Fajna muzyka, ale fabuła taka sobie. Trochę podobna do "Czerwonej Sonii". Walk z potworami tu nie było, jedynie pojedynki na miecze i magię. Główny przeciwnik - rycerz w żelaznej masce przypominającej czaszkę - pojawia się tu bardzo często i walczy z Atorem.
Ogólnie można obejrzeć, ale moim zdaniem seria Atora jest dużo gorsza od Deathstalkera.