Chciałabym, żeby mnie kiedys jakis facet tak pokochał..Może jak bede zimna jak Summer to mi się takie coś przytrafi. Póki co poznałam samych egoistów a o takim Tomie to można tylko pomarzyć :(
To ciekawe. Mam jednak wrażenie, że taki Tom nie jest typem chłopaka, na
którego lecą dziewczyny. Dziewczynom podobają się niezależni faceci, którzy
wiedzą czego chcą, mają swoje pasje i przynajmniej na początku dają
dziewczynie odczuć, że nie jest im potrzebna.
W dużym stopniu utożsamiam się z bohaterem filmu. Podobało mi się jego
zachowanie. Gdyby mi się przytrafiło to, co jemu to bym chciał postąpić tak
jak on. Niestety często w niespodziewanych sytuacjach wychodzą nerwy i
łatwo się wygłupić :p.
Skoro piszesz o Tomie jako o ideale chłopaka, to przychodzi mi na myśl
Amelia, która dla mnie jest bliska ideału dziewczyny.
Broń Boże nie traktuj mężczyzn tak jak Summer! Nie można trwać w takim byle czym i nie wiedzieć czego się chce! Nie można komuś zamydlać oczu, bo nikt nie zasłużył sobie na takie traktowanie! Zawsze trzeba brać pod uwagę, żę ktoś się może zakochać i zostać zraniony, podczas, gdy ten drugi zaspokaja tylko swoje potrzeby, tak jak Summer! I pamiętaj nic na siłę;)
czyli twoim zdaniem summer powinna rzucic go po tygodniu? moze oszczedziloby to mu cierpienia, ale ile by stracil milych wspomnien i doswiadczen.
Jeśli byłabym Tom'em, to nie zgodziłabym się, żeby ktoś mnie tak wykorzystywał. Od początku wiedział, że Summer nie chce się wiązać i dobrze jest jej samej, mimo to, brnął w to coraz głębiej... Rozumiem, zakochał się (a wtedy ludzie nie myślą racjonalnie), miał nadzieję, że W końcu ją zdobędzie, że będą razem, ale niestety... Summer się zakochała i wyszła za mąż za kogoś innego. Kim właściwie Tom był dla niej, skoro nawet nie poinformowała go o zaręczynach? Nie wiem, nie powinna była go tak traktować... Skoro chciała być sama, nie powinna była się nim bawić, chciała mieć przecież przyjaciela... Ogólnie trudny temat i nie mogę powiedzieć, czy powinna go rzucić, czy nie, bo jak sam napisałeś, dzięki niej miał piękne wspomnienia i nabrał doświadczeń ;)
A ja Wam powiem, że jestem w podobnej sytuacji jak Tom... I mam nadzieję, że spotkam wreszcie też taką wiosnę ;p Dodam, że jestem dziewczyną ;p
czyli co, spotykasz sie z chlopakiem, ktory cie nie kocha? no i czekasz na wiosne, czy lato? (a może jesień?)
I co? Facet się Tobą bawi, zaspokaja swoje potrzeby, a Ty mu na to pozwalasz? Ceń się trochę dziewczyno! Moim zdaniem, jeśli on Cię nie kocha i jest w pseudo-związku z Tobą, to jest jasne, że na Ciebie nie zasługuje! Życzę, żebyś znalazła kogoś, kto Cię pokocha :)
no i teraz biedna dziewczyna Ciebie poslucha, rzuci go i zostanie sama. a tak przynajmniej ma kogos kto lubi z nia spedzac czas i z kim mozna sie pomiziac na kanapie.
ŁAŁ - (takie przedpotopowe LOL -to dla młodego pokolenia)
Nie wiedziałem, że znajdę tutaj też porady sercowe,kto by pomyślał!
co do tematu - to tak poetycko -There's one bitch in the world, one bitch with many faces.
Nie, skąd?!
....
Powiedzmy sobie szczerze w tej wojnie nie ma wygranych po stronie męskiej... Mężczyzna kiedy dopadnie go zmora zakochania postępuje nie tylko nieracjonalnie - oj nie... Zaczyna zmieniać swoje postrzeganie świata, zaczyna zmieniać siebie. Dokonuje przeobrażeń na bardzo chybotliwych fundamentach w postaci niewiasty.
