Współczesny katalog siedmiu grzechów głównych - analiza ikonograficzna filmu "Siedem" Davida Finchera Michał Stankiewicz
"
Cave, cave, Dominus videt" [1]
Film
"Siedem" z 1995 roku w reżyserii
Davida Finchera to we współczesnej kulturze audiowizualnej bodaj jedyna spójna i przekonująca próba stworzenia nowego katalogu siedmiu grzechów głównych. To opowieść o świecie, w którym grzech prowadzi żywot nieśpieszny i szeroko akceptowany; gdzie jest naszym sąsiadem i towarzyszem ? bardzo rzadko wrogiem. W owym świecie pojawia się złowrogi kaznodzieja, a zbrodnia staje się drogą do zbawienia.
Film ten, uchodzący w opinii widzów za dzieło kultowe, był trampoliną do wielkiej kariery nie tylko dla
Finchera, ale też dla wschodzącej wówczas gwiazdy
Brada Pitta (wcielił się w rolę detektywa Millsa). W filmie wystąpił także kapitalny
Morgan Freeman w roli doświadczonego detektywa Somerseta oraz
Gwyneth Paltrow jako żona Millsa. W rolę Johna Doe, nieuchwytnego mordercy, kaznodziei i męczennika, o którym będzie jeszcze okazja wspomnieć szerzej, wcielił się
Kevin Spacey. Dla spotęgowania wrażenia tajemniczości tej postaci twórcy postanowili nie umieszczać go w czołówce filmu, aby nie zdradzać widzom tożsamości mordercy.
Zadaniem szczególnie ciekawym jest zbadanie nowych dróg interpretacyjnych katalogu grzechów głównych oraz poszukanie odwołań i wzorców w klasycznej ikonografii i literaturze, które w pewien sposób byłyby semantycznie spójne z tym, co proponują nam twórcy ?Siedem?: reżyser
David Fincher oraz
Andrew Kevin Walker ? autor scenariusza, docenionego m.in. przez Brytyjską Akadmię Filmową (BAFTA), który nota bene wcielił się w pierwszą ofiarę Johna Doe.
Siedem dni, siedem morderstw, siedem grzechów... Owa magiczna cyfra w filmie pojawia się jeszcze w kilku innych sytuacjach: w scenie początkowej widzimy na przykład, że wszystkie numery budynków zaczynają się od siódemki, natomiast kiedy w kulminacyjnej scenie John Doe wysiądzie z samochodu i zapyta o godzinę, detektyw Somerset odpowie: ?19:01? ? sześć minut później, o 7:07, pojawi się natomiast kurier z makabryczną przesyłką dla detektywa Millsa...
Bezimienne miasto jako parabola grzesznego świata Miejscem akcji
"Siedem"jest współczesne miasto ? pełne przemocy i nieszczęścia, niemal ciągle skąpane w szarości deszczu. Jego bezimienność podkreśla, podobnie jak w opowieściach Kafki, paraboliczność historii.
David Fincher wykreował niezwykle sugestywny obraz świata, w którym swobodnie panoszy się grzech. Dodać należy, że jest to także świat bezustannej walki dobra ze złem ? walki jakże nierównej, jak się później przekonamy. Jeśli rzeczywiście rację miał Wolter, pisząc w swoim "Kandydzie", że zło istnieje na Ziemi, to jego ucieleśnieniem mogłoby być właśnie takie, parabolicznie przedstawione miasto.
Chociaż film powstawał głównie w Los Angeles i Filadelfii, twórcom udało się uniknąć jakichkolwiek skojarzeń z tymi, świetnie znanymi przecież widzom na całym świecie, miejscami. Skrupulatnie więc zasłaniano nazwy ulic i miejskie reklamy, unikano także kadrowania miejsc charakterystycznych. Pozostały zatem banalne, typowe dla całych Stanów Zjednoczonych kamienice, gmach biblioteki, siedziba posterunku policji... Wszystko oczywiście skąpane w strugach deszczu, rozmyte mgłą i miejskim smogiem ? niczym sfumato[2] na słynnym obrazie Leonarda da Vinci nie pozwala na określenie tożsamości. Niepozorne miejsce, o które nikt tak naprawdę nie dba, jest bodaj najlepszą sceną dla tego krwawego kryminału.
Kilka szczegółów doskonale odzwierciedla ?niespokojność? miasta: scena, w której Somerset wsiada do taksówki i zza okna obserwuje leżącego na chodniku i miotającego się w konwulsjach człowieka. Kiedy taksówkarz zapyta detektywa, dokąd chce jechać, ten odpowie: "jak najdalej stąd". Podobnie, kiedy chwilę później Somerset odwiedzi dom Millsów, który wydaje się być oazą spokoju, azylem na tym nieprzyjaznym, grzesznym terenie. Jednak i tam obecne jest ziarno chaosu ? za sprawą przejeżdżających nieopodal pociągów. Natomiast w jednej z początkowych scen, kiedy Somerset leży w swym łóżku i próbuje zasnąć, otrzymujemy zaskakujący, stereofoniczny przegląd fonosfery wielkiego miasta: mknące na sygnale karetki, kłótnie pod blokiem, szczekanie psów, odgłos tłuczonego szkła. Detektyw spokojnie uruchomi wydające miarowy odgłos wahadełko i zamknie oczy...
