Tylko dla Hugo Weavinga.Miał byc hołd dla filmów z lat 60-tych i 70-tych a wayszło tak sobie. Postacie nikną w scenariuszu, który nie wiadomo co ma opowiadać i jaką historię prezentować - czy przekrętu, czy schodzenia na złą drogę czy może losu aktora-gangstera. Wątek sensacyjny niknie szybko by zostać zastąpiony przez filozofię. Niby to film o namiętnościach a temperatury w nim za grosz. Najgorzej że ta opowieść opowiadana jest głównie poprzez dialogi, czekanie i nagłe bum bum! w końcówce. Wyszło przyciężko, bardzo przyciężko. Nagrywanie siebie na dyktafon i odsłuchiwanie to jest chwyt na raz, nie na cały film. Tak więc - tylko dla Hugo Weavinga.