Tak więc młody mający cele i ambicje człowiek spełnia się robiąc to co lubi, osiąga satysfakcję do momentu kiedy w jego usłanym różami życiu nie pojawia się żmija... z własnego żebra "wyrzeźbiona", która to jego całe uporządkowane życie przewraca do góry nogami. Wartości upadają i karleją, staczają się na dno - dlaczego? Przesłania je wielka, różowa, kwiecista wagina.
To jednak nie koniec historii - ten młody człowiek dokonał przemiany, wierzy w siłę która go rozpiera, tę nową dumę, która zawitała do jego życia wraz z nową waginą. Co dalej? Wagina odchodzi - bo zawsze odchodzą. Chłopak zostaje sam, ze światem który przed chwilą dosłownie, sam sobie wyrzeźbił, ze światem totalnie różnym od tego który znał wcześniej, ze światem który jak elektrony krążył wokół jądra (macicy), które teraz zniknęło - nie trudno przewidzieć, że wszystko idzie w rozsypkę.
Dlatego też człowieku młody... kiedy zobaczysz kogoś kto cycem lub inną częścią ciała zakręci Ci w głowie... i kiedy jakiś mały, chory, skarlały głos będzie powtarzał w twojej głowie "to ta jedyna", "to właśnie ona", "to przyszła matka moich dzieci", uderz się mocno w sam środek czoła, napij się, a najlepiej idź do zamtuzu - z czasem Ci przejdzie. Po prostu nie warto - There's one bitch in the world, one bitch with many faces.
To tak w ramach rozwinięcia ;) :D
takie zycie pozbawione wrazen sie nudzi. nie oszukasz rozumem swoich instynktow. brak kobiety na dluzsza mete powoduje frustracje.
poza tym to nieprawda, ze zawsze odchodza. one tez chca kiedys zalozyc rodzine. nie mozna tak generalizowac i demonizowac kobiet na podstawie tej jednej, ktora spuscila twoje serce w kiblu ;p.
nie mówie o zyciu kobiety pozbawionym, mówie o życiu kobietami wypełnionym, po brzegi... zyciu bez tej "jednej jedynej"
czyli co, bedac z jakas dziewczyna traktowalbys ja jako tymczasowa, caly czas liczac sie z tym, ze ona moze cie niedlugo zostawic?
traktować? :|
tymczasowa? :|
Skoro nie po polsku nie trafią spróbuje inaczej. Wiązanie jakiekolwiek wartości z jakimkolwiek człowiekiem jest cholernie niepraktyczne. Człowiek to tylko człowiek bitch is just a bitch, jeżeli już nie wiesz jak co masz traktować to podpowiedź: traktuj tak, jak coś z bez czego możesz się obejść. Peace.
Myślę że każdy powinien przeżyć jedno lub kilka rozczarowań i dać sobie złamać serce aby dojrzeć i wiedzieć w końcu czego i kogo się chce. Takie doświadczenia nas szlifują, dzięki czemu stajemy się lepsi i umiemy znaleźć tę pasującą połówkę.
Co do egoistów to należy omijać z daleka tak samo jak maminsynków:) To co chcemy dać tylko komuś kto nas szczerze kocha, warto pozostawić tej właściwej osobie a to oznacza odpowiedni czas na poznanie osoby z którą jesteśmy, by ocenić czy to ta właściwa.
Co wy piszecie ,co wy piszecie.. Nie chce jej bronic ,ale kazdemu sie zmienia gust i kazdy ma prawo do swojej decyzji, znam ludzi co po np. 5 latach sie mecza w zwiazku i stwierdzaja ze to jest nie to. To powinno sie czuc, skoro ona nie czula to po co ma byc z kims na sile. Nie chce tutaj bronic zadnej ze stron, bo sam zostalem kiedys podobnie zraniony bo poszedlem na zabawe i sie zakochalem i mialem jej za zle wszystko, wrocila do goscia z ktorym byla wczesniej 5 lat. Ale.. przeminelo i trzeba isc do przodu i jakos sama sie pozniej odezwala ,ale to ja juz uznalem ze to nie to ;) W koncu to zrozumialem nie nalezy sie lamac ,a trzeba isc do przodu i zdobywac doswiadczenia z takich nie przyjemnych rzeczy i nie pisac sie na to ,lub nie angazowac i czekac jak ona powie pierwsza "Kocham Cie"
"Zyj tak aby zalowala ze Ciebie zostawila czy tez nie wybrala"
popieram nastawienie "Zyj tak aby zalowala ze Ciebie zostawila czy tez nie wybrala". na pewno to lepsze niz zameczanie jej smsami, zeby wrocila ;p.