Powyższe sytuacje podkreślają "piekielność" tego miejsca, jego notoryczną brzydotę i wrogość. Żona Millsa niemal na każdym kroku podkreśla, że nienawidzi tego miejsca, a przesłuchiwany w jednej ze spraw sutener na pytanie, czy lubi to, co robi, bez wahania i z rozbrajającą szczerością odpowie: "Nie, nie lubię. Ale takie jest życie, prawda?"
Życie jest marnością... Ta posępna prawda prowadzić nas będzie przez cały film.
Johnathan Doe ? morderca doskonały Jeśli w Stanach Zjednoczonych policja zatrzymuje osobę o niezidentyfikowanej tożsamości, to nadaje jej imię ?John Doe?. Gdyby polski tłumacz
"Siedem" chciałby być przesadnie skrupulatny, to morderca nazywałby się zapewne "Jan Kowalski". Bezimienność mordercy doskonale współgra z bezimiennością miasta ? to mogło wydarzyć się nie tylko wszędzie, ale także i sprawcą mógł być każdy. Znamienne, że Doe skrupulatnie ścina z palców wierzchnią warstwę naskórka, dzięki czemu nie zostawia żadnych śladów swej obecności na miejscach zbrodni. Jego przebiegłość i precyzja działania jest niemal chirurgiczna: w końcu odebrał staranne wykształcenie, jest człowiekiem niezwykle oczytanym i, co ciekawe, religijnym: podczas oględzin domu detektywi znajdą na półkach opasłe tomy, m.in. św. Tomasza, św. Augustyna, "Boską Komedię" Dantego i "Opowieści Kanterberyjskie" Chaucera. Miejsca morderstw Doe ozdabia zaś cytatami m.in. z "Raju utraconego" Miltona czy "Kupca Weneckiego" Shakespeare?a.
Doe jest nieuchwytny nie tylko ze względu na swoją starannie wypracowaną anonimowość, ale także z powodu niezwykłej umiejętności zacierania wszelkich śladów i mylenia tropów. W jednej ze scen Somerset, w niemal filozoficznym monologu powie: "Zbieramy szczątki. Gromadzimy dowody, analizujemy, księgujemy to wszystko i odnotowujemy czas zdarzeń. Potem układamy w porządne małe kupki i wkładamy do teczek. Może przydadzą się nam kiedyś w sądzie... Zbieramy diamenty na bezludnej wyspie, przechowując je na wypadek naszego ocalenia. Nawet najbardziej obiecujące tropy z reguły wiodą do innych".
Przestrzenią, w której porusza się Doe jest więc bez wątpienia kultura wysoka, co w pewien sposób sprawia, że jego działania mają znamiona racjonalności. On sam uważa, że tych siedem ofiar to ?dzieło jego życia?, a we współczesnym świecie nie ma innej możliwości przemówienia do ludzi, jak przyłożenie im w głowę kowalskim młotem.
Warto zatrzymać się w tym punkcie i przyjrzeć bliżej wizji świata, którą roztacza przed nami Doe ? samozwańczy wybraniec Boży, który zstąpił do naszego świata, aby przykładnie ukarać tych, którzy za nic mają katalog siedmiu grzechów głównych. Uważa on, że współcześnie mamy do czynienia z powszechną akceptacją grzechu ? akceptacją właśnie dlatego, że owe grzechy stały się powszechne. Rozbicie prawa na świeckie i religijne spowodowało, że zbrodnie takie jak obżarstwo czy pycha otrzymały status zaledwie ludzkich przywar. Świat jest doszczętnie zdeprawowany, "na każdym rogu czai się grzech".
Rolą Doe?a jest natomiast obrócenie tych grzechów przeciw grzesznikowi. Koncepcja ta posiada jednak kilka słabych punktów: pierwszy ukazuje w filmie detektyw Somerset, kiedy pyta mordercę, dlaczego czerpał przyjemność z torturowania ofiar, skoro jest boskim pomazańcem. Doe po chwili milczenia nie daje przekonującej odpowiedzi. Czyżby więc jednak był tylko zwykłym mordercą? Problemem jest także sam katalog grzechów w chrześcijaństwie ? grzechów popełnianych powszechnie, ale nie niosących ze sobą realnej kary. Siedem grzechów głównych to bowiem zaledwie początek ludzkiego ignorowania praw Bożych. Mamy przecież jeszcze dziesięć przykazań, grzechy ciężkie i śmiertelne. Czy także za nie należałaby się światu kara? Być może zrobi to już ktoś inny? Kolejny "boski pomazaniec" o aparycji psychopatycznego mordercy. Być może jednak... od czegoś trzeba było zacząć.
Zło jest w
"Siedem" anonimowe ? pozbawione wyrazistej twarzy psychopatycznego mordercy, jakich dziesiątki przewinęły się przez filmowe ekrany przez ostatnie dwie dekady. Ukrywa się pod postacią bezimiennego, szarego człowieka ? podróżującego z nami środkami komunikacji, odwiedzającego te same parki i restauracje. Owa nieoczekiwana bliskość jest najbardziej przerażająca. Doe nie jest duchem zamieszkującym średniowieczny zamek, ani nie umarłym z pobliskiego cmentarza, nie dzierży w ręku wielkiego haka i nie ma ubrania splamionego krwią dziesiątek ofiar; poprzez swą nieokreśloność brutalnie wkracza w sfery, w których do tej pory czuliśmy się zupełnie bezpieczni.
