Grając w rosyjską ruletkę mamy 50% szans na zwycięstwo, jak mamy szczęscie to wygramy raz, jak mamy spore szczęście może sie nam uda 2-3 razy, tymczasem tutaj Nicky pogrywa sobie regularnie i wysyła kasę kumplowi, no sorry, ale najdalej po 3-4 razach byłoby po nim...
Nie lubię w filmach, które są niby realistyczne takich cudów.. :P
Na takim hazardzie zarabia się dużą kasę. Gość mógł wygrać, załóżmy, osiem razy, wliczjąc w tym tą grę kiedy byli więźniami. A biorąc pod uwagę to, że rewolwer ma miejsce na sześć kul ( szanse przegranej: jeden do sześciu ) jest to nawet całkiem realistyczne.
Może nie znam sie na filmach, ale znam sie na matematyce.
Otóż jeżeli ilość komór jest parzysta, a nabój jest tylko jeden, to prawdopodobieństwo wygranej/przegranej jest równe 1/2. Niezależnie od tego czy można załadować 2,4,6 czy 24 pociski do bębenka!
Sytuacja jest niekorzystna dla zaczynajacego ruletkę, jeśli liczba komór jest nieparzysta. Np. dla pięciu komór zaczynający przegra z prawd. 3/5 (zatem szansa na wygraną wynosi 2/5). Analogicznie dla siedmiu wynik: 4/7 i 3/7.
Z tego co wiem to w filmie najpierw kręcono pistoletem, by wylosować pierwszego gracza. W takiej sytuacji niezależnie od liczby komór, szansa na wygraną wynosi zawsze 1/2 (nawet jeśli jest jedna komora i jeden nabój).
Co do tych ośmiu wygranych pod rząd, to szanse takiego zdarzenia też można policzyć i wynosi ona 1/256, czyli ok 0.39%... Kto nie wierzy, niech policzy.
Przyznaje rację panu Giefergowi. Sytuacja mało realistyczna, aczkolwiek prawdobodobna.
PS. Film mi sie nie spodobał, może kiedyś do niego dorosnę.
'Może nie znam sie na filmach, ale znam sie na matematyce.
Otóż jeżeli ilość komór jest parzysta, a nabój jest tylko jeden, to prawdopodobieństwo wygranej/przegranej jest równe 1/2.'
1 nabój, 100000 komór. prawdopodobieństwo 1/2? hm... a to ci...
Ile ty masz lat?10,12?To by sie zgadzało bo w podstawówce kombinatoryki jeszcze nie uczą, nic też dziwnego że do filmu nie dorosłeś...
Toteż studiuje :) musze przyznać, że ciekawy temat sie z tego rozwinął. Dam jeszcze jedną szansę temu filmowi :) a jak sie nie spodoba to za rok jeszcze jedna :d
Film jest bardzo dobry, jest to klasyka gatunku. Jesli ktos nie zna tego filmu to bardzo zle a jesli ktos pisze, ze film jest slaby to jeszcze gorzej :) I nigdy bym nie pomyslal, ze ktos bedzie analizowal prawdopodobienstwo wypalenia pistoleu w rosyjskiej ruletce :))). Proponuje zajac sie moze tanaliza prawdopodobienstwa zaciecia sie karabinu lub pistoletu w filmie wojennym wogole :) Pole do popisu ogromne. A kolega szelest88 cos nie daje znac jak mu poszlo empiryczne sprawdzanie teorii z rosyjska ruletka :) Pozdrawiam
Trochę się nie zgadzam z Twoją analizą matematyczną, mianowicie:
Posiadasz magazynek z miejscem na 6 pocisków. Wkładasz tam jeden pocisk.