Takie nastawienie jest super tylko, że jak się zaangażowałeś uczuciowo, to trudno takie nastawienie uzyskać po zerwaniu. Zakochałeś się i jeśli to prawdziwe uczucie (a nie oparte tylko na więzi seksualnej) to niestety pewnie będziesz SMS-ował bo uczuciom trudno wytłumaczyć, że to koniec. Najczęściej człowiek przestaje cierpieć gdy znajduje inną miłość tak jak w filmie, w osobie innej dziewczyny - klin klinem. Niemniej uważam, że takie przykre doświadczenia pomagają nam uświadomić sobie nasze braki, wady i je wyprostować oraz ułatwiają sprecyzowanie jakiej osoby potrzebujemy jako partnerki lub partnera więc w efekcie wychodzą nam na dobre tak jak bohaterowi.
No faktycznie "Żyj tak aby żałował(a) ze Ciebie zostawił(a) czy tez nie wybrał(a)", jest świetnym nastawieniem ;) Ale zgadzam się, chyba każdy musi przeżyć co najmniej jedno rozczarowanie miłosne. Chociaż Summer to miała dobrze... Jej podejście do facetów nie sprawiało, że kiedykolwiek miała złamane serce ;)
Co do mnie... To zakończyłam znajomość ;p i czekam na swoją "jesień" ;) dzięki! :)
Szkoda, że nie ma odnośnika "Lubię to!" (za dużo Facebook'a chyba:), bo spodobał mi się Twój post:)
"Najczęściej człowiek przestaje cierpieć gdy znajduje inną miłość" - O tak, święta prawda...
prawd jest tyle co ludzi...
Jednak nie jest odkryciem fakt, że jednym z najlepszych lekarstw na zakochanie jest zaliczenie - przynajmniej dla męskiej części populacji...
Oczywiście można leczyć jedną truciznę drugą, a można po prostu sięgnąć po antydotum - byle z zabezpieczeniem.
Na pewno nie pisałem o "zaliczeniu". Jeśli Tobie pomaga po złamaniu serca, tzn. że nie złamałeś go ale po prostu brak Ci seksu i Twój ból to raczej niezaspokojony popęd seksualny albo nadwyrężone ego. Krótko mówiąc nie dojrzałeś do prawdziwej miłości lub nie wiesz z jakiegoś powodu czym ona jest.
Jest zaburzeniem emocjonalnym, bliżej nieokreśloną potrzeba bliskości. Potrzeba pewnego romantyzmu, wewnętrznej potrzeby wyjątkowości każdego człowieka. Przynajmniej każdego człowieka wychowanego w kulturze zachodniej, która nafaszerowana jest tego typu emocjami. Tak to jest problem ego ta prawdziwa miłość to właśnie problem ego - być potrzebnym, być dla kogoś całym światem, być komuś bliskim, być dla kogoś ostoją itd - dlatego wydaje się, że miłość jest altruistyczna - to potrzeba realizowania się dla kogoś. Natomiast jest to skrajnie wsobna cecha, przez którą realizuje się własne cele i podbudowuje własne może nie ego - a jeżeli już trzymać się Freudowskiego tłumaczenia - libido (albo superego).