Filmowy katalog grzechów głównych W
"Siedem" zrezygnowano z klasycznej chronologii występowania grzechów głównych, obecnej w katechizmie. Należy jednak pamiętać, że w dziejach było co najmniej kilkanaście różnych klasyfikacji grzechów głównych, zależnych od aktualnej sytuacji historycznej i, mówiąc nieco kolokwialnie, moralizatorskiej koniunktury. Kolejność zaproponowana przez twórców filmu, czyli: obżarstwo, chciwość, lenistwo, nieczystość, pycha, zazdrość, gniew, jest w historii pism religijnych niespotykana, można więc ją odczytywać jako próbę uaktualnienia i uwspółcześnienia katalogu grzechów głównych. Od zawsze było bowiem tak, że kolejność występowania grzechów głównych miała ścisły związek z trendem, jaki obowiązywał aktualnie w kulturze. I tak na przykład u Dantego i Chaucera pierwsza była pycha (jako grzech najlżejszy), natomiast dwa najcięższe przewinienia to nieczystość i obżarstwo. W późnym średniowieczu natomiast to właśnie pycha ? rozumiana jako bunt przeciwko Bogu ? wymieniana była na końcu [3]. Odpowiedź na pytanie, czy uszeregowanie zaproponowane przez twórców
"Siedem" jest w tym kontekście uprawomocnione wymagałoby głębszych studiów nad kondycją współczesnego, rozumianego globalnie społeczeństwa.
Przystąpię teraz do krótkiego omówienia każdej pozycji w katalogu grzechów głównych, według ?filmowej? chronologii, kładąc nacisk na ich semantyczne związki z klasyczną ikonografią i literaturą.
1. Obżarstwo "Otyły człowiek. Odrażający typ, wstający z trudem. Gdybyś zobaczył go na ulicy, śmiałbyś się z niego z kolegami. Gdybyś zobaczył go jedzącego, nie skończyłbyś swojego posiłku" ? tak charakteryzuje swą pierwszą ofiarę John Doe. Widzimy potężnego mężczyznę siedzącego przy stole. Ręce i nogi ma spętane drutem kolczastym, obok stoi wiadro z wymiocinami. Twarz zanurzona w misce spaghetti. W szafkach ? zapasy jedzenia na co najmniej kilka tygodni. Nieszczęśnik nie miał więc wyjścia ? musiał jeść tak długo, jak kazał mu to robić Doe. Późniejsza sekcja zwłok wykaże na skroni ślad po lufie pistoletu. Mężczyzna zginął z powodu krwotoku wewnętrznego ? w trakcie swego ostatniego posiłku zemdlał z przejedzenia i został kopnięty w brzuch przez swego oprawcę.
Nie jest to zwykłe morderstwo, jakich zapewne co najmniej kilka zdarzyło się tego dnia w mieście, które jest sceną tego dramatu. Ofiara guli nie ma możliwości odkupienia swoich win ? John Doe był bezwzględny i wyrachowany. Ofiara nie tylko wymiotowała, ale także oddawała pod siebie mocz i kał. W dantejskim trzecim kręgu piekielnym żarłocy, pilnowani przez Cerbera, zmuszeni byli do leżenia z głową w błocie, jedząc własne odchody. Bezustannie padający deszcz potęgował tylko doznawane cierpienia. W innym miejscu natomiast Dante pisze, że żarłocy są zmuszeni do ciągłego chodzenia pod kaskadami, z których spływa woda, skazując się na bezustanne picie[4].
Z niezwykle podobną sytuacją mamy do czynienia na obrazie "Gula" Petera Bruegla. Tutaj jedzą już wszyscy: ludzie, zwierzęta i rozmaite potwory. Kilka szczegółów wydaje się także mieć związek ze sceną obżarstwa w filmie: oto po lewej stronie demon przytrzymuje głowę wymiotującemu pijakowi ? zapewne robi miejsce na kolejną partię "uczty". Po prawej stronie leży monstrualna ryba, której z przejedzenia pękł brzuch. Przy stole w centrum obrazu trwa biesiada, jednak wydaje się, że jedzą głównie ludzie, a demonom przypadła rola gospodarzy; dbają przede wszystkim o zaspokojenie potrzeb swych gości: jeden z nich donosi na talerzu kolejną porcję jedzenia, drugi ? odkraja płat mięsa, a trzeci ? podtrzymuje mieszczce dzban z trunkiem...
Ważna jest tutaj sytuacja przymusu: zarówno biesiadnicy z obrazu Bruegla, jak i pierwsza ofiara Johna Doe nie mieli wyboru ? zostali skazani na nieustanne pojenie i karmienie, a ich jedyną winą było łakomstwo. W średniowieczu, zapewne jeszcze w czasach przeddantejskich, zwykło się przestrzegać ludzi przed obżarstwem, roztaczając przed nimi wizję niekończącej się uczty, która trwać będzie po ich śmierci w piekle[5]. Wydaje się, że Doe wcielił się właśnie w postać jednego z brueglowskich demonów: zadbał nie tylko o zapewnienie odpowiedniej ilości pożywienia w postaci spaghetti (trzeba przyznać, że "uczta" była dość monotonna), ale też o wiadro potrzebne w razie niedomagania ofiary. Dowiadujemy się także, że w czasie trwania "wielkiego żarcia" Doe musiał pójść do sklepu, aby dokupić jedzenie: czyż nie działał jak demon usłużnie donoszący u Bruegla kolejne porcje?
