PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=480762}

500 dni miłości

(500) Days of Summer
2009
7,1 156 tys. ocen
7,1 10 1 156208
7,3 59 krytyków
500 dni miłości
powrót do forum filmu 500 dni miłości

Dawno nie widziałam tak niebanalnej komedii romantyczniej, choć nie wiem, czy komedią romantyczną można to nazwać. Wg mnie to piękna, wzruszająca, ale też bardzo smutna historia. Świetny pomysł, muzyka,(ogólnie te oldschoolowe klimaty ;)), wszechwiedzący narrator dzięki, któremu cała opowieść wydawała się bardziej bajkowa, ciekawe kreacje postaci, sceny jakby wyjęte z musicalu, czy starego filmu.

Wiele motymów skojarzyło mi się z 'Amelią', która jest jednym z moich ulubionych filmów. :)


Właściwie wszystko w tym filmie było dla mnie, jak najbardziej na tak, poza jedną rzeczą(i w tym przypadku chyba jestem dziwna). Wszyscy zachwycają się urokiem Summer, a ja tego 'uroku' niedostrzegłam. Zwykła dziewczyna o przeciętnej urodzie. Do tego dziwnie mrucząca pod nosem. Jedyne co mi się w niej podobało to styl ubierania. Poza tym jej powerzchowność i sposób bycia nie oczarowały mnie w ogóle. Drażniła mnie jej niekonsekwencja i sposobu w jaki zwodzi Toma - raz dając mu nadzieję(w końcu to ona zaczęła ten 'związek' dziko rzucając się na niego w ksero), później mówiąc 'zostańmy przyjaciółmi'. Zgrywała wyzwoloną, niewierzącą w miłość kobietę, mimo wszystko uwodziła wraźliwego, zakochanego po uszy faceta, dla którego najważniejszą rzeczą była właśnie miłość. Przykre, ale można by rzec, że prawdziwe. Znała jego priorytety, a mimo wszystko nie zakończyła tej gry. Dziwne, bo przecieć była taka 'niezależna'. W jednej ze scen Tom powiedział, że Summer jest albo pozbawiona uczyć, albo jest robotem. To prawda. To jak potraktowała Toma było okrutne. Wyszła za mąż nic mu o tym nie mówiąc(już nawet na tyle nie było jej stać)a przecież Tom był kimś ważnym. Później jakby nigdy nic pojawiła się i powiedziała mu w twarz, że zakochała się w przypadkowo poznanym facecie. No cóż, zniszczyła go.
Naprawdę żal mi było w tym momencie niepoprawnego romantyka Toma. Jego nieodwzajemnionej miłości i niedocenionych starań.

Mi osobiście Summer kojarzyła się z małą, rozkapryszoną dzienwczynką, która zawsze musi dostać to czego chce. Z nieczułą egoistką pod osłoną niby uprzejmości.

Na szczęście na osłodę Tom w ostatniej scenie poznaje Autumn(a ta akurat podobała mi się o wiele bardziej;))

ocenił(a) film na 7
peggysue3

To jest chyba największa wada, jak i największa zaleta filmu.

Nie istnieje tu coś takiego jak poznanie Summer przez widza. Widz poznaje tylko Toma. Tylko Tom poznaje Summer. Tylko on przebił się przez powierzchnię - kto wie, co tam znalazł. Wiadomo, że było warto.

Skłaniam się bardziej ku opcji, że to jest plusem filmu. Miłości jako takiej pokazac się nie da, jedynie za pomocą niedopowiedzeń można to osiągnąc - udało się to dzięki totalnemu zniszczeniu postaci Summer.

Tylko nie wiem, po co ujawniasz niemal całą treśc filmu, łącznie z zakończeniem.

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

Moim zdaniem to największa wada filmu. Summer jest największą wadą filmu.

