Problem z odbiorem tego filmu jest dość jasny . Jego narracja i kadrowanie! , bo kto teraz tak kręci filmy ? Przychodzą mi na myśl francusko-włoskie obrazy z lat 70-tych , wcześniejsze czarno-białe i Alain Delon. Trudno szukać tu wartkiej akcji , pogmatwanych wątków , szybkostrzelnej broni i manierycznych ujęć "z ręki" dla dodania dynamiki. Więc ci, którzy tego oczekują, niech sobie"Amerykanina" odpuszczą.....
Cały zestaw - reżyser (Anton Corbijn) , aktorzy drugiego planu , autor muzyki i cała reszta - to europejczycy , a oni zawsze inaczej patrzą na film. Siląc się na porównanie kulinarne " trudno jest się delektować owocami morza , gdy stołujemy się w "makdonaldzie".
Choć temat jest dość znany . Łowca, który staje się powoli ofiarą . W tym kontekście "ofiarą" własnej profesji . Widziałem wiele takich tematów w kinie . Ale jak to jest zrobione ??!!! Film gra klimatem , wręcz nostalgią ....Ujęcia ze statycznej kamery , nie ma prawie ruchu obiektywu , zbliżeń i oddaleń , najazdów . Jeśli już ...to kamera jest za plecami głównego bohatera prowadząc go , lub jest jego oczami . Do tego obraz małomiasteczkowego południa Włoch i ....dialogi, oszczędne i genialnie przemyślane . Nudne? jak tak, to zapraszam na inny seans.
Postać Jacka wykreowana przez George'a Clooney'a to cichy , oschły i zamknięty (wręcz nieśmiały) zawodowiec przytłoczony własną profesją . Przypomina mi się trochę Clooney z filmu "Michael Clayton"- chodzi mi oczywiście o sposób gry). Telefoniczne zlecenia , anonimowe spotkania i jeden skupiony wyraz twarzy, gdy w ciszy i samotności przygotowuje broń na nieznaną ofiarę. Nie dziwi , że jedyną osobą, której w finale zaczyna ufać to prostytutka , w jego rozumieniu osoba całkowicie odmienna, z zewnątrz ...wręcz niewinna,będąca jak pomost ze światem o którym dawno zapomniał , czy poznany ksiądz , który staje mu się bliższy ...bo nie namaszczony Boskim ideałem , grzeszny.
Dla mnie, film jest wyborny !!! bez zbędnego przytupu na wstępie i patosu w finale(a jeśli nie wszystkich znudziłem) , to dodam , że całość okraszona jest fenomenalną ścieżką dźwiękową Herberta Gronemeyera na gitary , fortepian i wręcz jak z klasyki gatunku motyw przewodni (dla mnie nr 1muzyki filmowej w 2010r).
"Amerykanin", to film inny . To nie kalka , czy wydmuszka lub kopia deptana przez niedościgły oryginał . To naprawdę kawał dobrego "świeżego" kina !!! tylko, że zrobiony jakby nie na obecne czasy i klienta z bułką i kurczakiem w panierce w ręku. ..Ale i tak gorąco polecam !!!. 9/10. Pozdrawiam , Piotr.
Odpowiem tak - nie jestem miłośnikiem obecnego trendu w kinie sensacyjnym czy kinie akcji, powiem więcej uważam produkcje typu Salt czy sporo starszy Mission impossible II wręcz profanują ten gatunek, podobnie jak produkcje pokroju Transformers obrażają gatunek SF. Powstaje coraz więcej filmów ze szczątkową fabułą i zalewem efektów specjalnych (zresztą tej gorszej kategorii bo robionych na komputerze co niestety widać). Uwielbiam wolną narrację np. w filmach Sergio Leone, czy klimat filmów Takeshi Kitano, jestem również miłośnikiem klimatycznych filmów Lyncha. Niestety głównym problemem Amerykanina jest scenariusz lub raczej jego brak. W zasadzie film mógłby trwać 20 min i przekazać całą zawartą w nim treść. Zachwycasz się szczegółami technicznymi, sposobem prowadzenia kamery, ujęciami czy może nawet krajobrazem - zgoda - ale ładne obrazki znajdę w National Giografic lub na płycie BD z serii pejzarze/akwarium/kominek/. Nie wiem czegoś po prostu zabrakło mi w tym filmie...Może spróbuję jeszcze raz bo sporo osób ma o nim jednak dobre zdanie.