Tutaj następują dwie reguły gry:
1) Obydwie osoby strzelają do skutku, wtedy:
Prawdopodobieństwo, że nabój wystrzeli wynosi 1/6, zaś że nie wystrzeli 5/6, czyli Prawdopodobieństwo, że wystrzeli przy drugiej osobie wynosi:
5/6(pierwszemu nie wystrzelila)*1/6(drugiemu wystrzelila) + (5/6)^3(nie wystrzelila pierwszemu, drugiemu i znowu pierwszemu)*1/6(drugiemu wystrzelila) + itd = Suma po nieparzystych: (5/6)^n * 1/6 = 5/11, czyli:
Prawdopodobienstwo, ze się zabijesz jak zaczniesz drugi wynosi 5/11, jak pierwszy to 6/11.
Po osmiu grach masz w najlepszym wypadku szanse: 0,78% - czyli nie jest to niemożliwe, a nawet zdarza sie w ok. 8 na 1000 przypadkow
2. Reguła - najczęściej spotykana: strzela się maksymalnie po 6 razy, wtedy:
Prawdopodobiensto, ze zastrzeli sie osoba pierwsza wynosi: 48,5%
że druga osoba: ok. 40,3%
Tutaj szansa przeżycia w najlepszym przypadku wynosi: 1,6% - znacznie częściej
Reasumując: film wcale nie jest ot tak o zmyśleniem.
Do czego to doszło, żebym liczył prawdopodobieństwo przeżycia, żeby pokazać, że coś naprawdę się może zdarzyć o_O
A kolega szelest88 niech najlepiej szybko coś napisze, bo ten jego post przeraża.
PS. Film dla mnie 10/10, oglądałem go jak byłem w gimnazjum i muszę powiedzieć, że zrobił na mnie ogromne wrażenie, byłem zaskoczony i szczegółami i całością, może dlatego, że podchodzilem do niego bardoz sceptycznie (Łowca Jeleni kojarzył mi się automatycznie z programem przyrodniczym, których nie znosze) Ale była to dla mnie nauczka, że tytuł filmu zdecydowanie nie powinien sugerować nic na temat jego zawartości merytorycznej.
Pozdrawiam,
Benek
Jestem, jakoś nie znalazłem czasu na testy :D Dzięki za troskę :D A Kajtckowi chodziło o sytuację: kręcisz bębenkiem, próbujesz, w razie (nie?)powodzenia podajesz drugiemu, on kręci, próbuje itd. - ktoś faktycznie zginie jako pierwszy, więc na dwie osoby jest prawdop. 1/2 :D To kwestia ustalenia zasad :D
Co do "łowcy Jeleni", to się zgadzam. Film również na mnie wywarł ogromne wrażenie. 10/10. Ale, zaintrygowało mnie inne Twoje stwierdzenie, mianowicie, jak można nie lubić filmów przyrodniczych...?
Oj już nie przesadzajcie, film nie jest zaraz taki nie możliwy. W końcu rozwalił sobie łeb na końcu, nie?
Zresztą, po co bawić się w tak skomplikowane obliczenia.
Jeśli macie 50% komór zapełnionych (1/2) to znaczy, że przy 6 komorach macie po 3 pełne i 3 puste (oh, co za spostrzegawczość). A skoro jest po równi, to można przykład z 6'ma komorami zamienić na monetę z dwiema stronami.
W losowych zdarzeniach prawda jest taka, że zawsze może się zdarzyć, że po rzucie monetą wypadnie 8 razy z rzędu orzeł, jeśli spojrzycie tak na to z tej strony, to nie wyda się wam to dziwne i niemożliwe. Równie dobrze może wypadać na zmianę, bądź chaotycznie. Jako, że w historii ludzkości znane są różne przypadki i okazy szczęścia, to koleś tak naprawdę nie jest niczym fascynującym, skoro wyrzucił 8 razy z rzędu orła (przenośnia)... Zwłaszcza, że gra kończyła się wtedy, gdy jego przeciwnicy rozwalili sobie łeb przed nim... Najwidoczniej nie on miał szczęście, tylko oni pecha :D.
ja nei mogę, ludzi o czym wy w ogóle mówicie?