Racja, że poznajemy ją oczyma Toma, ale jednak - jej pewna niedookreśloność
mnie irytowała. Summer - jako postać jakby nie było - stanowcza i
zdecydowana, powinna być lepiej nakreślona, może bardziej charyzmatyczna...

milina

po pierwsze trudno zeby urok Summer okreslila inna kobieta (chodzi mi tu o autora tematu)

ocenił(a) film na 7
Les_Grossman

Jak to?

peggysue3

całkowicie zgadzam się z autorką tematu.
od pierwszych sekund filmu coś irytowała mnie w tej całej Summer.
ba, już gdy oglądała zwiastun.
naprawdę nie potrzebuję, żeby ktoś na mnie zaraz naskoczył mówiąc, że jestem zazdrosna o jej urodę.
mi naprawdę się ona nie podobało.
w sposobie jaki mówiła, uśmiechała się, wykonywała gesty było coś niesamowicie drażniącego.
nie potrafię tego wytłumaczyć.
nie podobała mi się ta postać i już.
niby była młodą kobietą, ale wyglądała tak poważnie. może to tylko moje złudzenie, ale takie miałam wrażenie siedząc w kinie.

Tom był wspaniały.
świetnie wykreowany bohater. naprawdę warto pójść na ten film.
lekka historia na rozluźnienie się.
a Autumn była śliczna i dobrze, że film skończył się tak jak się skończył. :)

ocenił(a) film na 9
peggysue3

ale tomowi sie podobała, byl nią oczarowany, nie widzał jej wad- tak jak zawsze kiedy sie jest z kims na początku, poza tym nie mial pojecia ze summer go tak potraktuje, widzial w niej idealną partnerkę, nie zauwazal ze ona nie chce sie angazowac, ze nie jest szczesliwa itd
co do summer- przeciez ona od poczatku mowila ze nie chce niczego powaznego, ale i ją taka milosc dopadla, na nieszczescie Toma- to nie w nim sie zakochala
a to ze nie powiedziala mu o slubie: a jak miala mu to powiedziec?! napewno zle sie czula z tym jak go potraktowala i po prostu nie wiedziala jak

ocenił(a) film na 8
peggysue3

Wg mnie zdecydowanie chodzi tutaj o regułę niedostępności. Im bardziej czegoś nie możemy mieć, tym bardziej nas to pociąga.

Przeanalizujcie, co by się mogło stac gdyby jej zaczęło, po pewnym czaie, bardzo na Tomie zależeć, bardziej niż jemu. Czy nadal byłaby tak interesująca?

Prawda jest taka, że im mniej się staramy tym więcej od zycia otrzymujemy, czy nie tak?

ocenił(a) film na 7
mielon

Nie.

mielon

jednak jest w tym trochę prawdy.
nie sprawdza się to zawsze ale jednak jest prawdą.

ocenił(a) film na 7
mercedesmaya

Pozdrawiam ludzi wychowanych na Szekspierze. Woda z mózgu smaczna sprawa.

_Garret_Reza_

nie przesadzajmy.
naprawdę zawsze jak czegoś bardzo chcesz dostajesz to?
bo raczej częściej zdarza się, że gdy o coś nie zabiegamy samo wpada w nasze dłonie.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Hehe woda z mózgu...

Pozdrawiam ludzi naiwnych, wierzacych, że aby coś dostać trzeba walczyć. Życzę, żebyś jak najdłużej żył w tej bajce. Serio, bez cienia ironii.

ocenił(a) film na 8
mielon

A i bardzo fajny masz opis w profilu. Przynajmniej bardzo zastanawiający. Myślę, że ludziom nie poprzewracało się od przeczytania Romea i Julii w głowach.

To coś na zasadzie co było pierwsze - "jajko, czy kura?" Jeśli uwarzasz, że jajko (książka była wczesniej i na jej podstawie ludzie się sugerują życiem)
...to ja jestem ku hipotezie, że kura ("ktoś" opisał zdarzenie, zachodzące wśród ludzi, pełne dramatyzmu, jakim jest żeby się nie oszukiwać życie).

Oczywiście nie bede wypisywała, że jesteś "taki nie taki", jak Ty czynisz. Masz prawo mieć własne zdanie.

Pzdr

ocenił(a) film na 7
mielon

Czegoś tu nie rozumiem.

Znaczy, że kiedy wiem, czego chcę, to to jest naiwnośc? Miec cel w życiu... Znaczy byc naiwnym? Rozwiń, bo jak się rozkręcę, to też się zdziwisz.

