Dwóch Amerykanów i dokooptowany filmowiec spotykają się na Spitsbergenie w celu nakręcenia materiału. Wraz z innymi turystami z całego świata płyną statkiem wycieczkowym, gdy nagle, w tajemniczy sposób, zawodzi zasilanie, a część ludzi w niewytłumaczony sposób znika bez śladu. Pozostali, pozbawieni możliwości komunikacji, zmuszeni są rozwiązać zagadkę i, jak to zwykle bywa, przeżyć.
Wartością dodaną filmu są krajobrazy, przynajmniej dla mnie. Pomimo niskiego budżetu twórcom udało się uchwycić surowy majestat dalekiej północy. Plusem też jest początkowe przedstawienie dwóch, głównych bohaterów. Ich relacja (zarówno wzajemna jak i z resztą) jest nieoczywista, a spokojne pierwsze minuty filmu wraz z przyjemnymi dla oka zdjęciami mogą zaciekawić widza.
Dalej, niestety, jest gorzej. Po zawiązaniu właściwej akcji robi się mniej ciekawie. Bohaterowie poddani próbie wypluwają z siebie banalne dialogi. Samo ich podejście do problemu również specjalnie nie przekonuje, a co gorsze, nie zaciekawia. Akcja nie przyspiesza, napięcie może nie jest budowane źle, ale daleko tu do Hitchcocka (i nie żebym akurat tego oczekiwał). Finalna lokacja jest zwyczajnie mało wiarygodna, a to wpływa na odbiór filmu
Zbierając wszystko do kupy: ładny, choć niezbyt przykuwający uwagę film ze sceneriami ze Svarbaldu. Fabularnie też nic ciekawego. Ja mam słabość do obszarów za kołem podbiegunowym, ale jeśli Ty nie, to możesz sobie odpuścić.
Film słabizna.Kompletnie nic się nie dzieje.Jedynie co może się spodobać to ładne krajobrazy dookoła i niezły klimat.
Co ty piszesz. Właśnie dzieje sie bardzo dużo. Tylko za duzo Marvela sie naglądałeś i jak nie ma dziesięciu kadrów na sekundę to słabizna, Przebodźcowany jesteś koleś.
Jakby co, Marvel kompletnie mnie nie interesuje. To są bajki dla dzieciaków. Jak już to lubię porządne horrory. A ten film to akurat bardziej z gatunku dramat jest.
Film ciekawy, a skandynawski klimat jest bardzo wyczuwalny, tylko samo zakończenie jest tak proste jak konstrukcja cepa. Szkoda, bo wychodzi na to, że widz ogląda, by dowiedzieć się, że i tak nic nie dało się zrobić. Można jedynie dopowiedzieć sobie, że bohater zanim podzieli los kolegów, może będzie musiał przechodzić jakieś eksperymenty.
No ale to jest właśnie świetne zakończenie. Czy musi być happy end, żeby film uznać za dobry? Ten film jest naturalistyczny. W samym życiu tak jest, człowiek się spodziewa nie wiadomo czego i nagle ginie w wypadku i end....
Film jest słaby a aktorzy marni. Słaby scenariusz, jeśli w ogóle jakiś był. Dialogi koszmarne a potencjał miejsca ograniczono jedynie do sali gimnastycznej, baru,
jednego pokoju, huśtawek i wielokrotnie pokazywanego znaku kopalni. Obejrzałem do końca bo lubię Skandynawię i sądziłem że jeszcze coś ciekawego będzie. Nie było kompletnie nic. Odnoszę wrażenie, że film był tylko niskobudżetową słabo zrobioną reklamą ośrodka turystycznego powstałego po kopalni.
Aktorzy dobrze dobrani do roli. Dialogi realistyczne - nudne i to jest zaleta akurat bo taki ma byc klimat. Ja bym sie podobnie zachował w ich sytuacji - mała eksploracja a potem nocowanko w pokoju. Wyglada to nudno, ale sory ,że nie podoba cie sie prawdziwe życie. Dal mnie film bardzo realistyczny i naturalistyczny.
Film się snuje jak bohaterowie w nowej, nieznanej sytuacji. Jesli mieliśmy się poczuć jak oni, brawo reżyser :) no i bardziej to thriller/dramat niźli horror.
thriller/dramat fakt. Ale właśnie taki jest zamysł tego filmu. Masz poczuć totalna pustkę i obezwładniającą nicość. I to zajebiście oddaje ten scenariusz.
Mogę się zgodzić z tym, co ten film oddaje. Ale według mnie to nie czyni z automatu dobrego filmu. Jeśli ktoś zrobi super wierny film o staruszce, siedzącej cały dzień orzed tv, to są szanse, że nie będę się na tym dobrze bawił. I choć to nie tak drastyczny przykład, z tym filmem było podobnie. Nie każdy pomysł na film, choćby wiernie i sprawnie zrealizowany, musi się sprawdzić. A przynajmniej nie dla każdego.