Mnie bardzo rozczarowało. Film w czasie swojego trwania prowokował do stawiania wielu ciekawych i trudnych pytań na temat związków między dwojgiem ludzi. Na przykład:
-czy zapowiedź jednego z partnerów, że nie chce "poważnego" związku usprawiedliwia igranie z uczuciami drugiego?,
-czy wiara w miłość i przeznaczenie przynosi więcej szkody czy pożytku?,
-czemu często te same sytuacje i słowa są przez partnerów odbierane w zupełnie różny sposób?,
-czemu ludzie będący w związku nie mówią wprost o swoich uczuciach?.
Człowiek zastanawia się nad tym w czasie oglądania filmu. Zaczyna odnosić niektóre z przedstawionych sytuacji do własnego życia. Po czym następuje ostatnia scena, która zdaje się zamykać wszystkie pytania.
Według mnie przekaz ostatniej sceny jest mniej więcej taki: "Przeznaczenie i miłość istnieją, a każdy nieudany związek to tylko krok do znalezienia ideału.".Uważam, że ta scena zamyka kwestie, które film powinien pozostawiać otwarte.
A co Wy o tym sądzicie?
Nie zgodzę się z Tobą. Zauważ, jedną rzecz: dziewczyna z którą spędził tytułowe 500 dni miłości miała na imię Summer (Lato). Jak przebiegał ich związek i jak się to skończyło - wiemy.
Dziewczyna którą spotkał przed rozmową o pracę miała na imię Autumn (Jesień). Jak będzie przebiegał i jak to się skończy - wg mnie tak samo. Można podejrzewać, że następna będzie Winter i Spring.
Wniosek po brutalnym zerwaniu z największą miłością życia przypadkowo spotykamy nową największą miłość życia, z która w końcu i tak się rozstaniemy by spotkać kolejną największą miłość życia.
To prawda: imię dziewczyny, którą bohater spotyka w ostatniej scenie wskazuje na taką interpretacje. Nie jestem do niej jednak na sto procent przekonany, a to dlatego że w przypadku Summer od samego początku wiadomo było, że bardzo wiele różni ją od Toma. Tymczasem Autumn nie dość, że też jest z wykształcenia architektem, to na dodatek uwielbia przesiadywać w tym samym parku co bohater i podziwiać te same budynki. Ona, w przeciwieństwie do Summer, podziela jego zainteresowania. Dlatego trudno przewidzieć jak skończy się ich związek.
Zgadzam się z nawiązaniem do pór roku.
Mamy Summer - Summer = Lato: to już wiemy :)
Otóż pole do popisu daje również jej nazwisko FIN, czyli z fr - 'koniec'. Jakby w wolnym tłumaczeniu oznacza 'koniec lata', czyli w tym przypadku burzliwego związku, zachwiań itd a po lecie, jak wiadomo następuje jesień (Tom napotyka na swojej drodze Autumn).
Podoba. Bardzo mi się podoba to nawiązanie do pór roku, pomysł jakże prosty ale daje do myślenia i doskonale go widać w filmie.
Fanką komedii (kilka zabawnych wątków - owszem, jednak co do 'komedii' kłóciłabym się, gdyż nasz bohater przeżywa nie byle jaki dramat wewnątrz siebie) nie jestem, lecz ten film ma w sobie coś, co przyciąga.
Mnie osobiście przyciągnął Joseph G. L po obejrzeniu Incepcji i stwierdzam, że ta ponad godzina spędzona na 500DOS nie była ani trochę stracona i z chęcią powracam do tego filmu w wolnych chwilach, gdyż przyjemnie (ba!) się go ogląda.
pozdrawiam :)
Założę się, że - gdyby zeszli by się razem, w zakończeniu, wszyscy mówiliby, że film jest przewidywalny. Mnie takie zakończenie jak najbardziej pasuje. Przecież te imiona - Summer Fin, Autumn - to wszytsko, bez zakończenia, nie miałoby sensu. Film jest rewelacyjny ;_)