Jeśli w pistolecie jest jedna kula, gra dwóch gości, to wygra jeden albo drugi - jeden ZGINIE, więc masz 50% szans, żeby wygrać każdą jedną partyjkę, a jeśli tak to nie ma praktycznie szans na to, żeby regularnie w to grać i przeżyć.
Wszelkie wyliczenia na temat tego jaką masz szansę zarobić kulkę przy każdym pociągnięciu za spust są ABSOLUTNIE ZBĘDNE./ bo gra się kończy kiedy ktoś tą kulkę zarobi, czyli ZAWSZE jeden zginie czyli jest 50% szans żeby wygrać. I tyle.
można na to patrzeć na dwa sposoby przez kolegów przedstawione, ale wy juz o tym dyskutujecie, to ja spasuję. Proszę was o jedno, nie używajcie nazwy pistolet i rewolwer zamiennie, bo są to dwie zupełnie inne bronie.
jest prostsze rozwiazanie - mistrzostwa swiata zbiraja 32 druzny, ale nawet jakby bylo ich 128 to w trybie picharowym znajdziemy mistrza, ktory nie przegra zadnego meczu - nawet jesli kazdy bedzie mial szanse 1/2 ;)
Stary, co ty masz do mnie? Przecież o tym samym mówimy, że liczenie jest zbędne oO... i przecież mówię, że 1/2 więc 50%, więc w czym problem?
to, ze przez caly film siedzialem przed tv i nie zastanawialem sie nad swiatem rzeczywistym, a po odejsciu od filmu, jeszcze dlugo nad nim myslalem i do niego wracam pamięcią. To było dobre, bardzo dobre.
hhhmmm a to dziwne spostrzezenie.. nie wiem jak inni ale ja nie potrzebuje filmu zeby zastanawiac sie nad "rzeczywistosicią" "swiatem" "bytem" "zyciem" itd. na codzien o tym mysle w jakim g#wnie zyjemy, nawet jak wsiadam do autobusu na uczelnie, jak ide po chodniku i mijam ludzi, jak patrze na lux auta a obok ludzi ktorzy grzebią w smieciach itd.. w sumie to mnie denerwuje to czemu tak jest ale nie w tym rzecz.. film traktuje jak cos co mi pozwoli uciec od codziennych problemow i uciec od tej jak to napisales "rzeczywistosci"..po co ma mi przypominac ze jest zle jak wiem ze jest zle i po co ma dalej mnie pogrązac w frustracji? ja sie meczylem przez bardzo dlugie prawie 3 godziny tego filmu..:(
To oglądaj same komedie romantyczne i filmy typu "jak zarwać 16-tkę przed maturą by się rozprawiczyć" (czyt. amerykańska zapiekanka)...
ppfff..nie musisz mi proponowac co mam oglądac bo mam swoje zdanie na ten temat.. a to co napisalem to nie byl atak tylko moja opinia.. nie bede Ci sie odgrywał czy złośliwie odgryzał bo to kulturalny portal tylko prosze napisz mi co takiego magicznego jest w tym filmie.. przekonaj mnie i w taki sposób mnie zgas bo ja nie mialem na mysli obrazania fanow tego filmu.. po raz kolejny sie pytam Was fanow tego filmow ktorzy tak go dobrze oceniacie co w nim jest takiego poruszającego.. a co do Ciebie to nie musisz mi niczego proponowac bo nie prosilem Cie o to..sam wiem co lubie oglądac
Cierpienie fizyczne jak i psychiczne spowodowane wojną w Wietnamie wręcz wypływa z filmu... Trochę sentymentów i refleksji, a zobaczysz piękno.
UWAGA SPOILER
Mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz. Dlaczego Michael po otrzymaniu 3 kul w rewolwerze nie zaczął od razu strzelać do oprawców, tylko najpierw strzelił sobie w głowę, by później to samo musiał zrobić Nick? Postanowił załatwić ich dopiero w drugiej kolejce. Po co to ryzyko, jeżeli szansa, że obaj dotrwają do rozpoczęcia drugiej kolejki wynosi 25%?
