Przecież to on go grał w oryginalne! ;/ wszyscy inni są ok, z oryginałów wzięci ale to mi się
nie podoba, że nie ma Edvarda Nortona i chyba z tego też powodu nie obejrzę tego filmu, a
ja uwielbiam wręcz Edvarda.. A tu jakiś Mark Ruffalo go gra, nawet go nie znam ale nie
podoba mi się wizualnie, toteż aktorsko też mi zapewne nie przypadnie do gustu..
Edward Norton nie dogadał się z Marvelem. Też wolałabym, żeby on został w obsadzie i obawiałam się o tę postać, bo Marka Ruffalo z niczym nie kojarzyłam, ale naprawdę daje radę. Nie nastawiaj się negatywnie, ja się bardzo pozytywnie "rozczarowałam" i myślę, że wielu widzow również. :)
It's a figure of speech...
Ściśle mówiąc nie jest to pleonazm (jest nim np. "masło maślane"), lecz oksymoron, paradoks o znaczeniu metaforycznym. I owszem, ma on sens. :)
Do poduchy ;)
http://forum.gazeta.pl/forum/w,10102,100263275,100787949,Re_oksymorony.html
To do mnie miało być skierowane, jak rozumiem? Cóż, zabawny artykuł, bo pokazuje po raz kolejny już, że język polski jest nieprzewidywalny. Niemniej jednak nadal brzmi dla mnie obco to sformułowanie, niemal jak wzorcowy oksymoron. Chyba że faktycznie ktoś korzysta z niego z premedytacją dla żartów.
Edit: I nie zgadzam się z artykułem w tym względzie, że nie ma żadnego innego odpowiednika dla tego tworu, jakim jest 'miłe rozczarowanie'. Możemy przecież powiedzieć, że 'zostaliśmy mile zaskoczeni'.
A nie do Ciebie :) staram się zawsze prawidłowo podpinać...
Określenie "miło się rozczarować" zgrzyta mi w zębach ;)
Ps. artykuł jest ok, nie doczytałeś... :P
Tak, masz rację, zatrzymałem się na którejś tam linijce, w momencie, gdy podawano powody, dla których używa się dziś sformułowania o miłym rozczarowaniu. Po prostu do niego bezpośrednio nawiązałem, bo nie zgodziłem się ze zdaniem, że nie ma w języku słowa o przeciwnym do rozczarowania znaczeniu. Później już nie czytałem.
Och, wybacz, masz oczywiście rację. Chyba jestem już zmęczony. Miałem na myśli jak najbardziej oksymoron, wiem, czym jest pleonazm. Po prostu w tym momencie napisałem jedno zamiast drugiego. Ale wtopa. ;d
Oczywiście, że rozczarowanie może być pozytywne. Kiedy oglądasz film, który chciałbyś polubić (bo np. uwielbiasz tych bohaterów), z nastawieniem, że go spieprzyli. No i pozytywne rozczarowanie! Trochę inwencji w myśleniu ;)
O widzę, że nie tylko ja doszłam do takiego wniosku - bardzo mi się podobała gra Marka, chyba nawet bardziej niż Nortona...
Norton był w porządku, ale on z tą rolą nie zrobił nic nowego i właśnie oryginalnego, jak to nazwał założyciel. Z kolei Ruffalo przedstawił Bannera nieco inaczej.
Mark Ruffalo jest znakomitym aktorem nominowanym do Oscara za Wszystko w porządku (ten film o rodzinie lesbijskiech), więc nie ma co narzekać. W Avengers zagrał najlepiej ze wszystkich, jedyna kreacja, która zapada w pamięć, no i jeszcze Robert "Iron Man" Downey Junior.
Też uważam że Ruffalo zdecydowanie przebił Nortona, chociaż nie mogłam wyobraćić sobie go w tej roli. Jednak według mnie jest idealnym Brucem Bannerem i bardzo miło oglądało się sceny z jego udziałem :)
Norton nie nie dogadywał się z Marvelem, po prostu sam nie chciał drugi raz grać Hulka. Podjął idiotyczną decyzję, ale wyszło dobrze dla Avengersów, bo Ruffalo jest lepszym Bannerem.
Ja mam wręcz odwrotne informację. Że Edward Norton chciał zagrać Hulka w The Avengers, lecz marvel miał z nim kłopoty podczas nakręcania filmu The Incredible Hulk i nie chcieli powtórki w The Avengers.
Dlatego Bannera gra Ruffalo i bardzo się z tego powodu cieszę, bo świetnie zagrał Bruce'a.
Byłem rozczarowany zmianą odtwórcy roli Hulka, ale tylko przed obejrzeniem filmu. Moim zdaniem Mark Ruffalo spisał się znakomicie i szybko przekonał mnie do siebie w roli Bruce'a Bannera.
Ruffalo pasował lepiej do tej roli niż poprzedni dwaj. Bruce'a Banner jak z komiksu wyciągnięty!