O, dziękuję. Nie jest to dialog na serio, ale jest w nim ziarenko prawdy (czasy w których pisał Szekspir, i to co chocby Kościół robił z ludzmi... Wtedy łykali wszystko). Nie twierdzę, że tak było, bo nie znam żadnego gościa który wtedy żył i wtedy mu zrobiono tę wodę.

O, i wielkie dzięki że dajesz mi prawo do własnego zdania. Serio, wcześniej nikt mi go nie dał. Zbawco !!

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Czy mi grozisz?... Zdziwię się? Ehh... Za bardzo atakujesz.. No ale to już Twój problem.


Chcesz też powiedzieć, że jeśli bym nie przeczytała (lub oglądała) przykładowo Romea i Julii, ten film nie wydałby mi się prawdziwy? Twierdzisz, że mam dzięki temu wodę zamiast mózgu? Że obserwując zachowania ludzi mam myśleć "przeczytał, nie przeczytał"? Albo, że odziedziczyłam od ludzi z czasów renesansu jakieś cechy, których Ty nie odziedziczyłeś?

Coś tu nie halo...

ocenił(a) film na 7
mielon

Hehe... Ludzie już zapomnieli czym jest grożenie komuś... Ale to twój problem.;-) Jeśli dopatrujesz się takich treści w tak niewinnym zdaniu...

Nie, nie chcę tego powiedziec. Wciąż oczekuję odpowiedzi na moje pytanie.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Ok..

Cel w życiu. Zapewne masz i to nie jeden, jak większość ludzi...
'Naiwność.. Żeby coś dostać trzeba walczyć.' Mam tu na myśli głównie związki, apelując do tematu filmu, ale nie tylko.. Bardzo często zdarza się, że..
... za bardzo się starasz - przegrywasz
... oczekujesz więcej niż masz - przegrywasz
... angażujesz się w coś, co jest niedostępne - reguła niedostępnośći (np. "Wywieranie wpływu na ludzi" Teoria i praktyka" R. Cialdini) - dostajesz "to" - przesaje być "to" tak interesujące. Powiedzmy masz marzenie, chcesz wymarzony samochód, myslisz o nim często, aż w końcu się spełnia... Masz piękne auto, wymarzone wyślnione.. Mija rok.. Czy nadal jest on jest tak interesujący? To coś w rodzaju powiedzenia "Po co łapać króliczka, skoro tak przyjemnie się go goni?"..

Myślę, że takie wyjaśnienie wystarczy...

ocenił(a) film na 7
mielon

Generalnie mam 1 cel: byc szczęśliwym człowiekiem.

Tego potrzebowałem: ograniczenie tematyki. Wcześniej brzmiało to zbyt ogólnikowo.;-)

Tak w skrócie, to żadne z tych rzeczy mi samemu nie powinno się zdażyc, bo uważam "miłośc" i ogólnie związki między ludzkie za twór żywy - nie ma tak, że żenisz się i koniec, misja zakończona. O drugą osobę trzeba dbac cały czas, interesowac się nią, pilnowac by była szczęścliwa. To podstawa związku. Dlatego całe to gonienie za króliczkiem jest celem samym w sobie w sensie dosłownym. Bo miłości, przyjaźni itp nie da się złapac do klatki.

A związki międzyludzkie wymagają starania się. Czy faktycznie można chciec za mocno? To indywidualna kwestia każdego związku.

Czy można oczekiwac więcej niż się ma? Nawet trzeba. Miec cel w życiu to podstawa bycia szczęliwym. Że można oczekiwac za dużo? To indywidualna sprawa każdego człowieka.

Że poprzez niedostępnośc można zbytnio wyidealizowac drugą osobę? To może sprawic ból, tak. Trudno. Ale lepiej walczyc do końca, niż potem się martwic, że coś z tego mogło jednak byc, że to ty nawaliłeś... Szkoda życia na takie martwienie się. Lepiej dociągnąc sprawę do końca, wyciągnąc z niej wnioski, i życ dalej. Cokolwiek to znaczy.

użytkownik usunięty
peggysue3

Po pierwsze i najważniejsze: oznaczaj SPOILERY !!! (Mój komentarz również je zawiera i to w kolosalnej ilości.)

Jeśli jednak ktoś miał tego pecha i przeczytał tę wypowiedź i komentarze pod nią przed obejrzeniem, niech będzie spokojny - przedstawione tu zarzuty nie mają odzwierciedlenia w filmie.