Można to wytłumaczyć tym, że gdy Michael proponował żółtką żeby włożyć do komór 3 naboje oni coś podejrzewali... więc dookoła miał mnóstwo spluw.
Po pierwsze faktycznie można to tłumaczyć tym co powiedział Darek. Mike tymi dwoma pustymi strzałami chciał uśpić czujność żółtków, choć i tak dość łatwo dali się nabrać na banalny fortel.
Po drugie najwidoczniej stwierdził, że skoro rozpoczyna grę i (być może)trafi na jedną lub dwie puste komory nie zdąży zabić wszystkich strzelając od razu (wcześniej jest scena kiedy dokładnie ich sobie wszystkich policzył, według moich spostrzeżeń trzech uzbrojonych, dwóch śpiących plus mistrz ceremonii, razem sześciu) i ubzdurał sobie, że lepiej zaryzykować i pierwszy strzał oddać do siebie. Oczywiście Nick również musiał oddać samobójczy strzał, żeby rewolwer mógł wrócić do Mike'a. Zaryzykował i udało się. Mało prawdopodobne, ale możliwe.
Po trzecie na wszystkie tego typu rozważania trzeba wziąć poprawkę związaną ze stanem psychiki obecnym w takiej sytuacji, dalekim od normalnego. Trudno odgadąć co w takich okolicznościach myślą ludzie i czy w ogóle coś myślą. Nawet jeśli Mike uczył się w szkole rachunku prawdopodobieństwa to nie wiem czy wtedy go zastosował. Poza tym nawet kalkulatora ze sobą nie miał.
A według mnie szansa na przetrwanie obu pierwszej rundy wynosiła 33% prawda ? (przynajmniej dwie pierwsze komory na sześć musiały być puste).
Mike'owi załadowano 3 naboje do sześciokomorowego bębenka. Zatem połowa komór była pusta połowa pełna. A więc szansa, że trafi na pustą wynosiła 1/2. Dokładnie taką samą szansę miał Nick. 1/2*1/2=1/4 czyli 25%. Czyż nie?
Co do zachowania Mike'a, to od biedy można go tłumaczyć stanem psychiki. Jednak zupełnie do mnie nie przemawia drugi podany przez Ciebie powód. Przecież prawdopodobieństwo trafienia na pustą komorę po zaliczeniu pierwszej kolejki jest dokładnie takie samo jak przed. I oczywiście zmniejsza się szansa dotrwania do tej drugiej kolejki.
Poza tym wydaje mi się, że łatwiej jest zrobić z siebie wariata w oczach Wietnamczyków - i w ten sposób uśpić ich czujność - tuż po zażądaniu 3 kul niż po minięciu pierwszej kolejki.
Mylisz się kolego, a to dlatego, iż najprawdopodobniej nie zauważyłeś, że to była taka inna wersja ruletki, w której rewolwer ładowany jest tylko raz, a więc z każdym kolejnym strzałem prawdopodobieństwo przeżycia maleje. W takim układzie, wydaje mi się, że prawdopodobieństwo przetrwania pierwszej rundy wynosiło, tak jak napisałem, 33% (2/3=33%)
Skoro oficjalnie zostaliśmy kolegami, to mogę być z Tobą całkowicie szczery.
2/3 nie równa się 33%
Kwestia druga. Skąd pewność, że rewolwer po każdym ruchu nie był przeładowywany? Podczas sceny w chatce ciężko to stwierdzić, jednak w końcowej części filmu wyraźnie widać system każdorazowego przeładunku rewolweru. Stąd można wysnuć wniosek, że podobnie było w chatce. Niby dlaczego miałoby być inaczej? Poza tym każdorazowy przeładunek bębenka nie jest konieczny w wyrównaniu szansy kolejnego gracza. Wystarczy jego zakręcenie.
