Obejrzałam "Mavi Mağara”. To film z górnej półki. Nieoczywisty, sensualny, oniryczny, niespieszny, wrażeniowy, zamszowy, pełen symboliki i metafor. Przepełniony realizmem magicznym. To film zatrzymujący, stawiający pytania i poszukujący sensu, wiary, logiki, tętniącego życia. Kadry oraz przygaszone, chromatyczne barwy ziemi współgrają z emocjami przedstawionymi w tej historii oraz z percepcją wydarzeń. To jest w punkt, bo cały film to sączenie historii, po to, żeby u jej końca zadziwić się, zamyśleć, zagniewać, zaciszyć. Droga i woda to również bohaterowie tego filmu, towarzyszą Cemowi i prowadzą do tego, co nieuniknione. I wreszcie Kerem - nowy, zaskakujący, niesztampowy, na najwyższym poziomie. Tak, ten scenariusz to klucz do nowych drzwi Bürsina!
Specjalnie założyłem konto, żeby skomentować ten film, zawsze tylko czytałem komentarze i różne punkty widzenia widzów. Oglądałem wczoraj ten film z żoną, kompletnie nie spodziewałem się takiego rozwoju zdarzeń, przez cały film było mi szkoda głównego bohatera, ale końcówka była najgorsza. O wiele lepiej było mu z tym wszystkim zostać niż dowiedzieć się i zobaczyć to co zobaczył na końcu, tortura.
Zbyt dołujący. Typu "list w butelce" czy inne z tej stajni, dla lubiących tego typu zakończenia. To ja już wolę typu Miedzy piekłem a niebem" z Williamsem