Zupełnie nie rozumiem, dlaczego niby postać Summer miałaby być słabo przedstawiona. O tej bohaterce wiemy przecież bardzo dużo: jakie jest jej nastawienie do życia (wobec spraw, które traktuje poważnie jest uporządkowana, skrupulatna <<wiadomo to m.in. z jej wypowiedzi o studiach na pierwszym wspólnym party>>, a mimo to czasem daje się ponieść chwili i pozwolić <<copy room, krzyki w parku, żeby nie szukać dalej>>), jakie jest jej nastawienie do związków, co myśli o miłości (to wiemy o niej chyba najlepiej), jak została wychowana (grzecznie acz stanowczo każe spadać sponsorowi w barze), jakie ma gusta muzyczne, filmowe, o czym śni...
Jasne, że o Tomie wiemy więcej, w końcu to jego udział w tym związku jest głównym tematem filmu (Dlaczego akurat jego? Możemy się jedynie domyślać, ale początkowy tekst o niepowiązaniach z rzeczywistością, a zwłaszcza.... jest tu na pewno znaczący), to on jest głównym bohaterem. Ale o Summer również wiemy dużo.

Co do ich związku: Summer od początku stawiała sprawę jasno. Chciała, by byli tylko przyjaciółmi. I nigdy nie dała Tomowi choć cienia powodu by myślał, że jest inaczej. Nawet, gdy z jej inicjatywy (przyszła do niego do chaty) godzili się po kłótni na temat zdefiniowania ich relacji.
Tom po prostu nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Gdy pyta Summer wprost o charakter ich związku - akceptuje wymijające odpowiedzi. Wiadomo dlaczego.
Lecz nikt tu nie jest winny ooooooo......

Jeszcze jedno: czy aby na pewno Summer nie poczuła nigdy nic do Toma? Niby się zarzekała, ale jednak to z jej inicjatywy pogodzili się po poważnej kłótni. W dodatku bardzo dająca do myślenia jest jej reakcja na wspólnie obejrzany film 'Absolwent' Hmmmm.
'I woke up one morning and I just knew.'
'Knew what?'
'What I was never sure of with you. '
Hmmmm.

Bardzo ważny jest też monolog Toma, gdy rzuca on pracę w tej tam wytwórni kartek. Zarzuty formułowane przez niego właściwie definiują to, czym chce być (500)... wobec innych komedii romantycznych - chce mówić o związkach, o uczuciach wprost, tak to w życiu winno się odbywać. Lepsze to niż, kolejna bajka o Tomaszu Hęxie w ostatniej chwili zatrzymującym Meg Rajan na szczycie wieżowca itp., które poruszyć mogą co najwyżej grubą babę mieszkającą z kotami, lecz nie stanowią wartości dla ludzi wchodzących w prawdziwe związki w prawdziwym życiu ( no może trochę się zagalopowałem teraz, ale kit tam, za nawiasem jadę dalej ;) Tego dotyczy też końcówka, której happy-endem na pewno nie nazwę. W czasie, gdy Summer jest szczęśliwą (tak krótko po ślubie na pewno jeszcze nadal tak ;) mężatką, Tom po prostu musi próbować dalej. Nowa koleżanka to Autumn, choćby niewiadomojak cudowna by nie była, na razie będzie tylko kolejną po Summer. Ale próbować trzeba.

Bo tak naprawdę wyjąwszy te wszystkie musicalowe i komediowe ozdobniki (które również postrzegam jako atut) film opowiada bardzo bardzo prostą historię, taką która zdarzyła się chyba prawie każdemu. I właśnie chyba to jest jego największą siłą. Właśnie to, w połączeniu z imho wiarygodnymi, świetnie napisanymi postaciami, sprawia że ten film jest taki prawdziwy. I w tym kontekście nawet prosty końcowy przekaz wcale nie wydaje się naiwny.

