Zaskakująco zacny spaghetti western, zwarzywszy na nieznanego reżysera i te 17 głosów na imdb. Chaco jest pół Meksykaninem – pół gringo. No i jest złodziejaszkiem. Poszukiwany listem gończym za gwałt na białej kobiecie ma zawisnąć. Sam mówi enigmatycznie „rape works both ways”, czy jakoś tak, ciężko stwierdzić, czy jest winy, ale raczej wątpię :) Tak czy siak Chaco chce dorwać biały łowca nagród, szajka oprychów, trafia również do miejscowego pierdla, jest ratowany przez łaknącą ślubu paniusię, przed którą ucieka itd. Czyli przygód mu nie brakuje. Wszystko zrobiono sprawnie – muzyka, zdjęcia , lokacje, scenografia i obsada – wszystko to daje radę. A sam Chaco to charyzmatyczny gość. Całość ogląda się naprawdę sympatycznie. Mi się podobało, muszę jednak zaznaczyć, że nie mam dużego doświadczenia ze spaghetti westernami.
Zacząłęm od dwóch filmów Leone. Teraz oglądam co akurat mi wpadnie w ręce. NIe chcę od razu olądać wszystkich najlepszych.
Chodzi o to, żeby mieć punkt odniesienia. Leone był wzorem i prekursorem, choć wiele spagwesternów nie było na nim wzorowanych i są świetne. Wiadomo, że żeby zmierzyć, czy coś jest krzywe, mierzysz od prostego. Jeśli będziesz oglądać przypadkowe, np. Ritorno di Clint il solitario czy Ritorno di Shanghai Joe, to możesz się zrazić(przeczytaj recenzje rzyckiego o tych tytułach).
Najpierw trylogia Leonego
"Pewnego razu"(miernota) i "Za garść dynamitu" niekoniecznie.
Potem Django i Zawodowiec Corbucciego.
Z Solimy La resa dei conti, reszta niekoniecznie.
No widzisz, to 2/3 trylogii mam za sobą, podobnie Django. Więc już jakies podstawy mam. Ale dzięki za podpowiedzi.
"Człowiekiem zwanym Ciszą" Corbucciego się zachwycają ale ma najgorsze zdjęcia, jakie widziałem w spaghetti(a obejrzałem ok. stu), poza tym wbrew pozorom fabuła nie jest realistyczna, wręcz absurdalna. Za to La resa dei conti lub Colorado(1966) jest stalową pozycją ze spagwesternów.
No, ale i tak muszę go sprawdzić. Gdybym zaś szukał realizmu, nie sięgał bym po spaghetti westerny :] Colorado również oczekuje na swoją kolej, podobnie, jak każdy inny film Solimy (nie tylko westerny).
Tak w ogóle to z każdym gatunkiem (giallo, slasher, western USA/Spag, krimi, poliziotteschi itd) postepuję podobnie: zaczynam od kilku klasyków, potem jak leci, tak, żeby część perełek zostawić sobie na później i ogólnie poznać gatunek w swoich lepszych i gorszych odsłonach. Po za tym najlepsze kąski lubię oglądać z dziewczyną i często czekam, aż ją najdzie, żeby oglądać ze mną coś takiego. Zresztą nie mam ambicji, żeby być jakimś znawcą, oglądam bo lubię.
Tak czy siak - dzięki za podpowiedzi.
PS: rzycki ogląda ciekawe rzeczy, ale jego krytyczne wypowiedzi są dla mnie tak samo nieprzyjemne, jak dla niego owe nieudane filmy.
W tych dwóch filmach pojechał ostro, bo im się należało. "Dajcie mi wiadro" jest tak "nieprzyjemne"?
Nie, ogólnie. Ale jego prawo. Tylko mi się czytac nie chce. I ten tekst o Kinskim też mi nie przypadł do gustu. Wiem dobrze, czym grywał, ale prawda taka, że pewnie sam bym grywał w gniotach. Ot, dla zabawy, dla kasy.
Ogólnie to nic do rzyczkiego nie ma. Łaczą nas zainteresowania, tylko ja jestem mniej wybredny i mniej krytyczny. O, popatrz, wczoraj zaprosił mnie do znajomych. To teraz już kojarzę typa i przyjmuję :)
"Dajcie mi wiadro" to całkiem niezły tytuł posta, o ile jest cytatem z filmu.