PS Polecam w podobnym temacie Najpierw strzelaj potem zwiedzaj (W Brugii)
Witaj Piotrze .
Mały dodatek . "In Bruges" Martina McDonagh'a- potwierdzam , rewelacyjny !!! (choć nie jeden w połowie filmu zadawał sobie pytanie "czym to jeść?") i na dodatek to brytyjskie poczucie humoru , jak z Guy'a Ritchie (oczywiście nie mam na myśli Sherlocka Holmesa , a "Porachunki" i obowiązkowo "Przekręt").
A kontestując temat "Amerykanina" ...na sto filmów o tematyce szeroko pojętej sensacji , nie znalazłem wspólnego mianownika z "The American" . Może dlatego tak świeżym i innym mi się wydał - choć , czy to jest kino sensacyjne??
...a moje zachwyty na temat kadrowania ? , bo to nawrót do klasyki !...i nie chodzi mi o plenery , czy jak to nazwałeś National Geographic. Pora roku może mylić (patrząc na pierwsze ujęcia zaśnieżonej Skandynawii) . Obraz południa Włoch nie jest też zestawem obrazków sielsko-anielskich ...jest raczej leniwy i nudny "zima, choć w wydaniu light" , skontrastowany z postacią głównego bohatera .
Scenariusz? ...Brian Helgeland scenarzysta i reżyser Payback (Godziny Zemsty z Melem Gibsonem) powiedział , że w filmie najważniejszy jest klimat i dialogi , reszta to wypadkowa tych dwóch . Klimat - to zdjęcia / obraz , a dialogi - to narracja /tempo. Scenariusz jest tym o czym wspomniałem zapisany w scenach i ujęciach , choć w tym przypadku podany w tak oszczędny sposób.. i ma to sens . Ten film miał tak wyglądać , bo ma taki scenariusz ..i będę się upierał , że w nim jest właśnie siła.(naturalnie w opinii całkowicie subiektywnej).
A odnosząc się do Mission Impossible II - ten film to popcorn w azjatyckim wykonaniu Johna Woo i naprawdę książkowy, fatalny scenariusz....
....i pomyśleć , że w latach 80-tych wystawałem w gigantycznej kolejce do kina "Pionier" w rodzinnym Krośnie, by zdobyć bilety na "Lot nad kukułczym gniazdem" "Łowcę Androidów", "Amadeusza" czy "Łowcę jeleni"
Tak czy tak, film gorąco polecam ....choć nie wszystkim.
Piotr
Guya Ritchie uwielbiam za Przekręt - choć aby kupić klimat filmu i się w nim zakochać trzeba nieźle znać angielski, lub trafić na naprawdę dobre tłumaczenie (rewelacyjne były napisy w wersji wyświetlanej w kinie) - niestety sporo z moich znajomych "nieanglojęzycznych" określało ten film jako głupi i bez sensu, lub nawet wulgarnie - poje..any i nie rozumieli moich zachwytów nad mistrzowskimi dialogami (ten sam problem dotyczy zresztą filmów Tarantino). Też pamiętam te czasy...Jeśli chodzi o Blade Runner to oprócz Alien tego samego reżysera oraz Odysei kosmicznej Kubrica - stwierdzam w pełni obiektywnie - nikt i nigdy nie nakręcił nic lepszego i bardziej klimatycznego w gatunku SF (a oglądam naprawdę sporo filmów i staram się być "na bieżąco"). Odnośnie Blade Runner - polecam zakup niedawno wydanej edycji Blu ray - film odrestaurowano wręcz fantastycznie - co więcej muszę powiedzieć że tradycyjne efekty specjalne nic a nic się nie zestarzały. Do Amerykanina na pewno wrócę - choć mówiąc szczerze tym co najbardziej mnie do niego zniechęciło było poświęcenie za dużej ilości czasu wątkom erotycznym/romantycznym, określiłem film nawet w którymś z postów jako "życie seksualne rusznikarza" - ale może byłem zbyt krytyczny - zabrałem się za film po przeczytaniu entuzjastycznej recenzji w miesięczniku Film i moje oczekiwania wobec niego były naprawdę spore...
