Lubię i cenię "Annę Kareninę" - to jedyna powieść Tołstoja, do której mam ochotę wracać. Obejrzałam chyba wszystkie adaptacje filmowe tej książki i przyznam szczerze, że właśnie ta najbardziej przypadła mi do gustu. Wspominany tu film z V.Leigh jest świetny, ale głównie ze względu na kreację tej aktorki, reszta, nestety, nieco mnie rozczarowała. Natomiast wersja z G.Garbo jest stanowczo zbyt daleka od pierwowzoru, żeby mogła mnie zadowolić.
hmm..no to jak ta wersja jest najlepsza to ja nie chce wiedzieć już żadnej innej adaptacji :)...co tu dużo pisać...nie ma w tym filmie nic dobrego ani nic złego..wszystko takie mętne i mało wciągające...po prostu średnie. Oczywiście można by było oceniać film przez pryzmat książki i z sentymentu...ale nie jest to literackie forum. Jak dla mnie słabiutko. Film bez znajomości książki nie ma prawa się podobać.
Ja wprawdzie widziałam tylko tą ekranizację i uważam, że powiązania do książki ma namiastkę. Rozumiem, że ciężko uchwycić wszystkie ciekawe i ważne wątki książki w 2- godzinnym filmie, ale mimo wszystko gdyby nie wspaniała rola Sophie w roli Anny i Alfreda w roli Lewina to ten film byłby banałem. Ja się pytam kto obsadził Sean'a w roli Wrońskieg? Tylko psuje film... . Choć scena z zabiciem się Anny- pełna podziwu. Ciągle zaprząta mi głowę:)
Czytałam książkę i widziałam dwie adaptacje - tę z Sophie Marceau i z Vivien. Obie adaptacje są przejmujące. Uważam, że Vivien była lepsza w tej roli od Sophie, ale całokształt filmu z 1997 jednak przebija starszą wersje pod względem zdjęć, prowadzenia akcji i pozostałych kreacji aktorskich.