Co do rozwiązania przez zaliczenie - jak wspominałem to nie jest rozwiązanie dla wszystkich. Jednak takie zaliczenie zaspokaja tymczasowo - potrzebę bliskości, wyjątkowości... itd Do tego jest okraszone ogromną ilością endorfin ;)
Czasem zdarza się, że po stosunku czujemy "to coś" do osoby z którą stosunek odbyliśmy to uczucie tak samo złudne jak "zakochanie", pewien stopień zamroczenia ot co. Więcej! tzw. miłość ma różne podstawy - czasem można mówić o ekonomicznej teorii zapotrzebowania - uczęszczaliście pewnie do szkoły - większość z was przeżywało wtedy swoje pierwsze "miłostki" - najczęściej skierowane wobec najbardziej atrakcyjnej/ego kolegi/żanki - Nie przez to, że byliście nimi naprawdę zainteresowani, raczej przez to że była ona elementem zawodzeń innych kolegów. Towar na który jest ogromny popyt, nawet dla niezainteresowanych staje się atrakcyjny.
Inną podstawą jest brak innego potencjalnego partnera - co zdarza się często w małych miastach i wsiach - ludzie wmawiają sobie miłość ponieważ nie mają w zasięgu swojego działania innego bardziej odpowiedniego partnera.
Można tak liczyć jeszcze całkiem długo - wiele "miłości" wywołanych jest schorzeniami natury psychicznej - kompleksami etc. (Miłość dziecka z rozbitego domu do osoby starszej przeciwnej płci - jako wypełnienie potrzeby ojca/matki, potrzeby bliskości z nimi - kompleks edypa/elektry)
To nie na tym opierają się związki - to tylko banalny i żałosny ich początek. To czy "miłość" będzie spełniona zależy od partnerstwa i umiejętności dostosowania się do innych. Nic co przetrwało kilka dekad, a nawet kilka lat nie opiera się na tak iluzorycznych i błahych podstawach jak "miłość" to tylko bajka na dobranoc, romantyczna powieść, babski harlekin. Rzeczywistość wymaga zakotwiczenia w wartościach. :)
Na pewno odmiennie postrzegamy kwestie seksu. Ja uważam, że jest to wyjątkowy rodzaj zbliżenia, w którym możemy dać coś pięknego osobie którą kochamy i umacniać naszą więź z nią. Ty traktujesz seks jako zaspokojenie swoich potrzeb. Raczej się nie dogadamy.
Ty też zaspokajasz swoje potrzeby. Potrzebę "dania czegoś pięknego" osobie z którą uprawiasz seks - pisałem o tym w poprzednim poście. Zaspokajasz swoją potrzebę "obdarowywania" i wydaje Ci się, że umacniasz z nią więź. Może się wydawać, że po ludzie czują się sobie bliscy i naprawdę coś umocnili.
Kiedy opada poziom endorfin we krwi, zaczynamy się zastanawiać... i tu zaczynają realizować się różne lęki - wiele kobiet potrzebuje wtedy bliskości i czułości, nie związanej z seksem, wielu osób odczuwa wtedy wstyd i żal, chce znaleźć się jak najdalej od partnera... itd.
Jednak prawdę powiedziawszy, przez seks niczego nie umacniasz, seks jest tylko jednym z elementów pożycia, który często (nie zawsze) decyduje o wartości związku.
Rozumiem też taki "nabożne" podejście do zbliżeń seksualnych, tłumacząc sobie coś w ten sposób budujesz w sobie przekonanie o "mistyce" związku. Zastanawiam się tylko czy warto zwykłym cielesnym czynnościom przypisywać de facto "magiczną" moc, seks z fizjologicznego punktu widzenia jest tak samo pierwotny jak pożywianie się czy defekacja, nie ma w nim nic mistycznego, magicznego, czy też z jakiegoś względy wyjątkowego.
Jeżeli jednak znajdziesz sobie partnerkę, która ma podobne oczekiwania wobec stosunku, będziecie się razem ,w łóżku, realizować w końcu tam wszystko jest kwestią umowną ;)
Good Luck!
jesli chodzi o seks to blizej mi do podejscia thetonatora. co do "lekarstwa na zakochanie" to wyobrazam sobie takich osobnikow, ktorych seks potrafi "wyleczyć" z choroby zwanej zakochaniem.
Trzeba rozdzielić taką potrzebę jak potrzeba "obdarowywania" od potrzeb typu potrzeba bliskości, potrzeba seksualna itp.