"Rzecz nie w tym, by się zagłodzić na śmierć lub umrzeć z przejedzenia. Rzecz nie w tym, by się pławić w dostatku, ale też nie w tym, by cierpieć z biedy. Biblia powiada, że człowiek nie powinien być ani bogaty, ani biedny, bo bogacz szydzi z Pana, a biedak Panu złorzeczy"[6].
Meden agan. Podobnie głosi inskrypcja na obrazie Bruegla: "Wystrzegaj się pijaństwa i obżarstwa, których nadmiar czyni, iż człowiek zapomina o Bogu i o sobie samym".
2. Chciwość "Po nim był prawnik. W cichości ducha pewnie mi dziękowaliście.? ? powie później Doe. Następnego dnia dochodzi do kolejnego makabrycznego morderstwa. Ofiarą jest prawnik Eliah Goud ? człowiek, który całe swe życie spędził na kłamstwie, dbając wyłącznie o własne korzyści materialne i nie zważając na to, czy staje w obronie złodziei, gwałcicieli czy ludzi rzeczywiście niewinnych. Mężczyzna zginął z powodu ubytku krwi. Miał ranę ciętą na brzuchu, obok stała rzeźnicka waga do mięsa. John Doe zadał Gouldowi makabryczne pytanie: która część twego ciała jest niepotrzebna? Następnie, wraz z wagą, postawił przed grzesznikiem zadanie niemożliwe: miał wykroić ze swego ciała dokładnie funt mięsa ? bez kości, chrząstki i krwi. Najpewniej gdyby mu się to udało, Doe sprowadziłby pomoc medyczną; prawnik otrzymał więc możliwość odkupienia swej winy ? bardzo mglistą rzecz jasna, ale gdyby nie ona, to najpewniej nie zdecydowałby się na krojenie swego własnego ciała.
Motyw "funta mięsa" zaczerpnięty jest z "Kupca Weneckiego" Shakespeare?a, w którym żydowski lichwiarz Szajlok spisał z biedakiem Antoniem kwit na pożyczkę znacznej sumy pieniędzy, a w razie niemożności spłacenia żyd zaproponował, że weźmie funt mięsa dłużnika. Kiedy czas spłaty długu minął, Szajlok domagał się spełnienia złożonego przez Antonia zobowiązania. Doszło do rozprawy sądowej, w której ostateczną wykładnię prawa dała dziedziczka Porcya:
"Gotuj się zatem rżnąć mięso: nie przelej
Krwi ani kropli; pomnij też nie wyrżnąć
Ani mniej, ani więcej niż funt spełna;
Bo gdybyś wyrżnął mniej lub więcej trochę,
Niż funt okrągły, gdyby niedowyżka
Albo przewyżka miała, ściśle biorąc,
Być o dwudziestą część skrupułu lżejsza.
Lub cięższą; gdyby się różniły szale
Chociażby tylko o szerokość włosa:
Umrzesz, i mienie twe pójdzie w sekwester"[7].
Szajlok często postrzegany jest jako uosobienie chciwości, bezwzględny wierzyciel, który domaga się spłaty długu ? jakkolwiek makabrycznie miałby wyglądać.
W swym eseju pt. "Saligia"
Czesław Miłosz pisze, że literatura stroni od stawiania wulgarnego pytania "Kto z czego żyje, kto jest za co płacony?"[8]. W
"Siedem" autorzy zapytać się o to najwyraźniej nie bali. Zamierzony skutek - uczulenie nas na rozmaite formy chciwości, która współcześnie otrzymuje społeczne przyzwolenie. Rodzi się ona bowiem wtedy, kiedy zarabianie pieniędzy czy, mówiąc ogólniej, szeroko pojęta chęć pomnażania dóbr staje się celem samym w sobie, gdy nie bacząc na zewnętrzne okoliczności ślepo dążymy do posiadania jak największego kapitału. "Pieniądze (...) zniewalają, gdy nie chcę, ale muszę całe życie spotykać się z klientami albo urzędnikami skarbowymi, którzy kontrolują mnie przez kilka miesięcy i są wrogo nastawieni"[9].
Druga ofiara Johna Doe była winna bezsensownej chęci gromadzenia kapitału bez względu na okoliczności. Prawnik powinien bowiem stać na straży prawa, być nie tylko sumieniem oskarżonego, ale także sumieniem społeczeństwa; nie dążyć do uniewinnienia swego klienta, kiedy wątpi w jego niewinność, bo w ten sposób, kierowany prozaiczną żądzą otrzymania jak najwyższego honorarium, zdradza samego siebie gwałcąc fundamentalne poczucie sprawiedliwości.
3. Lenistwo Zarówno na słynnym "Stole Mądrości" Boscha, jak i na "Desidii" Pietera Bruegla lenistwo nie jest przedstawianie po prostu jako zwykłe "nicnierobienie", ale jako apatia, życiowa pustka i beznadzieja. Na obydwu obrazach widzimy ludzi znudzonych, przygnębionych. Jak zauważyła Janina Ochojska, "lenistwo nie kończy się jedynie na zaniechaniu codziennych obowiązków. Ma również głębszy wymiar: człowiek leniwy nie rozwija się duchowo..."[10]
Podobnie i w
"Siedem" ? kolejną ofiarą Johna Doe jest niejaki Theodore Allen, pospolity kieszonkowiec i handlarz narkotyków, który od zawsze miał problemy z prawem. W filmie przedstawiony jest jego skrócony życiorys, który jest ważny dla zrozumienia rozmiaru jego grzechu. Allen zostaje znaleziony przykuty do łóżka. Dzięki starannej opiece swego oprawcy jest wciąż żywy, pomimo że jego ciało znajduje się już w stanie rozkładu. Późniejsze badania lekarskie potwierdzą w ciele Allena obecność rozmaitych medykamentów, które umożliwiły doprowadzenie jego ciała do tak skrajnego stanu; lekarz natomiast uzna, że pacjent "ma papkę zamiast mózgu". Człowiek leniwy to ten, który się nie rozwija: nie trenuje ani swego intelektu, ani ciała. Nie jest zaś tajemnicą, że narządy nieużywane zanikają... Najpewniej do tego właśnie dążył Doe.