Na koniec rzucę jeszcze sakramentalne: 10/10 ARCYDZIEŁO !!!!!!!

ocenił(a) film na 8

Również, nie uważam, że film kończy się happy endem, ale trochę z innego powodu. Każda następna dziewczyna wg mnie będzie rozpatrywana bardziej racjonalnie. Było z reszta powiedziane, że Tom przestał wierzyć w przeznaczenie, zaczął w przypadki. Skaza po takim związku zostanie. Taki moje indywidualne zdanie - dodanie do powyższego postu ;)

mielon

Zgadzam się z critterem.
Film jest bardzo słodko-gorzki.
Poza tym, ja bym tak od razu nie skreślała i nie nadawała cech postaci negatywnych Summer. Miała swoje poglądy, z którymi z resztą zgadza się bardzo dużo młodych ludzi. Nie powiedziałabym też,że wykorzystała perfidnie Toma - była z nim szczęśliwa, jak było napisane wyżej - od razu nakreśliła ich relacje, Tom zaś pozwolił jej na nowo uwierzyć w miłość, otworzyła się i uwierzyła w to co niegdyś było dla niej bajką.
I tak w życiu właśnie jest, film jest kopalnią przemyśleń, aktualnych bardzo, szczególnie dzisiaj. Prosta historia, przy tym niezwykle oryginalna.
Ja będę do niej wracać często.
Super.

ocenił(a) film na 9
chwilomysl

Dla mnie w tym filmie 3 sceny były kluczowe

1. Pierwsza,gdy Summer i Tom ogladają w kinie Absolwenta Ona płacze On zdziwiony dlaeczego. Świetnie pokazuje dwa różne spojrzenia na miłość. Dla Toma "Absolwent" kończy happy endem jest ślub i wszysycy żyją długo i szczęśliwie. Dla niej "Absolwent" ma już zgoła inną wymowe. 500 dni jest właśnie po części filmem o tym czego oczekujemy od miłości. Czy ma być ona taka jak w wizji Toma polegająca na chodzeniu do kina i spożywaniu posiłków bez iskry szaleństwa. Czy też powinna odpowiadać wizji Summer czyli być pełną nagłych zwrotów, zaskoczeń, prucia się na cały regulator z hasłem "penis".
2. Druga już przeze mnie wspomniana powyżej, gdy Tom i Summer siedzą w parku ona ma istną radoche z głośnego krzyczenia. Mu jak widać już to za bardzo nie odpowiada.
3. I w końcu trzecia końcowa scena na ławce. Gdy ona mówi "że znalazłam u niego to co u Ciebie próbowałam znaleźć ale mi się nie udało"/

Dla osobiście romantyzm Toma jest bardzo fasadowy objawiający się głownie w słuchaniu Indie Popu i co rusz popadania w kolejne dołki psychiczne. Natomiast w znajomości w Summer jest bardzo zasadniczy wręcz powiedziałbym nudny nie próbuje nawet się wysilić by ją czymś zaskoczyć bo trudno tym nazwać wygłupy w IKEI. To Summer w ciągu tych 500 dni wychodziła z incjatywą (scena w pociągu, przy ksero, potem na ławce w parku). Jak dla mnie to ona właśnie w duchu ciągle próbowała znaleźć u Toma to coś aż w końcu się poddała. Zakończenie filmu dla mnie wbrew pozorom jest krzepiące bo obaj protagoniści coś z tego związku wynieśli. Tom porzucił mentalność fasadowego romantyka odszedł z odmóżdzającej pracy i w końcu przestał być pusty jak wydmuszka. Natomiast Summer w końcu znalazła pewien punkt zaczepienia to co by odpowiadało jej wyobrażeniu o związkach.
Jeszcze jedna scena mi się przypomniała. Mianowicie ta gdzie bohaterowie filmu mówią czym jest dla nich miłość. Dla szefa Toma jest to 21 lat, światełko w tunelu, dla kumpla młodzieńcze zauroczenie w czasach gimnazjum. Natomiast czym jest miłość dla Toma? Nie dowiadujemuy się tego bo on nie wie co powiedzieć. I to jest w sumie clue tego filmu jako przypowieści o poszukiwaniu sensu miłości i generalnie życia. Summer ten sens udało się odnaleźć(nie wiemy jak będzie dalej- cóż proza życia). Natomiast Tom ma to jeszcze przed sobą.

użytkownik usunięty
Orgrim

Taaak, prawie całkowicie zgadzam się z tym postem.

