łoo boże, czy istnieje na tym łez padole wściekłości i wrzasku pełnym galerników bez wyobraźni coś bardziej żenującego niż celebryta, który inhaluje smród życia na farmie? okazuje się, że tak: celebryta, który gotuje..
co byłoby zupełnie niestrawne, gdyby nie paris, która najwyraźniej ma poczucie humoru i niejaki dystans zarówno do siebie, jak i do własnego wizerunku nawet - w granicach zabarwionego na różowo czaru oczywiście - sama kręcąc niezłę bekę z tego w czym się tapla..
nadto umiejętnie wizerunek ów wpisuje w narrację, która czyni zasadnym wszystkie te głupawe instrukcje zaczynające się od sakramentalnego "wyciągnij garnek z szafki i napełnij go wodą, potem obierz, umyj i pokrój trzy cebule" powstające dla amerykanów chyba - ta kontrolowana ironia sprawia, że to się jeszcze jakoś daje oglądać w ogóle..