoska telewizja, a PISF też jest finansowany z budżetu państwa.
poza tym ten film to produkcja włosa kręcona w unii europejskiej. te 12 mln euro trzeba przyjmować jak jakby w Polsce powstawał film za 12 mln zł a nie przeliczać je po kursie.
"Najlepsze interesy robi się na słomianych inwestycjach" MIŚ (1980), reż S. Bareja
... czyli, że zawsze można wydoić full kasy z budżetu państwa (zawyżanie kosztów, niepotrzebne wydatki itp.) pod płaszczykiem wprowadzania "kultury".
http://www.filmweb.pl/film/Bitwa+pod+Wiedniem-2012-617280/trivia
"Film był kręcony w Krakowie, Łańcucie, Krasiczynie, Warszawie i Wilanowie (Polska) oraz w Călugăreni i Bukareszcie (Rumunia)" .... czyli za psi grosz.
"W filmie wzięło udział ponad 10 tysięcy statystów, 3 tys. koni, 6800 sztuk kostiumów"
.... w to chyba nawet Maciej z "Klanu" nie uwierzy :)
to jest produkcja włoska. pracowała przy nim włoska ekipa której płaci się w euro a nie w złotówkach. podatek za niego też pójdzie do włoskiej a nie polskiej skarbówki. nam pewnie w złotówkach zapłacono tylko za pozwolenie kręcenia w polsce.
Ten film kręcono głównie w Polsce i Rumunii, gdzie walutą nie jest euro, więc przełożenie budżetu na złotówki i leje jest jak najbardziej na miejscu, a co do tych 50 krajów to pardon, internet kłamie.
to jest produkcja włoska. pracowała przy nim włoska ekipa której płaci się w euro a nie w złotówkach. podatek za niego też pójdzie do włoskiej a nie polskiej skarbówki. nam zapłacono tylko za pozwolenie kręcenia w polsce.
Oraz gaże aktorów i statystów, transport czy asystentów do kontaktu z Polakami for instance.
tak czy jak nie można mnożyć tego po kursie bo większość kasy została wydana za granicą.
Lecz polscy podatnicy płacili na ten film złotówkami, nie? Nie można tak fałszowac polskiego wkładu w to "dzieło" i skali zmarnowanych na niego pieniędzy błędnie zakładając, że 12 mln ojro we Włoszech równa się 12 mln w Polsce. Aktualna stawka euro na 20.56 20.10.2012r. wynosi 4.1067.
...
Dobra, kończmy tę jałową rozmowę, nie wynika z niej nic. Są lepszw tematy związane z "Bitwą pod Wiedniem".
tego megagniota nie krecono w Polsce bo ci którzy byli pytani o zgode dosc wczesnie zorientowali sie ze to jest lipa !!!
to tylko jeden z przykładów z GW wygoogluj sobie bo linka nie da sie zamiescic :)
Podkarpacie wygrało, bo w "Bitwie pod Wiedniem" nie zagrało