'MAY CONTAIN SPOILERS'
Prawie bo nie pasuje mi co napisałeś na temat tego całego 'Absolwenta'.
Widziałem dziś ten film kolejny raz i zauważyłem, że gdy nasi bohaterowie wychodzą z kina po tym feralnym seansie, Tom pyta o co chodzi z Summer, ona jest zmęczona i głodna a Tom proponuje naleśniki. Z początku filmu wiemy że to właśnie przy tych naleśnikach Summer zerwała związek, zarzekając jednak najbliższą przyjaźń.
Więc ja se myślę tak: ulubiony film Toma z dzieciństwa pomógł jej uzmysłowić sobie, że jednak on miał rację, miłość nie jest tylko fantazją itd., niemniej tak się nieszczęśliwie składało (już od jakiegoś czasu), że to nie Tom jest tym jedynym, tym wymarzonym. Słowem: to wszystko co Summer wyznała mu na ławce w przedostatniej scenie filmu.

Odnosząc się zatem wprost do Tfego komentarza: myślę, że również dla Summer 'Absolwent' kończy się happy-endem.

Tylko czy aby 'Absolwent' na pewno ma taką siłę burzenia światopoglądów. Już prędzej posądziłbym o to (500)DoS ;)

pod resztą powyższej wypowiedzi się podpisuję

ocenił(a) film na 10

Dobry post. (critter) W moim poście też oczywiście dużo SPOJLERÓW, więc uważajcie.

Summer nie jest nakreślona źle. Wiemy o niej tyle, ile powinniśmy wiedzieć. Ja ten film traktuję tak - Tom jest głównym bohaterem, jest facetem, więc się z nim utożsamiam (tym bardziej, że mamy bardzo podobne przeżycia), a tej drugiej strony (a więc w tym przypadku Summer) nigdy nie da się poznać całkowicie, zawsze zostaje jakaś tajemnica, coś, czego o tej drugiej stronie nie wiemy. I tak właśnie nakreślona jest postać Summer - wiemy to, co powinniśmy wiedzieć, ale nie wszystko, bo to byłoby nierealne.

Wydaje mi się, że Summer jednak coś poczuła do Toma, być może były to tylko chwile, w których czuła, że go kocha, a nie było tak "na co dzień" (wiem, jak to dziwnie brzmi, ale cóż, niektórzy tak mają...) - i nie chodzi tu tylko o scenę, kiedy przyszła do Toma, żeby się z nim pogodzić po kłótni. Myślę, że ona chciała być taka twarda i traktować to, jako przyjaźń, a nie poważny związek, ale zobaczyła, ile Tom może jej dać i zmieniła trochę swoje nastawienie. A że później zaczęło coś nie grać... cóż, życie.

Ta ich ostatnia rozmowa, na ławce, w tym miejscu, które Tom pokazał Summer jest chyba kluczowa w całym filmie. Pokazuje, co dzieje się z osobami, które się rozstają i (co najważniejsze!) pokazuje inność odczuć osoby porzuconej i porzucającej. Tomowi załamuje się światopogląd - już nie wierzy w przeznaczenie, w "tę idealną połówkę" itd, ponieważ przeżył coś cudownego, co chciałby, żeby trwało wiecznie, ale się skończyło, Summer złamała mu serce, więc wszystko mu się zawaliło, nie wiedział, którędy do przodu. Natomiast Summer jako porzucająca nie była w tak złym stanie psychicznym, jak Tom (co jest zrozumiałe), ale spotykając tego gościa, który zagadał w restauracji, nagle poczuła, "że to jest to!", "poczuła coś, czego nigdy nie czuła, gdy była z Tomem". Przypomniała sobie, jakie Tom miał poglądy na miłość - wierzył w bratnie dusze itd i teraz, gdy sama tego doświadczyła uwierzyła w to, w co wierzył Tom, przyznała mu rację. Tylko, że co jemu po tym?
Oczywiście idealnie by było, gdyby Tom wierzył w bratnie dusze, Summer nie, ale po wpływem Toma uwierzyłaby w to i żyliby długo i szczęśliwie, ale życie jest, jakie jest, a ten film też nie ma zamiaru na siłę kolorować rzeczywistości, więc skończyło się tak, jak się skończyło i jak kończy się naprawdę bardzo często.