Należy wziąć pod uwagę źródło potrzeby i jego umiejscowienie w sferze świadomości, w jaki sposób ją zaspakajasz i gdzie zamierzamy ulokować korzyści. Okazuje się, że choć każdy ma takie same potrzeby to decydujemy o hierarchii tych potrzeb. W zależności jaką hierarchę przyjmujemy można np. określić czy ktoś jest egoistą. Jeśli, powiedzmy, kierujesz się potrzebami, przy których zamierzasz ulokować korzyści tylko w obrębie swojej osoby to jesteś egoistą.
Dokładnie, seks nie decyduje o wartości dojrzałego związku ale to jak bardzo związek jest dojrzały a raczej jak dojrzali są partnerzy oraz ich uczucia, decyduje o tym co osiągamy przez seks a nawet o jakości stosunku.
Ludzie starają się pojąć umysłem miłość ale jest to zbyt skomplikowana sprawa aby upraszczać to uczucie do pewnych reakcji w mózgu. Miłość to na pewno stan, w którym pragniemy dzielić wszystko z drugą osobą, stan w którym to nie my ale nasz(a) partner(ka) jest najważniejszy(a). W momencie gdy para kieruje się taką miłością seks staje się możliwością dzielenia się radością, dawania tego co dobre a nie tylko zaspakajaniem SWOICH potrzeb. Kiedy kierujemy się tyko zaspakajaniem swoich potrzeb w związku tzn. że już niema w nim miłości. Jeśli najważniejszy jest seks dla pary to nic dziwnego że często po opadnięciu endorfin rodzi się frustracja. Dal kogoś kto kieruje się prawdziwą miłością nawet po nieudanym stosunku pozostaje zawsze miłość. Jeśli oprócz erotyzmu angażujesz miłość to seks staje się wspólną radością, wspólnym mocnym przeżyciem nie tylko fizycznym ale i uczuciowym co umacnia więź z partnerką.
Chyba nie wyraziłem się jasno - taki altruizm o jakim piszesz w ogóle nie istnieje. Człowiek jest w stanie zdefiniować tylko swoje potrzeby i tylko je realizować. Najczęściej jest tak ,że sam nie wiesz co jest Twoją potrzebą - z tego rodzą się różnego rodzaju problemy, neurozy etc. Psychoanaliza rozpoczyna się od zdefiniowania potrzeb tych ukrytych, których nie da się zrealizować.
Pojęcia takie jak egoizm czy altruizm należy definiować poprzez osobę człowieka i odpowiednie rozumienie pojęć. Wniosek z tego taki - że nawet robiąc coś dla innych - nie zaspokajasz ich potrzeb (bo nie potrafisz ich określić) zaspokajasz sam siebie.
Seks natomiast będzie "przeżyciem uczuciowym, które umacnia wieźć z partnerką" jeżeli w to wierzysz i nadasz temu taką wartość. Będzie to obopólne spełnienie jeżeli Twoja partnerka/partner też w to wierzy - ale tylko wtedy. Czy masz jednak pewność że twoja partnerka/tner? też w to wierzą?
"Człowiek jest w stanie zdefiniować tylko swoje potrzeby i tylko je realizować","nie zaspokajasz ich potrzeb (bo nie potrafisz ich określić) zaspokajasz sam siebie" - nie zgadzam się tym. Jak już napisałem wszyscy ludzie mają takie same potrzeby dlatego jesteśmy w stanie je zrozumieć. Oczywiście różnimy się w definiowaniu tych potrzeb co bywa zakłóceniem na drodze do poznania cudzych potrzeb. Oczywiście różnimy się w sposobie w jaki chcemy je zaspakajać oraz w obranej hierarchii potrzeb co powoduje że wspólne życie nie jest proste ale staje się tym łatwiejsze im bardziej poznajemy potrzeby drugiej osoby. To czy jesteśmy altruistami zależy właśnie od tego jakie potrzeby stawiamy na pierwszym miejscu.
altruista jestes wtedy, kiedy sprawianie innym przyjemnosci przynosi tobie przyjemnosc. ale to wciaz jest spelnianie wlasnych potrzeb.
a milosc jest wtedy, kiedy potrzeba zeby ktos byl szczesliwy jest wyzej w twojej hierarchii niz inne potrzeby. przy tak zdefiniowanej milosci, musze stwierdzic, ze chyba nigdy nie doswiadczylem czegos takiego. w ogole, wydaje mi sie, ze moje skapstwo i brak "gestu" wplywaja bardzo negatywnie na moje powodzenie :D.