PS Z nowych produkcji szczerze polecam Czarnego łabędzia Aronowskiego - choć tu miałem ten sam problem (recenzje określają go jako wręcz arcydzieło) - przyznaję film jest świetny, klimatyczny, rola Natalie Portman to mistrzostwo świata - w moim odczuciu Oscar murowany i w pełni zasłużony. Arcydziełem jednak nie jest - reżyser za dużo rzeczy "zer.nął" z innych filmów, czasem w sposób dosłowny - tytuły które się kłaniają - Showgirs Verhoevena, Fightclub Finchera, Wstręt Polańskiego, Mucha Cronemberga - zakończenie - Moulin rouge Luhrmana - ostania scena - Zapaśnik (autoplagiat???)
Tym niemniej film naprawdę wart obejrzenia i zakupu - pozdrawiam.
Krótko . Darren Aronofsky - o tak ! , Kubrick i Tarantino to nie mój klimat i tematyka - po prostu ich kino mnie irytuje , tak jak nigdy nie przekonam się do braci Coen , choć bardzo się starałem (Barton Fink czy Fargo - nic , pustka w głowie ) , nie wspomnę o Woody'm Allenie o którego wciąż kłócimy się z synem . Dla mnie to makabryczny bałagan , beznadziejny montaż i brak pomysłu na film . Do Annie Hall - nie powinien się wstydzić , później to już filmy robione na czas, wyznając zasadę "obowiązkowo raz do roku". Zdecydowanie Alan Parker (klasycznie jak Harry Angel i The live of David Gale) , czy Alejandro Gonzales Inarritu (Amores Perros , czy 21 Gramów - które wbijają w fotel i lekką depresję na długo po projekcji) i nie powinienem zapomnieć o klasycznie kręconym kinie kryminalnym choć komercyjnym (chodzi mi o ustawienie światła i kamer) - David Fincher "Siedem" "Azyl".
Co najważniejsze , na koniec . Na temat Ridleya Scotta "Blade Runner" mógłbym mówić całe dnie ! Więc nakreślę epitaf w zakładce filmu. To majstersztyk kina futurystycznego, do którego nikt się nie zbliżył. Wydanie Blue Ray czy klasyczne DVD z 2008 (mam kilka uwag) . Wolę pierwszą wersję reżyserską z 1992 wydaną na dziesięciolecie powstania filmu. Oryginał (mam na VHS) wersji z 1982 , gdyby nie wprowadzony w tle narrator i zakończenie wymuszone przez producentów , wystarczyłby bez jakichkolwiek poprawek i kosmetyki technicznej. Pozdrawiam.
Tarantino uwielbiam za czarny humor, komizm sytuacyjny, swoisty klimat i genialne dialogi Pulp fiction i Kill Bill to jedne z moich najukochańszych Jego filmów - myślę że wynika to z tego że podobnie jak On w młodości "ładowałem akumulator" oglądając z VHS-ów setki filmów akcji/gangsterskich/kung fu klasy B i C - a On po prostu czerpie z nich garściami i układa te swoje puzzle w iście mistrzowski sposób (choć przyznaję że Wściekłych psów i Jackie Brown jakoś nie kupiłem, Bękarty wojny - mogą być, choć nie powalają). Braci Coen uważam za klasę samą w sobie za Fargo i To nie jest kraj dla starych ludzi. Jeśli nie możesz się do nich przekonać - zacznij od Bracie gdzie jesteś - mistrzowska ciepła komedia, wstawki musicalowe, perfekcyjny sountrack (jestem obiektywny - bo na co dzień słucham raczej Metallici AC/DC i Slayera, na przemian z U2 i Dire Straits, ostatnio Volbeat) który mnie powalił oraz kapitalny klimat Ameryki lat 30-40-tych. Harry angel - oczywiście absolutny klasyk, polecam również Midnight express. Amorres perros znam prawie na pamięć - poruszył mnie bardzo zwłaszcza że sam jestem miłośnikiem psów i dumnym posiadaczem Rottweilera...21 gramów (tyle ponoć waży dusza) - ruszył mnie już troszkę mniej. Co do Finchera - za nazwanie Seven komercyjny kryminałem - normalnie wyzwałbym "na ubitą ziemię" za blużnierstwo i kalanie