Jak to możliwe, że wysoko postawiona agentka FBI nie wykonywała rozkazów i myślała tak nieracjonalnie? Nie trudno było się domyślić, że "H" był specjalistą od terroru i wiedział, jak wyciągnąć pożądane informacje od więźnia. Działania agentki Brody - bronienie więźnia i jego rodziny - nie powinny były mieć tu miejsca. Zagrożenie było w stu procentach potwierdzone przez wybuch jednej z bomb. "H" dostał pozwolenie "z góry" na swoje działania, więc żaden wojskowy lub agent nie powinien był się mu sprzeciwiać. Zagrożonych było parę milionów ludzi, a główna bohaterka martwiła się o los dwojga dzieci i kobiety. Czyż nie był to myślenie pod wpływem emocji? Przecież gdyby "H" nie był specjalistą od wyciągania informacji od terrorystów, nie dostałby przyzwolenia władz na swoje radykalne metody. Przez postać agentki Brody film stał się filmem nierealistycznym. W prawdziwym świecie taka sytuacja - niesubordynacja wojskowych i agentów - nie ma prawa nigdy się wydarzyć.