Załóżmy jednak, że masz rację i rewolwer był ładowany tylko raz, a bębenek nie był kręcony. Cóż to za przedziwna matematyka dała Ci wynik 33% szans dotrwania do drugiej rundy strzałów? Jeżeli zaczyna Mike i połowę komór ma pustych a połowę pełnych, to szansa na jego przeżycie równa się 3/6. Jeśli Mike przeżył i rewolwer nie był przeładowany, ani bębenek kręcony, to Nick ma 2 komory puste i 3 pełne, na które może trafić. Zatem jego szansa przeżycia wynosi 2/5. W związku z tym, szansa, że obaj przeżyją pierwszą kolejkę wynosi w takiej sytuacji (3/6)*(2/5)=6/30=1/5=20%.
Co prowadzi do wniosku, którym nie będziesz zachwycony. Jeśli nie przeładowano rewolweru ani nie kręcono bębenkiem szansa na przeżycie obu panów jest mniejsza niż gdyby to uczyniono. Różnica wynosi 5%.
Dziękuję za uwagę.
Tak to prawda, 2/3 nie jest równe 33%. Mój błąd, miało być 2/6=33% (6 to liczba wszystkich komór, 2 - liczba komór na które mógł trafić pierwszy gracz aby obaj przetrwali pierwsza rundę).
W kwestii drugiej jest tak jak już mówiłem. Mistrz ceremonii załadował bęben a potem jeńcy mieli grać aż do pierwszego trupa, przekazując sobie rewolwer bez żadnego kręcenia. To była taka inna wersja tej diabelskiej gry. W scenie w Sajgonie, owszem, grali normalnie, to jest kręcili beben przed każdym strzałem. W scenach z jeńcami było inaczej i nie ma tu wątpliwości. Widziałem ten film już tyle razy, że prawie każdą scenę znam na pamięć.
No, to kiedy już stałem się takim samochwałą, przejdźmy do matematyki, bo widzę że trochę błądzisz. Wytłumaczę to tak, jest sześć kolejnych komór, w tym trzy puste - 1,2,3 i trzy pełne - 4,5,6 (to jest oczywiste, rewolwer był tak załadowany, że Mike oddał kolejno trzy strzały). Aby obaj przetrwali pierwszą rundę Mike musiał trafić na komorę 1 lub 2. Żaden rachunek prawdopodobieństwa w przypadku Nicka nie ma sensu, ponieważ przypominam, że kolesie oddawali tam strzały naprzemian z kolejnych komór, bez kręcenia bębnem. Skoro tak, to prawdopodobieństwo trafienia przez Mike'a na komorę 1 lub 2 wynosiło 33%, nieprawdaż?
W przypadku każdorazowgo kręcenia bębnem prawdopodobieństwo przetrwania przez obu pierwszej rundy wynosiłoby, tak jak mówiłeś, 25%.
Czy mógłbyś zdradzić skąd pochodzi Twoja wiedza o braku kręcenia bębnem podczas gry w chacie? Na razie mam dwa wytłumaczenia:
1. Masz inną wersję filmu.
2. Jesteś jednym z Wietnamczyków, który tam był i jednak przeżył, by nam o wszystkim opowiedzieć.
Zmobilizowałeś mnie do przyjrzenia się tej scenie ponownie, i w żadnym ujęciu nie można dostrzec czy "krupier" przeładowuje rewolwer lub kręci bębenkiem. Ale od czego mamy inne zmysły. Chciałbym abyś zwrócił uwagę na charakterystyczne kliknięcie między strzałem Mike'a a Nick'a. Pojawia się ono w ujęciu kiedy po prawej stronie kadru widzimy twarz Nick'a, a po lewej kierownika zamieszania. Z mimiki jego twarzy i ruchów głowy można wysnuć wniosek, że właśnie kręci bębenkiem. Do tego dochodzi wspomniany dźwięk dynamicznego włożenia bębenka na właściwe miejsce. Według mnie, oba te czynniki rozwiewają wszelkie wątpliwości.