Wg. słownika PWN altruizm to kierowanie się w swym postępowaniu dobrem innych, gotowość do poświęceń.
Chodzi o to, że chcesz dać pewne korzyści komuś, nawet jeśli sam musiałbyś się jakiejś korzyści wyzbyć, coś stracić. To zamierzone, świadome działanie, które przynosi zamierzoną korzyść innej osobie. Kiedy czujesz się szczęśliwy dzięki temu działaniu, to jest to korzyść niezamierzona, wynikająca z podświadomego zaspokojenia np. potrzeby "obdarowywania" ale ona nie zaprzecza altruizmowi. To tak jakby powiedzieć, że nie jestem altruistom bo ktoś komu pomogłem dał mi podarunek w podzięce choć wcale się go nie spodziewałem (a więc odniosłem niezamierzoną korzyść).
"a milosc jest wtedy, kiedy potrzeba zeby ktos byl szczesliwy jest wyzej w twojej hierarchii niz inne potrzeby" - jasne:)
"chyba nigdy nie doswiadczylem czegos takiego" - większość ludzi myli miłość z zakochaniem. Miłość to dojrzałe uczucie a więc potrzeba czasu aby dojrzało. Ułożenie sobie właściwej hierarchii potrzeb to nie łatwa sprawa, wymaga wypracowania takich cech jak panowanie nad sobą, cierpliwość, empatia, pokora.
Jak chcesz mieć np. powodzenie u dziewczyny, która jest materialistką i nie zależy jej na prawdziwej miłości to musisz mieć dużo kasy ale jeśli chcesz mięć powodzenie u wartościowych dziewczyn, kobiet to musisz pracować nad swoją osobowością czyli nad cechami, które wcześniej wymieniłem, plus: odwaga, lojalność, mądrość, radość itp. Człowiek to glina z której można uformować coś naprawdę cennego:)
altruiści czynią dobro nie licząc na zapłatę, a jednak jeśli jesteś wyrachowanym egoistą, to nie masz co liczyć na sympatię wśród znajomych, nie mówiąc już o potencjalnych partnerkach.
są różne powody altruistycznych zachowań. można sobie poprawić humor, licząc, że jeśli ty dziś komuś pomagasz, to ktoś pomoże kiedyś tobie. można unikać poczucia wstydu, jeśli się komuś nie pomoże. altruizm jest ukryty w genach i prawie zawsze ma jakieś logiczne uzasadnienie.
wracajac do naszego tematu rozmowy, uwazam, ze gdybys obdarzal miloscia swoja wybranke i nie otrzymywal nic w zamian przez dluzszy czas, to szybko bys sie odkochal. jesli wierzysz, ze jest inaczej, to jedynie zaklinasz rzeczywistosc.
Jeśli świadomym powodem "altruistycznych zachowań" jest zamiar osiągnięcia korzyści choćby w postaci dobrego humoru to już nie mówimy o altruizmie.
"gdybys obdarzal miloscia swoja wybranke i nie otrzymywal nic w zamian przez dluzszy czas, to szybko bys sie odkochał" - oj różnie to bywa:)
"Jak chcesz mieć np. powodzenie u dziewczyny, która jest materialistką i nie zależy jej na prawdziwej miłości to musisz mieć dużo kasy ale jeśli chcesz mięć powodzenie u wartościowych dziewczyn, kobiet to musisz pracować nad swoją osobowością czyli nad cechami, które wcześniej wymieniłem, plus: odwaga, lojalność, mądrość, radość itp. Człowiek to glina z której można uformować coś naprawdę cennego:)"
W sumie to już nie chce mi się brać udziału w dyskusji czym jest altruizm i egoizm, bo będę tylko cytował i przepisywał Ciorana, Kundere albo Freuda.
