To już nie lepiej by brzmiało ''Żyrafy wchodzą do szafy''? hehe.
Ale do rzeczy. Ostatnią ''inną'' bo w miarę ciekawą rolę w jaką
wcielił się Nicolasek, a która jeszcze przypadła mi do gustu,
była rola w ''Kick-Ass''. Ostatni ciekawy film z jego udziałem to
według mnie ''Naciągacze''. Od tego momentu jest już tylko
jedno wielkie NIC. Cage gra ciągle tak samo, czyli bez wyrazu,
bez polotu, nijako, bez zaangażowania, blado, ogólnie bez jaj.
Filmy w których bierze udział przynoszą mu zapewne krocie,
ale też nominacje do Złotych Malin i niech nikt nie krzyczy, że
niezasłużenie, bo akurat jest inaczej. Z produkcji na produkcję
notowania Nicolaska spadają na łeb na szyję, a jego ''dzieła''
toczą się na dno, pociągając tam i jego przy okazji. Nie
zmienia to faktu, iż aktor będzie nadal uwielbiany, fani będą
wyczekiwać na kolejne ''kaszanki'' z jego udziałem, a on sam
będzie i tak rozchwytywany, bo produkuje pieniądze, a to się
dziś przecież liczy. Interesuje mnie, czy gdyby teraz aktor ten
zagrał w jakimś poważnym dramacie, umiałby się odnaleźć w
tym wszystkim po tym ... wszystkim? Czy nadal byłby bez
wyrazu jak w ''Bogu zemsty'' chociażby? Jak widzę swoją
średnią (5.0) przy filmach z jego udziałem, które widziałem, to
aż mnie smutek ogarnia. Nie będę podnosił ocen tylko
dlatego, że gdzieś lubię tego skurczybyka :) Po prostu trzeba
być konsekwentnym i już. Ta nota do ''Boga..'' i tak jest
szczerze mówiąc lekko naciągnięta w górę. Jeżeli chodzi o
wspomnianą grę w czymś ambitnym, to piszmy ludzie petycje
do ''holyłódu'', aby ktoś mu dał szansę, albo do samego
Nicolasa, aby zrobił choć raz ten wyjątek dla nas i odsunął na
bok te wszystkie ''Ghost Ridery''. Wspomóżmy go słowem :)
''Bóg zemsty'', jakże dosadnie brzmiący tytuł, to kolejny taki
sam film jakich dziś pełno. Niby coś, a jednak wielkie nic, bez
polotu, a przede wszystkim mało interesujące i snujące się
kino akcji. Naciągane jak większość tego typu
produkcyjniaków do granic możliwości. Na całe szczęście nie
dostrzegłem w nim mega głupot, a tylko malutkie głupotki,
więc uznałem go za przeciętniaka. Na pewno jest lepszy od
''Anatomii strachu'', w której słychać tylko wrzaski i gdzie
panuje chaos. Tu za to można sobie śmiało pokimać. Film
raczej niczym nie zaskakuje. Nawet Pearce ginie w tej całej
szarzyźnie. Tak jak mówię Cage wciąż ten sam, niestety
ocena negatywna, scenariusz to taka ''tyci tyci'' bzdura, chociaż
sam pomysł na wdrożenie w życie Ugrupowania Pomocy
Społecznej - Systematycznie Eliminującego Nieczystości
(UPS - SEN) hehe, nie jest taki zły. Gorzej z formą przekazu i
banalnością bijącą z ekranu. Przykładowa scena (było ich
kilka). Belfer wchodzi sobie na stypę pismaka, zabiera
identyfikator, zagaduje do jego kumpli, którzy jeszcze żyją, na
temat tego i owego (ważne info), a po kilku minutach jeden z
nich mówi mu aby przestał węszyć itp. Co za naród. Nie
można było od razu kolesia pogonić? No ale to musiało się
stać, bo wyciągnął od nich to co chciał. Nielogiczne? A gdzie
tam. Już samo przytaknięcie komuś nieznajomemu (mówię o
scenie w szpitalu) i zgodzenie się na współpracę z nim jest
dla mnie czymś bynajmniej rozważnym. Zaufać komuś
obcemu? Uwierzyć w to co mówi? A gdyby to była ściema?
Gdyby ten ktoś maczał w tym palce? No ale wówczas nie
byłoby tego ''widowiskowego'' majstersztyku :)
Całość to standardowa, schematyczna, szara papka bez
polotu, która raz zaciekawia (rzadziej), a innym razem znuży.
Dobrze, że jest jeszcze na kim oko zawiesić, mówię o
January Jones, bo jakby nie patrzył wyjątkową urodę posiada
ta aktorka. Dałem 5/10 bo w ostatnim czasie widziałem
zdecydowanie gorsze filmy z Nicolaskiem w roli głównej. Mam
nadzieję, że doczekam się w końcu czegoś co mnie mile
zaskoczy.
Pozdrawiam