świętości - toż to majstersztyk !!! Nikt nigdy nie nakręcił już tak chorego/mrocznego czarnego kryminału, ze świetnym aktorstwem, nowatorskim pomysłem i dołującym, przygnębiającym zakończeniem...Drugie "opus magnum" Finchera to Fightclub - jeśli nie widziałeś - gorąco polecam - ale tylko z płytki, samemu i w ciszy żeby nie utracić smaczków. Azylem niestety w moim odczuciu Fincher troszkę zniżył loty - TO właśnie był komercyjny sensacyjniak, Zodiak - powoli ku górze, Benjamin Button - u mnie zdecydowanie na plus (taka troszkę wariacja w klimatach Forresta Gumpa, choć znam wiele osób które na film psioczą), ostatnio Social network - ponownie szczyt formy (na razie obejrzałem screener - genialne kino- pomimo słabej kopii - na pewno kupię oryginał Blu ray - choć do kina raczej się się nie wybiorę - film kameralny, oparty na świetnym aktorstwie i dialogach - bez fajerwerków wizualnych w stylu Avatara - nic nie straci na jakości w trakcie projekcji w domowym zaciszu). Co do Allena - niestety w ogóle nie kupuję Jego kina - kilka filmów obejrzałem "przelotem", żaden mnie nie zachwycił - i tak już chyba pozostanie...(podobnie mam z Siedmiu samurajów Kurosawy - wszyscy wokół mówią mi że to arcydzieło - zmuszałem się jak mogłem - zaliczyłem chyba z nomen omen siedem projekcji - i ni ch..ja - nie kupuję, nie zachwycę się - może dlatego że wcześniej jako dzieciak obejrzałem Siedmiu wspaniałych i przeczytałem Naprzód wspaniali Niziurskiego...)
PS Co do Blade Runner - mam pytanie - jak i gdzie zdobyć wersję z narratorem w tle - bardzo mnie zachwyciły fragmenty pokazywane w tv - nie pamiętam nazwy programu (byłem w tedy w podstawówce) - był to program dla miłośników sf, momentami teleturniej - chyba nazywało się to Kosmiczny test ale głowy nie dam sobie uciąć - pamiętam tylko że uczestników programu żegnano słowami "niech moc będzie z wami"
Pozdrawiam.
Przekroczyłem "czas edycji" - żona zagoniła mnie na póżny obiad - co do Kubricka - w moim prywatnym rankingu najwyżej stawiam Lśnienie - jeden z najlepszych, najbardziej klimatycznych, klasycznych horrorów z genialną kreacją Jacka Nicholsona, zaraz po nim Mechaniczna pomarańcza. Zwieńczenie kariery - Oczy szeroko zamknięte - świetny, kapitalny, klimatyczny, błyskotliwy - Polański czerpał z niego wiele w Dziewiątych wrotach... Odyseja kosmiczna ma u mnie wysoką pozycję dlatego że w moim odczuciu kino SF umarło w XXI wieku i nikt nie nakręcił już w tym gatunku nic na miarę Ridleya Scotta, Lucasa czy Spielberga - nawet niestety sam Lucas, który zbłaźnił się nowymi częściami Star Wars...
...w odpowiedzi i wyjaśnieniu - Seven D.Finchera - przyznaję się do zastosowania składni nieprzemyślanej (posypuję głowę popiołem) .Określenie "komercyjny" oznacza w tym przypadku tak szeroki pozytywny odbiór tego (potwierdzam) mistrzowskiego dzieła. (Cała długa scena pościgu Millsa/Pitta za Doe/Spacey'em począwszy od korytarza spod mieszkania mordercy, głuchy naturalistyczny odgłosk wystrzałów , drabinka schodów bezpieczeństwa , zatłoczona samochodami ulica po zaułek ze sceną przy samochodzie , deszcz , krople spadające na lufę pistoletu a wszystko w szarym metalicznym kolorze - geniusz w każdym calu! . "Fight Club" to ulubiony film mojego syna ( obowiązkowo wersja tylko z napisami ) , jak "Wywiad z Wampirem" czy "Adwokat Diabła" , a ja dołożę jeszcze "Podejrzanych " Briana Singera (Spacey w najwyższej formie) i Terry Gilliam (cudowne "12 małp" i "Fischer King").
