W Europie wybucha tajemnicza zaraza, która w krótkim czasie doprowadza do niemal całkowitej zagłady ludzkości. Zmarli niespodziewanie powstają jednak z grobów i... dostają szału. Nieliczni, którym udało się uniknąć zarażenia wirusem, próbują walczyć z hordami krwiożerczych zombie. Garstka niedobitków próbuje przedostać się na wyspę Catalina, która uchodzi za ostatni na ziemi bastion ludzkości, by tam przeczekać kryzys.
Najgorszy film o zombi, gdzie dziewczyny w trakcie apokalipsy mają non stop błyszczyk na ustach i
wciąż się dziwią, jak to tak można zabić kolegę, który przemienia się w żywego trupa? Czyściutkie
spodnie po półrocznej tułaczce, nienaganne fryzury i banalne rozmowy o "żonie która zmarła na
raka, ale spoko, teraz żyję...
Toż to czarodziejski karabin materializujący amunicję z powietrza. Łuski wypadają, taśma ani drgnie. Z ckmem który pobiera naboje wprost z powietrza (i to nie byle jakie naboje bo 12.7mm) mogliby chwila moment oczyścić miasto z zarazy. Pominę już fakt przegrzewającej się lufy bo magiczny karabin nie może mieć tak...
Ten film może byłby znośny,gdyby nie TE efekty specjalne i żałosna gra "aktorów".Oni nawet chodzą sztucznie.
Przepraszam, że nie napiszę inteligentnej wypowiedzi dlaczego daję taka ocenę, bo nie ma za
bardzo do czego. Dawno już nie widziałam tak durnego filmu. Co tam robi Ving Rhames do
ciężkiej cholery?!
Z pozoru niby nie ma się do czego "przyczepić" w tym filmie. Są zombiaki, jest grupka ocalałych, która
przed nimi ucieka, jakoś tam sobie radzą, niektórzy giną po drodze, inni rozmawiają, płaczą i tak to
się toczy, jak w każdym zombie-movie. Jednak w zasadzie tam nie ma nic godnego uwagi, ten film
jest aż do bólu...