Jednak to mnie zaintrygowało - ten fragment który przytoczyłem powyżej. Pojęcie wartościowa dziewczyna jest naprawdę interesujące. To co napisałeś dalej jest prawie idealne z tym, że nie musisz pracować nad tymi cechami bo one są relewantne - musisz pracować nad okazywaniem tych cech - manifestowaniem ich światu, otoczeniu, a przede wszystkim tej "wartościowej" dziewczynie. Inną rzeczą - jest fakt że musisz odkryć co ją pociąga - co nie jest wcale takie łatwe, jak już wczesniej wspomniałem ludzie często ukrywają swoje potrzeby i żądze nawet przed sobą. Kolejną kwestią jest umiejętne zakomunikowanie posiadania odpowiednich cech - bo niekoniecznie ich faktyczne posiadanie.
Tylko teraz należało by się zastanowić czy to w ogóle ma sens?
Czy ma sens taka zabawa i podchody, bo de facto ten tok myślenia popycha nas w takie zabawy - kiedy mówicie o czymś co nazywa się "prawdziwą miłością"?. Te zabawy mają swoje nazwy flirt, podryw etc.
Jeżeli szukacie czegoś co można nazwać prawdziwą miłością i chcecie stworzyć związek który ma się tą miłością cechować - rozwiązanie nie leży w bliżej nieokreślonym, bardzo mętnym "uczuciu" (miłość), a w wiele istotniejszych wartościach jak zaufanie, zdolność i potrzeba dotrzymywania słowa, jasne okazywanie swoich emocji i szczerość - te same cechy które są potrzebne do zawarcia dobrej umowy, kontraktu. Na tym polega partnerstwo i stąd może też płynąć konstatacja - że ludzie o wysokich umiejętnościach i zdolnościach interpersonalnych, "potrafiący dobrze żyć z innymi", cieszą się udanymi i długoletnimi związkami. (Goleman)
Proszę też zwrócić uwagę na to jak posługuje się danymi słowami... czasem doprowadzam do przewartościowania, zmiany znaczenia jakiegoś słowa to bardzo istotne dla spójności wypowiedzi.
dostrzegam bezsens takiego dzialania. uwazam, ze nie ma co obierac sobie zadnej konkretnej dziewczyny za cel i prezyc przed nia muskulow, starac sie przypodobac. chodzi o to zeby ktos nas lubil takimi jacy jestesmy. dlatego jestem za tym zeby robic swoje, a nie "pracowac nad soba". =]
"nie ma co obierac sobie zadnej konkretnej dziewczyny za cel i prezyc przed nia muskulow, starac sie przypodobać" - nie wiem o co chodzi Tobie z obieraniem za cel dziewczyny ale na pewno nie możesz starać się przypodobać komuś, to prowadzi do ukrywania swojej osobowości, potrzeb aż w końcu dłużej nie wytrzymasz i związek się rozlatuje.
"chodzi o to zeby ktos nas lubil takimi jacy jestesmy. dlatego jestem za tym zeby robic swoje, a nie pracować nad sobą" - to jacy jesteśmy ustalamy my sami. Człowiek uczy się i zmienia całe życie ale głupi człowiek uczy się i kształtuje tylko do pewnego momentu. Jeśli chcesz żeby ktoś Cię lubił takim jaki jesteś to musisz postarać się być fajny (wartościowy). W życiu nie ma łatwo na wszystko trzeba zapracować a w miłości nie można iść na skróty.
Pracowanie nad cechami to skrót myślowy, wiadomo że chodzi o ich okazywanie ale aby je okazywać potrzebne jest też wypracowanie pewnej świadomości i motywacji.
"Jeżeli szukacie czegoś co można nazwać prawdziwą miłością i chcecie stworzyć związek który ma się tą miłością cechować - rozwiązanie nie leży w bliżej nieokreślonym, bardzo mętnym "uczuciu" (miłość), a w wiele istotniejszych wartościach jak zaufanie, zdolność i potrzeba dotrzymywania słowa, jasne okazywanie swoich emocji i szczerość - te same cechy które są potrzebne do zawarcia dobrej umowy, kontraktu." - przypomina mi się w tym momencie podział miłości wg. starożytnych greków. Piszesz o miłości agape czyli miłości opartej na zasadach. Starożytni uważali jednak (z czym się zgadzam) że pewne zasady postępowania jak np. zaufanie, szczerość, lojalność były okazywaniem tej miłości, wynikały z niej.