Na szafce obok leżą zrobione Polaroidem zdjęcia ofiary, przedstawiające kolejne stadia niszczenia jego ciała. Pierwsze zdjęcie zostało wykonane dokładnie rok wcześniej ? wyraźny znak, że policyjni detektywi są przez Doe?a wodzeni za nos i weszli do pokoju Allena dokładnie wtedy, kiedy chciał tego morderca.
Osoba, która nie bierze odpowiedzialności za swoje życie, która swoim działaniem czyni więcej złego niż dobrego, popełnia grzech lenistwa ? czyli zaniechania swych codziennych powinności na rzecz działań zupełnie zbytecznych. Znamienne, że właściciel kamienicy, w której mieszkał Allen przyznał, że kiedyś ciągle miał problemy z tym lokatorem, a teraz ? co miesiąc czynsz wpływa w terminie i żaden sąsiad się na niego nie skarży. Słowem: wzorowy lokator przykuty do łóżka i podtrzymywany przy życiu dzięki skomplikowanej maszynerii...
"Bezczynność osłabia siły i wysysa energię, aż człowiek nie nadaje się do niczego" ? głosi inskrypcja pod "Desidią" Bruegla. Theodore Allen zostaje ukarany za prowadzenie jałowej egzystencji, której zaprzestanie (czy może lepiej ?zawieszenie?) raczej ludzi cieszy niż martwi. Przez ten rok nikt z jego najbliższych nie zgłosił doniesienia o zaginięciu, nie pytała o niego rodzina, przyjaciele, opieka społeczna, a dla właściciela mieszkania stał się najlepszym klientem. Doe, nazywający Allena pogardliwie "handlującym narkotykami pedałem" pokazuje jak bardzo był on bezużyteczny we własnej społeczności.
Sprawą interesującą jest natomiast fakt, że w "Boskiej Komedii" ludzie leniwi karani byli za swój grzech... ciągłym bieganiem po czwartym tarasie czyśćca. Ci, którzy byli leniwi za życia mogą zmazać swój grzech jedynie poprzez bezustanny ruch po śmierci[11]. Najwyraźniej jednak ta koncepcja niezbyt dobrze pasowała do nadrzędnej idei filmu ? obrócenia grzechu przeciw grzesznikowi.
4. Nieczystość "Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup i je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła"[12].
Trudno się dziwić, że nieczystość ? najbardziej "cielesny" grzech w całej palecie grzechów głównych ? także w filmie
Finchera przedstawiany jest w aspekcie seksualnym. Oto prostytutka wykonuje swoją usługę w zaciszu jednego z pokoi domu publicznego. Nagle przerywa im wtargnięcie Johna Doe. W jednej ręce trzyma pistolet, a w drugiej... pas ze sztucznym penisem zakończony ostrym jak brzytwa nożem. Doe mierząc raz w jedną, raz w drugą osobę każe klientowi nałożyć pas i dokonać aktu penetracji. Mężczyzna, z obawy przed utratą życia, posłusznie wykonuje jego polecenie...
Agenci Somerset i Mills bardzo szybko zjawiają się na miejscu zbrodni. Klient, który stał się oprawcą prostytutki nadal tam jest. Krzyczy. Nie może uwierzyć w to, co przed chwilą zrobił. Na drzwiach wejściowych do pokoju napisane jest krwią słowo "Lust".
Ważne jest też samo miejsce przestępstwa: nocny klub ? współczesna siedziba rozpusty. O ile jeszcze kilka wieków temu seks obecny był jedynie w miejskich burdelach ? teraz przeniósł się do dyskotek, w których bawią się nastolatki. Sama nieczystość to jednak nie akt seksualny, ale jego oderwanie od wszelkiej duchowości i zmysłowości. Na obrazie Boscha mamy parę kochanków, której towarzyszy błazen ? symbol pustki. Dookoła rozrzucone są instrumenty muzyczne, świadczące o porzuconej cnocie.
Wszelkie przygodne kontakty seksualne są więc z definicji nieczyste, grzeszne ? są rozrzuconymi okruchami chleba, którymi nie sposób się najeść. To zaledwie preludium ? czy może lepiej ? namiastka prawdziwej uczty. "Namiastka jest przeciwieństwem prawdziwego bogactwa. Pan Bóg tak pomyślał nas, ludzi, że pełne bogactwo erotyzmu można ofiarować i przyjąć, kiedy cały człowiek, wraz z duchową stroną, z sercem, oddaje się innemu człowiekowi na zawsze. Wszystko inne jest namiastką, czyniącą nieczystym serce człowieka. Namiastką będzie więc dyskotekowy flirt, przelotny wakacyjny związek, nie mówiąc już o brutalnie odartym z jakiegokolwiek ludzkiego wymiaru przygodnym seksie"[13].