A jeśli chodzi o tzw U.S. Theatrical Cut, 1982 (amerykańska wersja kinowa) oraz International Theatrical Cut (Europa) filmu Blade Runner - obecnie jedyna (chyba) dostępna na płycie to 5-cio płytowe kolekcjonerskie wydanie (np. allegro) z 2008 z racji odświeżenia cyfrowego . Jak wspominałem ja posiadam tę wersję na VHS zakupioną w plajtującej wypożyczalni kaset wideo wiele lat temu, ze świetną wersją tłumaczenia napisów (później było coraz gorzej) oraz o dziwo lektorem (wypadło mi z głowy nazwisko lektora , a dodam że głos lektora jest dla mnie tak samo ważny jak tekst który czyta) Przykład: "Lepiej być nie może" z genialnym J.Nicholsonem w reż. Jamesa L. Brooksa. Wersja VHS - świetnie przetłumaczony tekst i lektor w wykonaniu Władysława Frączaka , ciepły nieprzeszkadzający głos , szczyt pracy lektorskiej.
ciąg dalszy nastąpić ....sorry obowiązki rodzinne
cd. (bo obowiązki rodzinne się przedłużyły a temat wymaga zakończenia...
tak więc w kwestii "Lepiej być nie może" - wszystkie następne wydania lektorskie na płytach czy telewizyjne (TVN czy Polsat ) nie wspomnę o politycznie poprawnej telewizji misyjnej - to koszmar!
Wracając do filmu Ridleya Scotta - U.S. Theatrical Cut, 1982 na VHS to moja relikwia , ołtarzyk jak Matka Boska z Guadelupy dla tych ze Środkowej Ameryki , pomimo że odtwarzacz VHS już od lat nie używałem (można też próbować szukać /ściągnąć z sieci).
Narrator w tle w osobie Harrisona Forda był rodzajem kompromisu pomiędzy producentami wykładającymi pieniądze na film a Scottem nieskorym przecież do uległości ( podobno chodziło o lepszą przejrzystość filmu - nawet się do tego przyzwyczaiłem). Ostania scena to ta wycięta sekwencja zaraz po wejściu Rachel z Rickiem do windy z późniejszych autorskich wersji. I z tym happy-endowym zakończeniem mam największy problem (czepiam się) . Ale dostrzec można brak konsekwencji w oświetleniu , scenerii i każdym innym (mam nieodparte wrażenie , że jest to dokrętka , znów scena - ukłon pod kątem niezadowolonych producentów) . Wprowadzony pozytywny element , tchnienie nadziei lekki błękit chmur zwiastujący i witający nowy świat - ...i znów narrator , choć wszystko bardzo dobrze "spłętowane" . Wada? Jak wspominałem , to tylko drobny pyłek kurzu , niedostrzegalny gołym okiem nalot . Cały film to dzieło skończone ! ( i pomyśleć , jak się przeraziłem / jakieś 20 lat temu/ na niepotwierdzone na szczęście wieści o planowanej kontynuacji ) ....choć kto wie "skąd przychodzimy , dokąd zmierzamy i ile mamy czasu"?
aha.....dziś Złote Globy !!! 2-ga w nocy , świeżo parzona kawa i HBO ( szczęściarze posiadający kanał już nie mogą się doczekać)
Wszystkich kinomanów , pozdrawiam
Dziś obejrzałam "Amerykanina". Pierwsze co pomyślałam to że był to film potwornie nudny i kompletnie nic się w nim nie działo. Jednak po przeczytaniu twojej wypowiedzi spojrzałam na ten film zupełnie inaczej. Śmiało przyznaję że naoglądam się amerykańskiego - hollywoodzkiego kina akcji i nie byłam w stanie ocenić tego filmu tak jak powinnam. Bardzo podoba mi się to co napisałeś. Jednak wydaje mi, się że Clooney powinien był nieco bardziej grać mimiką. Czego nie mówił powinien był przekazać gestem.
Dziękuję "meduzoidalnie" za przychylny odbiór mojej recenzji "Amerykanina".
Moja ocena jest zawsze subiektywna. Gust to rzecz nieocenna.