Ludzie próbują określić naukowo miłość ale to tak jakby tłumaczyć czym jest szczęście. Powstało tysiące książek, artykułów a żaden nie oddaje sedna tych stanów tak dobrze jak poezja czy w ogóle sztuka. Nie da się objąć rozumem tego co wychodzi poza obręb rozumu bo wtedy poznanie jest tylko częściowe.
Skoro greka:
Panton chrematon metron antrhops.
Człowiek jest miarą wszystkiego.
no i może jeszcze coś z łaciny:
Homo sum, humani nihil a me alienum puto.
Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce.
to odnośnie tego zdania:
Nie da się objąć rozumem tego co wychodzi poza obręb rozumu bo wtedy poznanie jest tylko częściowe.
Przez chwilę chciało mi się to skomentować, ale uznałem że to raczej przeciwskuteczne będzie bo pewnie i tak tego nie przeczytasz, a pewnie nawet nie zrozumiesz. Poczytaj o teorii poznania, o pierwotnym konflikcie realistów z idealistami i o jego konsekwencjach dziś. (najprościej - Popkin Stroll "Filozofia")
Z Agapa źle trafiłeś. No chyba, że masz na myśli boską miłość, miłość do Boga i miłość płynącą z Boga - miłość o metafizycznych korzeniach, miłość wynikającą z działania istoty boskiej.
Ciekaw jednak jestem tych greków, bo może czegoś nie wiem . Gracy np. Platon rozróżniali różne rodzaje miłości "namiętność"(ta standardowa czyli pomiędzy partnerami seksualnymi) "miłość w kręgu rodziny" (ojca do syna, matki do syna itd) miłość braterską (tutaj sporo u Platona sporo w państwie - ew. można szukać tego u Plutarcha - inaczej miłość towarzysza broni) jest jeszcze wiele innych Demokryt z Leuppikosem i podwaliny pod to co dziś możemy nazwać patriotyzmem, miłość pana do niewolnika opisywana przez Arystotelesa itd itd.
Większość koncepcji uważała miłość namiętną - pomiędzy partnerami seksualnymi za najmniej istotną, czy też nawet szkodliwą (Sparta, Platon w Państwie, Arystoteles - złoty środek), napisz coś proszę ciekaw jestem tych greków. :)
jak dla mnie miłość między nim a nią można porównać do uzależnienia. będąc razem, zaspokajają oni nawzajem swoje potrzeby: seksualne, bliskości, etc. ich nieobecność powoduje ból, a obecność ukojenie. mi to przypomina zwykły mechanizm uzależniania się od jakiejś substancji, a opakowywanie go w jakieś piękne słówka, jak to czyni davix84 to naiwność.
Trudno udowodnić komus, ze jest w błędzie podczas, gdy nawet najwięksi przestepcy do samego końca rzadko przyznają się do błędu, co jednak nie zmienia faktu, że bardzo podoba mi się celność Twoich postów i zreczne przedstawianie argumentów.
Parafrazując Freuda, człowiek w swoim życiu ma jedynie dwie najważniejsze potrzeby (poza fizjologicznymi rzecz jasna): potrzeba seksualna i potrzeba bycia ważnym. Większość działań ludzi pod powyższe potrzeby można zakwalifikować.
dokladnie, tomow ci dostatek, ale co to za frajda zadawac sie z facetem, ktory od razu rzuci ci sie do kolan. lepszy jest jakis buntownik, ktory zyje wedlug wlasnych zasad i ma wszystko gdzies, wlacznie z toba. wlasnie takich facetow wybieraja sobie dziewczyny, ktore potem placza, ze facet je zdradzil, zostawil, nie szanuje itd.
Tak, każda jest inna, ale chyba coś w tym jednak jest, że ciągnie nas do takich właśnie typków...
powiedzmy, ja napisze: mezczyzni sa wyzsi od kobiet. a ty powiesz: ale czemu tak generalizujesz, moj chlopak jest nizszy ode mnie. nie chodzi o to aby ukuc stereotyp i wszystkich zaszufladkowac, tylko zeby wykryc popularne tendencje.