W tym miejscu muszę Ci podziękować. Nie miałem pewności co do kręcenia bębenkiem zanim nie zmobilizowałeś mnie do dokładnego przyjrzenia się tej scenie. Teraz ją mam.
Sprawa kolejna, którą czuję się w obowiązku wyjaśnić. Napisałeś, że po załadunku bębenek zawiera 3 kolejne komory puste i trzy pełne. Skąd to wiesz? Przez moment zacząłem nawet podejrzewać, że to Ty byłeś tym "krupierem". Jednak ta teza nie może znaleźć potwierdzenia, bo owy "krupier" został dzięki Mike'owi czynnym uczestnikiem gry, ku swemu wyraźnemu zdziwieniu.
Nie miej zdziwiony był w szczególności jego mózg, który nie spodziewał się u siebie tak nagłej i niezapowiedzianej wizyty ciała obcego.
Zatem jeśli nie jesteś byłym członkiem Vietcong'u i masz tę samą wersję filmu co ja, to nie możesz zabronić naszemu bohaterowi załadunku naboi do różnych, wybranych przez siebie komór. Wówczas, prawdopodobieństwo dotrwania obu graczy do drugiej rundy wyniesie bezsprzecznie 25%.
Uff. I pomyśleć, że podobne rozumowanie biedny Mike musiał przeprowadzić na miejscu.
Ależ dywagacje. Nie sądziłem, że można ten epizod na tyle sposobów rozważać. A jednak ...
Potwierdzam Twoją opinię. Po strzale Mike'a mistrz prawdopodobnie kręci bębnem, wcześniej słychać jak podnosi rewolwer ze stołu a potem kliknięcie w momencie kiedy na ekranie widać samego Nicka i dwie lufy karabinów (Ty opisałeś to troche inaczej więc co do tego czy mamy tę samą wersję filmu nie mam pewności, ale czy możliwe żeby się różniły?)Natomiast co do tego, że mnie tam nie było, a tym bardziej, że nie byłem kierownikiem zamieszania, nie mam watpliwości.
A zatem, jeśli to faktyczna wersja, prawdobodobieństwo przejścia przez pierwsza rundę wynosiło istotnie 25%.
Co ciekawe natomiast, po strzale Nicka nie słychać bębna, a przecież gdyby zakręcił pewnie jednak byłoby słychać, więc wydaje się ze regulamin był trochę nieprecyzyjny.
Prawdopodobnie dwie pierwsze kule odpalone były kolejno po sobie. Co do trzeciej nie da się stwierdzić, bo strzał padł dopiero po chwili.
Przypuszczana przeze mnie do tej pory wersja, tzn. trzy naboje po kolei i bez krecenia bębnem chyba najlepiej tłumaczyła by zachowanie Mike'a, inne trochę gorzej.
A co do mistrza ceremonii i jego zdziwienia, to chwilę wcześniej Mike obiecał mu, że zginie, więc nie powinno to być dla niego zaskoczeniem.
To tłumaczyłoby też, że mistrz zginął jako pierwszy chociaż, co prawda znajdował sie najbliżej, ale, jak mi się wydaje był jedynym nieuzbrojonym. Nawet śpiący rycerze byli nieuzbrojeni. Aha i napisałem wcześniej, że chłopaczków było sześciu, a ostatnio naliczyłem już siedmiu. I co Ty na to wszystko ?
Zgadzam się głównie z tą częścią Twojej wypowiedzi, w której Ty zgadzasz się ze mną, z pozostałą się nie zgadzam. A więc jedziemy:
Z podanego przez Ciebie opisu wnioskuję, że Twoja wersja filmu posiada mniejszy stosunek szerokości ekranu do jego wysokości. Mówiąc po ludzku mam wersję szerokoekranową, i u mnie po lewej stronie kadru widać smutną twarz mistrza ceremonii podczas przeładowywania rewolweru dla Nicka.