John Doe postąpił w przypadku prostytutki niezwykle okrutnie, ale działał przecież wedle nakazów Chrystusa. Na nieczystość nie ma bowiem żadnych skutecznych półśrodków: w tej materii działać trzeba radykalnie i usunąć ze swego ciała tą część, która jest powodem grzechu..
Na obrazie przedstawiającym Luxurię u Bruegla znajduje się postać mężczyzny, który odcina sobie własnego penisa, aby w jego miejsce wstawić nowego: zapewne grubszego i dłuższego. "Akt samokastracji staje się w ten sposób aktem ilustrującym skutki własnej lubieżności, pogłębione absurdalną próbą naprawienia nieodwracalnego zniszczenia zdrowia" [14].
5. Pycha "W języku angielskim, co ma swoje konsekwencje kulturowe, istnieje tylko jedno słowo: pride. (...) Duma może człowieka rozpierać, rozsadzać. Pycha nadyma. Anglosasi mówią potocznie: >he is full of himself< - ktoś jest pełen siebie"[15]. W dzisiejszym, przepełnionym kultem pięknego ciała, świecie w poszukiwaniu personifikacji pychy niemal bez zastanowienia sięgniemy po rozmaite celebrities, które bez żadnych zahamowań godzinami same rozprawiają o sobie.
Piątą ofiarą Johna Doe jest "kobieta o tak ohydnym wnętrzu, że nie mogłaby żyć, gdyby nie jej uroda zewnętrzna". Doe rozprawia się z nią wyjątkowo okrutnie, pozostawiając jej jednak możliwość uratowania swego marnego życia. Kobieta została postawiona przed dramatycznym wyborem i, dopełniając niejako obraz własnej pychy, wybrała śmierć niż życie, które ofiarował jej morderca.
Agenci Somerset i Mills znajdują ofiarę leżącą na luksusowym łożu. Jej twarz jest straszliwie zmasakrowana, ale zabandażowana ? z pewnością aby spowolnić nieco upływ krwi. Doe odciął kobiecie nos, żeby już nigdy więcej go nie zadzierała. Do jej prawej ręki przykleił słuchawkę telefoniczną, do lewej ? opakowanie środków nasennych. Ofiara mogła więc dokonać wyboru: zadzwonić po pomoc, przeżyć i żyć później z oszpeconą twarzą albo zażyć pigułki nasenne i skrócić swe cierpienia... Przy ścianie za poduszkami umieszczony jest jej portret, choć równie dobrze mogłoby być to zdjęcie ? współczesny substytut lustra, klasycznego atrybutu pychy.
Cały przedpokój, na drodze od łazienki do sypialni, zalany jest krwią. Jedna z usuniętych scen filmu pokazywała, jak Doe wchodzi do domu swej ofiary i zastaje ją właśnie w łazience, kiedy z uwagą wpatruje się w swoje własne odbicie w lustrze. Następuje ściemnienie i przeraźliwy krzyk. Później widzimy już tylko potwornie zakrwawioną umywalkę...
W "Opowieściach kanterberyjskich" Chaucera zawarte jest studium średniowiecznej próżności i pychy, która jest nierozerwalnie połączona z rozpustą. Najpoważniejszym zarzutem jest tzw, ?pycha serca? ? arogancja, pogarda dla innych ludzi, udawana dobroć, przechwalanie się, narcyzm. Najpewniej ofiara, kobieta o "ochydnym wnętrzu? posiadała powyższe cechy. Bo któż, jeśli nie klasyczny narcyz, wiesza sobie w sypialni swój własny portret?
6. Zazdrość i 7. Gniew Już w średniowieczu podkreślano związki zazdrości z gniewem. Zwykło się je nawet określać jako ?córki diabła?. To właśnie wspomniana para grzechów była przyczyną biblijnego morderstwa Kaina. Także w "Boskiej komedii" obydwa kręgi czyśćca sąsiadują ze sobą. W
"Siedem" występują w tak głębokim powiązaniu, że gdyby omawiać je osobno, to istniałoby ryzyko zatarcia znaczenia któregoś z nich.
Po ujawnieniu zbrodni na młodej kobiecie John Doe postanawia oddać się w ręce policji. Wchodzi na posterunek z zakrwawionymi rękami, krzycząc, że jest tym, którego od kilku dni bezskutecznie szukają. Jednak, jak się później okaże, krew na jego rękach nie jest krwią ofiary "pychy". Doe spokojnie i bez emocji prosi o rozmowę ze swoim adwokatem; po raz kolejny daje do zrozumienia, że w tej grze tylko on rozdaje karty: informuje detektywów, że powinni się spodziewać jeszcze dwóch ciał, a jedynym sposobem na dotarcie do nich jest wycieczka kilkanaście kilometrów za miasto na zupełnie wyludnioną prerię. Nie mając właściwie żadnego alternatywnego wyjścia Mills i Somerset przystają na propozycję mordercy.
Podczas podróży samochodem Mills wdaje się w niepotrzebne dyskusje z Doe ? nazywa go psychopatą i pospolitym mordercą, na co ten odpowiada gniewną tyradą na temat współczesnego, grzesznego świata. I zdradza nam całe swoje przesłanie. Pozostaje tylko czekać na, zaproponowane przez niego, ostateczne rozwiązanie całej historii.
