Być może...ale napewno nie ten film. Chociaż patrząc na ilość rozdanych Oscarów to napewno zostanie zapamiętany jako "największa pomyłka akademii". Film (najlepszy ?!) jest przeciętnym, albo nawet gorzej, melodramatem. Niestety starania Fiennes'a i Scott-Thomas są mało przekonujące, nie zauważyłem żadnego iskrzenia - głównie przez strasznie wydumane i nienaturalne dialogi (głównie Fiennes'a). Zdecydowanie bardziej do gustu przypadł mi romans Binoche z czarnoskórym żołnierzem. Sylwetki ról drugoplanowych również zostały standardowo odklepane (Defoe, Firth). Binoche broni się swoją niewinną, prostoduszną rólką, jednak nie na tyle mocno, żeby na stałe wyryć się w mojej pamięci. Scenariusz wydawał mi się również rozwlekły jak gra aktorów. Mamy dużo scenek, które mogą kształcić charakter bohaterów, nadać im wyrazistości (np. śmierci ukochanych osób - BInoche, okaleczenie Defoe) jednak później aktorzy nie mają szansy ukazać ich następstw, zmiany, jakby wcześniejsze wydarzenia nic dla nich nie znaczyły. Oscary może i należały się za sprawy techniczne (montaż, zdjęcia - chociaz do idealu wiele im brakuje), ale żeby od razu wyskakiwać ze statuetką dla rezysera, scenarzysty i najlepszego filmu?! Film jest bardzo przeciętny i nic go nie uratuje...nawet Oscary.