Nieprawdą jest, że po strzale Nicka nie słychać kliknięcia bębenka. Tym razem jest on jednak słabiej słyszalny, gdyż w kadrze nie mieści się już "pan smutna twarz", a kamera koncentruje się na emocjach Nick'a. U mnie, w momencie kliknięcia bębenka pojawia się napis "Tak, pokażemy im". Ponadto, w poprzednim ujęciu (kamera na Mike'a) twarz krupiera śmiga mi po prawej stronie kadru i zachowuje się ona tak jak poprzednio. Czyli wzrok w dół i ruchy głowy jak przy załadunku. Zatem muszę tu się wstawić za naszym bohaterem - był uczciwy, trzymał się regulaminu. Ze świecą szukać takiej sumienności u naszych urzędników.
Teraz omówimy zdziwienie krupiera po otrzymaniu niespodzianki między oczy. Owszem, Mike go ostrzegał, ale czy ten go zrozumiał? Na poliglotę nie wyglądał. Poza tym gdyby Mike miał podejrzenia co do ich znajomości angielskiego, to nie pozwalałby sobie na wypowiedzi w stylu "Za pięć minut nas tu nie będzie" czy "Tak, pokażemy im". W końcu miał na celu uśpienie ich uwagi, a takie teksty z pewnością temu nie służą. Załóżmy jednak, że pan smutna twarz zasłużył na swój przydomek, bo naoglądał się za dużo amerykańskich filmów wojennych, i od widoku potęgi armii amerykańskiej posmutniała mu twarz na wieki. Jeżeli rzeczywiście był kiedyś kinomanem, to mógł tu i ówdzie natknąć się w kinie na słowo "kill" czy "motherfucker", opcjonalnie na pełne zdanie: I kill you motherfucker. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy. Czy on wyglądał na kinomana?
No i na deser liczba chłopaczków. Otóż ja naliczyłem ich dziesięciu! Podczas ostatniego pojedynku ciężko jest tylu znaleźć, ale widać ich podczas pojedynku Steve vs Mike. Najlepiej jest ich policzyć, podczas wyprowadzania Steve'a:
- 3 zostaje przy stole
- 2 ciągnie Steva'a
- 2 podnosi klapę
- 2 ciągnie kolejnego zawodnika
- 1 robi browar
To oczywiście nie oznacza, że wszystkich było na pewno 10-ciu. Jedyne co mogę tu stwierdzić, to to, że było ich przynajmniej 10-ciu.
Po przeprowadzeniu tak szczegółowej analizy nasuwa mi się jeszcze jedna myśl. Michael powinien od razu po załadowaniu mu 3 kul do bębenka rozwalić tych cholernych żółtków i nie zawracać nam głowy.
Tak. Żółtków jest przynajmniej 10. Podczas pojedynku Nicka i Mike'a widać mordy tylko czterech securitas, ale widać też pięć karabinów no i oczywiście dwóch śpiących plus mistrz. Przy akcji Stevena obok mistrza siedzi jeszcze jakiś, według mnie niech to będzie konsultant albo w ostateczności obserwator z ramienia ONZ. Póxniej już go nie ma. Tego od browara u mnie widać tylko prawą rękę.
Mam jeszcze inne wątpliwości. Jaki był harmonogram rozgrywek. Prawdopodobnie system pucharowy, tzn. przegrywający odpada (to chyba jedyna opcja), ale czy czy wygrany czekał na kolejnego zwycięzcę czy od razu podstawiali mu kolejnego śmiałka. W filmie było to trochę zagmatwane, chociaż na pewno mieli jakieś zasady np. konsultant huknął południowca za unikanie gry, a Stevena za postawę nie fair ukarali tymczasowym wykluczeniem z pojedynku.
No i jeszcze, co stało się z tym poturbowanym jeńcem którego wyciągnęli przed pojedynkiem Mike'a i Nicka.