Kiedy dojeżdżają na miejsce, Doe prowadzi detektywów kilkadziesiąt metrów w głąb prerii. Jest podekscytowany ? wie, że dosłownie za kilka minut jego dzieło będzie ukończone. Po chwili pojawia furgonetka kurierska. Mills pozostaje przy Johnie Doe, a detektyw Somerset wychodzi na spotkanie dostawcy. Ten informuje go, że ma przesyłkę dla Davida Millsa...
"Zawiść ma swoje źródło w pożądaniu. Przestrzegają przed nim przykazania IX i X dekalogu. Ale skutek, że czegoś nie mamy, to jeszcze nie zawiść. Grzech pojawia się dopiero wtedy, kiedy życzymy sobie, aby również ktoś inny tego nie miał"[18]. Wydaje się, że dokładnie taki mechanizm zazdrości zadziałał w wypadku Johna Doe. Kiedy bowiem Somerset zajęty był kurierem i jego przesyłką, ten zaczął opowiadać Millsowi o porannej wizycie w jego domu: "Odwiedziłem twój dom dziś rano... kiedy wyszedłeś. Próbowałem roli męża, próbowałem zakosztować życia prostego człowieka. Nie udało się. Więc... Wziąłem sobie na pamiątkę... Jej śliczną główkę".
Jest taka opowieść, wedle której święty Marcin spotkał kiedyś na swej drodze skąpca i człowieka zazdrosnego. Złożył im propozycję: jeśli jeden z nich o coś poprosi, to drugi zostanie obdarzony dobrem dwa razy większym. Żaden z grzeszników oczywiście nie chciał poprosić o nic jako pierwszy, wywiązała się więc bójka, którą przegrywa zawistnik. Zmuszony do złożenia prośby wpada na pomysł, aby wyłupiono mu jedno oko. Koniec końców ? chciwiec zostaje całkowicie oślepiony... [18] Doe nie mógł znieść szczęśliwego życia małżeńskiego, jakie prowadził detektyw Mills. Był zawistny do tego stopnia, że postanowił odebrać mu to, co miał najcenniejsze ? żonę wraz z nienarodzonym jeszcze dzieckiem. Słowa, które wypowiedział na pustyni wydają się natomiast być parafrazą wypowiedzi Gwido del Duci z "Boskiej komedii":
"Krew moja wrzała zawiścią, gdzie stąpię
w życiu doczesnym, bo dola szczęśliwa
cudza sprawiała, że się w żółci kąpię"[19].
Wedle definicji Arystotelesa, gniew jest żądzą odwetu za doznane cierpienia. Seneka zaś dodaje: "Żadna namiętność nie jest bardziej od gniewu spragniona odwetu i z tego właśnie powodu gniew nie jest zdolny do wzięcia odwetu"[20]. W naszym przypadku, cierpienie Millsa jest wywołane przez zazdrość Johna Doe. Podobnie jak na obrazie Boscha: gniew powala na ziemię roztropność. Odbierając życie żonie detektywa, Doe świadomie przypieczętował swój los. Złożył swe życie na szatańskim ołtarzu gniewu i podczas kulminacyjnej sceny na prerii spokojnie czekał, aż w końcu ?gniew powali roztropność? w duszy Millsa. Nawet detektyw Somerset, który w całym filmie zdaje się być uosobieniem zdrowego rozsądku, nie ma całkowitej pewności co do braku racjonalności postępowania Millsa. Najprawdopodobniej postąpiłby tak samo.
W "Boskiej Komedii" ludzie gniewni zostają skazani na chodzenie po trzecim tarasie czyśćca niemal po omacku ? zaślepieni przez dym pochodzący z ognia ich gniewu. Jest to przykład, jak bardzo zamroczone są dusze tych, którzy poddali się gniewowi... [21]
W pewnym momencie Somerset mówi do swego partnera, że jeśli pociągnie za spust, to Doe ostatecznie zatriumfuje, a jego dzieło się spełni. Cóż jednak z tego, skoro w gniewie nie idzie o to, kto wygra, a kto przegra: liczy się tylko ślepa żądza odwetu. Nawet kiedy Mills wystrzeli już cały magazynek w głowę oprawcy jego żony, to z pewnością nie poczuje ani ulgi ani jakiejkolwiek satysfakcji. Zupełnie zdruzgotany po prostu oddali się w kierunku policyjnej blokady, a przez CB radio rozlegnie się rozpaczliwe "Somebody call somebody!"
Świat po Johnie Doe ? do czego służy grzech? Choć dydaktyczny wymiar filmu jest, zważywszy na samą postać Johna Doe, wątpliwy, to siła jego wyrazu i artystyczny rozmach nie pozwalają przejść obok niego obojętnie. Najważniejsze jest tu upomnienie się o sprawy, które rzeczywiście zostały w dzisiejszym świecie strywializowane: grzechy główne. Pomimo ogromnych przeobrażeń semantycznych w recepcji przedstawień grzechów na przestrzeni wieków, jedno pozostaje niezmienne: ich aktualność i bezdyskusyjna obecność w świecie współczesnym. Trudno bowiem zaprzeczyć istnieniu Pychy, Chciwości, Nieczystości, Zazdrości, Obżarstwa, Gniewu i Lenistwa. Choć na przestrzeni dziejów zmienia się kolejność i ?waga? poszczególnych występków, to wciąż możemy powtórzyć za Wolterem, że ?zło istnieje na Ziemi?. I nie zanosi się na to, aby ten stan zmienił jakikolwiek samozwańczy kaznodzieja w typie Johna Doe.
