Mikael Lypinski chętnie portretuje rozmaitych nomadów, antysystemowców, uciekinierów i wygnańców. Tym razem kieruje obiektyw kamery na małą społeczność mieszkającą wśród gór i lasów Oregonu. Ludzie żyją tam po spartańsku, za to na własnych warunkach - w bliskim kontakcie z naturą, zwierzętami i ze sobą nawzajem. Bohaterowie tego filmu są nierzadko po ciężkich przejściach, a ich życie dalekie jest od sielanki, lecz udało im się odnaleźć swoje miejsce na Ziemi. Czas płynie tutaj inaczej, co znajduje odbicie w samym filmie, będącym szorstką balladą o tym, że są ludzie, dla których peryferie stały się centrum świata.