Jeśli chodzi o grę G.Clooneya ...z tym może mam problem (znów subiektywnie) , bo bardzo go cenię jako aktora i jego warsztat. W pierwszych filmach kinowych (tych zaraz po odejściu z "Ostrego Dyżuru"), drażniła mnie jego maniera serialowego
amanta .Ale kino wchłania aktora , choć nie do reszty, przerabia jak produkt do spożycia. Kilka filmów wysokobudżetowych , szybko zamienił na skrupulatnie dobierane role ( "Syriana", "Good Night and Good Luck" a głównie "Michael Clayton") - czyli kino aktorskie . Nawet w komercyjnej serii "Ocean's" nie trudno dostrzec , że na tle innych postaci gra oszczędnie z wyciszeniem ,"elegancją" lat dwudziestych. Teraz "Amerykanin" (Clooney jest jednym z producentów filmu)
W "Amerykaninie" uderzył mnie jego smutek ,zagubienie, rezygnacja , pełna świadomość izolacji. Drobne detale mimiki, zgarbionej sylwetki...wybitne dla mnie było to co prawie niedostrzegalne . Niby brak zaufania i izolacja , z drugiej strony jakby tęsknota do kontaktu i rozmowy ( wszak pierwsza scena w domku w górach znamionowała raczej , że jest to romans z kominkiem w tle , a nie film sensacyjny , choć wolę przypisanie do gatunku sensacyjno-obyczajowego). A na dodatek wszystkie postaci wokół głównego bohatera - nie podane w kontraście , on morderca w otoczeniu sielskiej Italii sennego południa. Wszyscy jakby w identycznym rozdarciu : ksiądz - z wielką wiarą , choć grzeszny w przeszłości i jego syn-niesyn Fabio "lekarz od samochodów" spłodzony w skrytości kochany bękart robiący na boku , Klara-prostytutka- a jednak ufna i otwarta, nawet Matylda - niby ma odebrać broń , wykonać wyrok , sucho i profesjonalnie . Żongluje dziwnymi emocjami , wchodząc w niezdecydowaną relację z Clooneyem/ofiarą ...zaciekawienie a nawet sympatię, słabość . Tutaj wszyscy są niejednoznaczni i to mnie w tym filmie pociąga.
Reasumując , kino sensacyjne ma dość zwartą i ograniczoną konwencję . Wielu reżyserów skupia się na podaniu esencji , dynamiki i fajerwerków (jaki współczesny odbiorca , taki towar). Głębsza obyczajowość w sensacji nie jest mile widziana , bo widz się gubi ...i ziewa. Teraz główny bohater zabija wolno z pietyzmem ...po kilkuminutowej akcji , pościgu , walce wręcz ( z bronią , na pięści , ze zwolnieniem akcji i wysokobudżetowymi ujęciami ) sypie dowcipem , a umierający przeciwnik odwzajemnia się równie błyskotliwą ripostą. Cięcie! Lubimy i często obdarzamy sympatią czarne charaktery , utożsamiając się z nimi .
Ja nie zdążyłem polubić Jacka , bo film nagle się skończył , scena , wyciszenie (a na koniec, ta jego zakrwawiona dłoń uniesiona do szyby w samochodzie , jak na pożegnanie... a może powitanie ) , krótkie ujęcie, by nie wiało melancholią i bezguściem ...świetne!
Bliższy mi ten obraz ....zdecydowanie ( a może to tylko z racji wieku?).Pozdrawiam
Tym bardziej zachęcam do przesłuchania ścieżki dźwiękowej z filmu w wykonaniu Herberta Gronemeyera . Powiew lat siedemdziesiątych z klasyczną aranżacją nawiązującą do europejskiego kina sensacyjno-obyczajowego z dodatkiem włoskich szlagierów lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych doskonale zgranych z obrazem . Jak zwykle każdy dobry soundtrack , broni się sam (żyje własnym życiem przy odsłuchu: jak muzyka Thomasa Newmana , Jana Kaczmarka, Johna Williamsa, Johna Ottmana, Philipa Glassa czy Michała Lorenca , a nie jest tylko dodatkiem (tłem do obrazka ) dla podbicia emocji, bez konwencji i melodyki. To świetna muzyka. Polecam.