Kliknięcia bębna po strzale Nicka nie udało mi się usłyszeć, ale może mam niezbyt wyraźną dźwiękowo wersję.
A tę pierwsza rundę można by tłumaczyć że Mike chciał właśnie skołować trochę żółtków, stąd te uśmieszki, rechoty i gadki typu "you and me!", a poza tym mógł też grać na czas. Może czekał aż coś się stanie np. helikoptery ostrzelają szałas albo żółtkom znudzi zsie zabawa. A kiedy uznał, że prawdopodobieństwo przetrwania drugiej rundy jest mniejsze niż pokonanie dziesięciu w większości uzbrojonych kolesi, przy pomocy jednego połowicznie naładowanego rewolwera i być może dwóch zdobycznych karabinów, wybrał to drugie wyjście.
Siedzący przy stole obserwator rzeczywiście wydaje się pełnić taką właśnie funkcję. Miałbym jednak pewne wątpliwości co do ramienia, w imieniu którego występuje. Moim zdaniem może to być przedstawiciel WZRR. Wskazywałyby na to czerwone naszywki na kołnierzyku, charakterystyczne dla działaczy Wietnamskiego Związku Rosyjskiej Ruletki. Podczas pojedynku Mike vs Nick owego działacza rzeczywiście nie ma już przy stole. Jednak jeden ze śpiących securitas (ten po prawej) zadziwiająco go przypomina. Mundurek ma co prawda rozpięty i nie widać czerwonych naszywek, ale z lewej kieszeni wyraźnie wystaje mu formularz (druk 1056D), który każdy obserwator WZRR musi wypełnić po rozegranym pojedynku. Ponadto zaśnięcie działacza podczas nudnego pojedynku nie może dziwić, zważywszy na ilość pojedynków, jaką taki działacz musi w życiu obejrzeć.
Duchową nieobecność owego działacza widać również po zachowaniu sędziego głównego. Gdyby tamten był obecny, to sędzia nie mógłby pozwolić sobie na łamanie narzuconych przez WZRR wytycznych i załadować Mike'owi trzech kul do rewolweru.
Podzielam Twoje wątpliwości co do systemu rozgrywek. Wiemy co się dzieje z przegranym i wiemy co czeka uczestników łamiących przepisy. Jednak faktycznie ciężko jest sprecyzować dalsze losy zwycięzcy. Co prawda Mike, po pojedynku ze Steve'm został z powrotem oddelegowany na ławkę rezerwowych, ale - jak pamiętamy - ten pojedynek zakończył się faulem, i być może zasady taką sytuację regulują inaczej. Dodatkowe wątpliwości budzą słowa Mike'a wypowiedziane do Nick'a, tuż po włączeniu przez sędziów technicznych do gry poturbowanego żołnierza. Powiedział: To oznacza, że będziemy walczyć przeciwko sobie. Zatem mógł przypuszczać, że już nikt więcej nie wróci do poczekalni i do kolejnego pojedynku zostaną wzięci obaj. Mógł też zakładać, że najpierw zostanie wzięty jeden z nich - i będzie musiał wygrać swój pojedynek - a dopiero później drugi. Jednak wówczas nie denerwowałby się tak bardzo, kiedy techniczny przyszedł tylko po Nick'a.
I tu pojawia się kolejna wątpliwość. Jak udało się Mike'owi namówić technicznych by pozwolili mu zagrać z Nick'iem. Być może było tak, że pozostali oni głusi na siłę jego argumentów, a Nick musiał przed pojedynkiem z Mike'em wygrać swój półfinał, lecz tego nie widzieliśmy.
Jeśli tak faktycznie było, to łatwo można wytłumaczyć dlaczego tego półfinału nie obejrzeliśmy. Po prostu musiał być na tyle nudny, że to właśnie podczas jego rozgrywania zasnął omawiany wyżej obserwator.