Skoro jednak na Ziemi istnieje zło, to dlaczego, wedle filozofii Leibniza, żyjemy w "najlepszym z możliwych światów"? Przecież jeśli Bóg jest dobry a zło istnieje, to znaczy, że ów Bóg nie potrafi usunąć zła ze świata, więc nie jest wszechmocny. Jeśli natomiast potrafi usunąć zło, lecz nie robi tego, to nie jest dobry. Na to pytanie ? o tyle istotne, co naiwne ? odpowiedzieć można tylko w jeden sposób: zło istnieje na Ziemi po to, abyśmy mieli szansę dostrzec istnienie dobra.
Analogicznie zatem John Doe, jako człowiek o solidnym wykształceniu, ogromnej erudycji i inteligencji nie jest jedynie "zbrojnym ramieniem Boga", który podąża drogą wytyczoną kilkanaście wieków temu przez Dantego i obraca grzech przeciw grzesznikowi. Poprzez swoją męczeńską śmierć staje się także moralnym drogowskazem: znakiem zakazu wjazdu, nakazem zawracania... Pokazuje, że nawet we współczesnym świecie, który funkcjonuje w niemal całkowitym oderwaniu od sfery sacrum, coś jednak powinno być dla ludzi wyznacznikiem wartości. Na swój, przyznajmy dość makabryczny sposób upomina się o zwrot w stronę wartości. Doe stawia przed nami istotne pytania, na które trudno znaleźć jednoznaczne odpowiedzi. Czy powinniśmy sobie pobłażać popełniając grzech? Na jaką karę zasługują grzesznicy? Dokąd prowadzi świat pozbawiony moralnych drogowskazów?
"Apatia jest dobrym rozwiązaniem. Łatwiej jest uciec w narkotyki, niż radzić sobie z życiem. Łatwiej coś ukraść, niż na to zarobić" ? słowa detektywa Somerseta wydają się być najlepszą odpowiedzią. Znacznie łatwiej otrzeć się o jeden z siedmiu grzechów, niż o jedną z siedmiu cnót.
Film kończy się gorzką konstatacją: "Hemingway napisał: > świat to fajne miejsce. Warto o niego walczyć <. Zgadzam się z tą drugą częścią..." Bo tak czy inaczej ? żyjemy przecież w najlepszym z możliwych światów. Podobno.
Michał Stankiewicz
Autor jest finiszującym kulturoznawcą, miłośnikiem poetyckiego i
zaangażowanego społecznie kina europejskiego; obrońcą popkultury i wróg postmodernizmu. Freelancer, obecny w "branży" od 2004 roku".
**************************************************************
[1]
"Strzeż się, strzeż, Pan Bóg widzi" - inskrypcja słynnego "Stołu Mądrości" Hieronima Boscha
[2]Technikę sfumato wymyślili w XV wieku Leonardo da Vinci i Rafael Santi; polegała ona na miękkim, delikatnym przechodzeniu od barw ciemnych do jasnych i zacieraniu konturu, dzięki czemu nie sposób określić dokładnego wyglądu przedstawianej rzeczy ? tajemnica słynnego, tajemniczego uśmiechu Mona Lisy tkwi właśnie w zastosowaniu sfumato, dzięki któremu nie można precyzyjnie określić wyrazu twarzy kobiety.
[3]Joanna Petry-Mroczkowska,
"Siedem grzechów głównych dzisiaj", Kraków 2004, s. 9.
[4] por. np. Dante Alighieri,
Boska Komedia, Piekło, VI, tłum. Alina Świderska, Kęty 2003, s. 46-49; lub tamże, Czyściec, XXII, XXIII, s. 317-327
[5]Katalog wystawy
"Siedem Grzechów Głównych", Warszawa, 2006, s. 75
[6]
Mistyka i kuropatwa ? rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim, "Tygodnik Powszechny",
http://tygodnik.onet.pl/0,1320352,druk.html (18.05.07r.)
[7]William Shakespeare,
Kupiec Wenecki, tłum. Maciej Słomczyński, Kraków 2000, s. 66
[8]Czesław Miłosz,
Ogród nauk, Kraków 1998, s. 90.
[9]
Gdzie mól i rdza ? rozmowa z Januszem Palikotem, "Tygodnik Powszechny",
http://tygodnik.onet.pl/0,1318683,druk.html (18.05.07r.)
[10]
Świat na mojej głowie ? rozmowa z Janiną Ochojską, "Tygodnik Powszechny",
http://tygodnik.onet.pl/0,1328019,druk.html (18.05.07r.)
[11] por. Dante Alighieri,
Boska Komedia, Czyściec, XVII-XVIII, tłum. Alina Świderska, Kęty 2003, s. 290-299.
[12]
Biblia Tysiąclecia, Ewangelia wg św. Marka 9, 43-47.
[13]Wojciech Jędrzejewski,
Fascynujące zaproszenie. Msza święta krok po kroku, Warszawa 2004, s. 102.
[14]Katalog wystawy
Siedem Grzechów Głównych, Warszawa 2006, s. 61
[15]Joanna Petry-Mroczkowska,
dz. cyt., s. 31-32.
[16]Tamże, s. 41.
[17]Tamże, s. 90.
[18] Tamże, s. 95.
[19] Dante Alighieri,
Boska Komedia, Czyściec, XIV, 82-84, tłum. Alina Świderska, Kęty 2003, s. 277.
[20] Seneka,
Dialogi, Warszawa 1998
[21] por. Dante Alighieri, dz. cyt.,
Czyściec XV-XVI, s. 280-289.