"Sniadanie u Tiffany'ego" to chyba ostatni z tak popularnich filmów, których jeszcze nie 'zremakowano'. Myślicie, że to byłby dobry pomysł? Jeśli tak, kogo widzielibyście w rolach głównych?
Zastrzegam, ze jestem uczulona na Keira Knightley i porównywanie jej do Audrey.
Moim zdaniem krytycy i widzowie nieźle "objechali" by remake tego filmu ;) Tak tak jakby mieli zrobić drugą werjsę "Przeminęło z wiatrem" Tylko po co? Skoro jest już doskonała ekranizajca to po co komu druga? :D No i wiadomo aktorzy musieli by być nieźle odporni na porównywanie ich do poprzednich aktórów. No bo jak tu nue porównywać do Audrey? ;) Spośród gwiazd, które znam to nie widzę jakiś wielkich kandydatów do roli Holly i Paul'a.
Z całym szacunkiem, ale tak jak koleżanka wcześniej wspomniała - niewiele jest aktorów którzy by wytrzymali poprzeczkę postawioną przez np. Audrey.
Jedyne czego tam mogą obecnie dodać, to bardziej "dosłowne" sceny z "pracy" Holly i Paula (moim zdaniem całkowicie zbędne, aczkolwiek pozbawiło by to niedomówień).
Łapy precz od Tego filmu!;) pzdr
Ależ ja nie żądam remake'u! Za bardzo jestem zachwycona tą wersją, żeby móc myśleć o czymś tak głupim. Ale zawsze istnieje ta nutka ciekawości 'co by było gdyby...', 'kto by mógł to zrobić...'.
Nie przeczę, nowa wersja "Breakfast at Tiffany's" narobiłaby sporo szumu i pewnie powstawałaby w atmosferze kontrowersji. Pewnie wszyscy podchodzilibyśmy do niej sceptycznie, a do kina szłoby się już z oczywistą oceną filmu.
Generalnie chodzi mi o różnice między książką a filmem. Adaptacja jest bardzo hollywoodzka, z typowym happy endem, urokliwymi scenami miłosnymi, pięknymi aktorami etc. A gdyby tak w roli Holly obsadzić kogoś bez tego niewinnego spojrzenia? Kogoś z prowokacją wypisaną na twarzy?
Pogdybajmy sobie trochę.
Zachęcam.
Ja się właśnie obawiam pociągnięcia tego filmu bardziej ku książce - zrobił by się bardziej dosłowny, nie mówię że to źle, jednak dla mnie cała moc tego filmu to właśnie ta typowo "hollywoodzka" otoczka.
Po prostu dla mnie ten film to głównie Audrey(no cóż - takie zboczenie;])
Aczkolwiek ciekawe co by z tego wyszło... lecz jak dla mnie - strach się bać.
A no i zapomniałem dodać, że książki niestety nie czytałem (znam tylko niektóre różnice pomiędzy filmem a książką) - i jak narazie, nie mam zamiaru - nie mój rodzaj literatury;)
Uwielbiam Natalie Portman, ale uważam ze nie była by najlepsza do tej roli. I to nie ze względu na aktorstwo bo na pewno byłaby świetna. Tylko że ona bardziej pasuje do ról twardych kobiet.
Remake nie wniósłby absolutnie nic nowego.. jak większość remakeów..
Można by się pokusić o kolejną próbę adaptacji prozy Capote. Bardziej dramatyczną, smutną.. Taką, w której Holly nie znajduje kota.
Ja bym w roli Holly widziała Emmanuelle Beart albo Natalie Portman. Wiem, że założyciel tematu jest "uczulony" na Keirę, ale jak dla mnie jest ona podobna do Audrey.
Hmmm remake, uważam, że poprzeczka została postawiona bardzo wysoko i chyba nie ma odważnego, na próbę przeskoczenia jej. Hipotetycznie jeśli coś takiego miałoby powstać jako Holly najchętniej widziałabym Natalie Portman
czyżby "Śniadanie u Tiffany'ego" doczekało się remake'u?
http://film.onet.pl/0,0,1896179,wiadomosci.html
osobiście uważam, że jest on zupełnie niepotrzebny. wersja z Audrey miała w sobie tyle magii i uroku, że nie wyobrażam sobie nowszej wersji tego filmu z inną aktorką - nikt nie byłby w stanie zastąpić Audrey.
chyba, że historia Holly w remake'u byłaby podobna do tej w książce Trumana Capote. pierwszą przeczytałam książkę i jednak zawsze czułam pewien niedosyt i lekki zawód oglądając film...
ogólnie uważam, że kręcenie tego filmu (jak dla mnie) nie ma sensu. ponadczasowych klasyków nie powinno się ruszać. jestem przeciw!