Jak wrazenia?
Mnie zaciekawil i spelnil oczekiwania:-) z pewnoscia przeczytam ksiazke, ale po zakonczeniu serialu, zeby sobie nie psuc przyjemnosci z ogladania.
Reese - jak najbardziej na plus, ta kobieta jest coraz piekniejsza a przy tym naturalna, niestety nie moge tego samego powiedziec o Nicole:-(
Shailene Woodley tez bardzo pasuje mi do granej roli. Obsada wydaje mi sie dobrze dobrana i jestem bardzo ciekawa co bedzie dalej, dlatego prosze bez spojlerow ;-)
Pierwszy odcinek zdecydowanie na plus, aż chce się obejrzeć kolejny. Postać Reese jak na razie najbardziej mi się podoba, ale Shailene też nieźle :)
Reese jak zwykle zauroczyła :) Co do Shailene też zagrała bardzo dobrze. Nicole nie pasuje mnie ten jej styl. Ale co do odcinka, bardzo na plus, chciałbym już kolejny, nie czytałem książki więc nie wiem co się stało, kto kogo zabił itd. kto w ogóle został zabity, bo nie powiedziano, ale z rozmów na komisariacie, domyśliłem się kto był ofiarą, co do sceny gdzie dzieciak Shailene poddusił tą dziewczynkę, nie wiem czy to On, ale dlaczego dziewczynka miałaby kłamać, i tu już mi nachodzi przemyślenie że dzieciak może być dwubiegunowy :) Czy mam rację, to się dowiem później :P
sceny takiej nie było, tylko on został o to oskarżony, a wręcz pokazany palcem :D
Tak sorrki, nie było tej sceny, chodziło mi o to oskarżenie :) A domysły moje są takie że ofiarą jest były mąż Reese.
Właśnie tak dziwnie to zostało pokazane, po jego oskarżeniu przez dziewczynkę została pokażą a ta scena gdzie on lunatykuje i stoi nad swoją mama, tak jakby czasem nie wiedział co robi? Albo po prostu znaleźli kozła ofiarnego już pierwszego dnia.
Nie jednak ja uważam, że faktycznie mógłby to być On. Jednak dziewczyna miała ślady na szyi. Uważam że chłopiec jest dwubiegunowy i że ma jakieś zaniki, w których po prostu nie wie co robi. Tak jak np. Norman z Bates Motel, on też nie wiedział że to robił, bo miał zaniki.
No i czego spoilerujesz?? Daj im się pogłowić i podyskutować, bo to jest na forach filmowych najlepsze. Osobiście czytałam książkę i w życiu bym nie zaspoilerowała nikomu, psując im przyjemność z dalszego zgadywania. Cóż za brak kultury i po prostu chamstwo.
Ajmsory. Nie chciałam. Korzę się. Po prostu musiałam napisać. Więcej nic nie zdradzę - obiecuję.
Spokojnie, wczoraj zakupiłem, już przeczytałem, wszystko wiem :) Co do zabójcy, to myślałem nad tą osobą, ale jednak nie była to osoba którą ustawiłem na 1 miejscu.
Ja tez mam jakieś swoje typy ale chciałabym się mylić;-) dzisiejszy odcinek mocniejszy niż pierwszy i tak mnie wciągnął ze zdziwiłam się ze to już koniec.
Serial osy.pl mam nadzieje, że mnie nie zbanują czy co tam, bo szczerze nie wiem jak to działa tutaj :)
kurcze ja też liczyłam na coś więcej...
jednak dam jeszcze szansę drugiemu odcinkowi
niestety mam to samo. ... w momencie jak liczyłam że moze juz się rozkreci coś po ponad 40min nudy to sie po prostu skonczyło. Może skuszę sie na kolejny odcinek ale wątpię żeby mnie porwał
Ja powiem podobnie, że spodziewałem się czegoś innego - a konkretnie nieco innego klimatu: żywszego, może jakiejś domieszki lekkiego humoru, nie chcę powiedzieć, że jakiegoś czarnego wręcz, coś na wzór z filmu "Very Bad Things", coś w takim stylu powiedzmy.
Niemniej jednak nieraz się przekonałem, że warto obejrzeć coś do końca, a że odcinków tu niewiele, bardzo lubię Shailene, obsada ogólnie ciekawa, to na pewno obejrzę całość.
Mnie tez troszkę brakło humoru jak z Gotowych na wszystko, ale myśle ze Reese ma zadatki na taka Gabi, bo gada co jej slina na język przyniesie i w ogóle nie wazy słów ;-) jak stanęła w obronie Shailene, do Teresy powiedziała ze Shailene jest młoda matka jak Teresa kiedyś;-)
Choć to tez inny klimat niż w Gotowych to przypadł mi do gustu.
"Gotowych na wszystko" nie znam, poza jakimiś zwiastunami pojedynczych odcinków. Nie wiem, czy żałować, czy nie. Nie mów, że bardzo! ;-)
A tak wspomniałem o tym Very Bad Things, gdyż zwiastun Kłamst sugerował jakoby może być tu (kto wie, może będzie, raczej wszystko przed nami), jakieś morderstwo w klimacie czarnego humoru. W tamtym filmie tak właśnie było i tak sobie to jakoś tutaj wyobrażałem, że Reese i Kidman będą zakopywać trupa w ogródku i desperacko zacierać ślady.
O widzisz, a ja Very Bad Things nie znam, ale po Twoim opisie wiedzę podobieństwo do Gotowych, lubię czarny humor podany w takiej formie :-) zapisuje sobie tytuł na liście do obejrzenia :-)
Oj to jak nie znasz, to koniecznie gdzieś to wyłap przy jakiejś okazji. W telewizji dawno nie widziałem, aby gdzieś to leciało, ale, jak powiem, że może aż tak dużo czarnych komedii nie oglądam, to mimo to ta jest po prostu nadal nieprzemijającym mistrzostwem! :-) Pierwszy raz to widząc, konałem ze śmiechu :D
Wiecie co, dla wszystkich którzy mają wątpliwości po 1 odcinku to powiem, że pierwszy odcinek mnie znudził i absolutnie nie wciągnął ale z doświadczenia wiem, że seriali nie ocenia się po 1 odcinku, brnęłam dalej i nie żałuję! Dziś idę kupić książkę, tak bardzo wciągnęłam się w fabułę. Do 6 odcinka oglądałam do nocy, udzieliła mi się niepowtarzalna atmosfera tego serialu a myślami zostałam z nim jeszcze długo po obejrzeniu. Dziś oglądam finałowy odcinek. Jestem bardzo ciekawa. Podejrzeń jest wiele ale nic nie wiadomo na 100%
Mnie właśnie też od początku nie porwał, ale ma w sobie coś intrygującego, więc dam mu szansę ;) Głównie za kawałek Agnes Obel rozpoznany w 1 odcinku. Skoro od początku są takie 'smaczki' w serialu, to dla samej muzyki może warto :)
Na plus: lekko się ogląda i wzbudził ciekawość o co będzie chodzić z tym "morderstwem"(?). Poza tym podoba mi się zaproponowana konwencja i klimat. Piękny widok ze wzgórza z ładnego tarasu. Aż przeszło przez myśl pragnienie znaleźć się tam. Trochę za to ta rola Shailene na razie taka sobie jakoś bez polotu, chwilami wrażenie jakby znalazła się tam przypadkowo i więcej obserwowała, niż miała dać z siebie coś ciekawego. Niewątpliwe póki co Reese na pierwszym planie. Kidman całkiem przyjemnie (po kilku filmach z nią nie myślałem, że jeszcze ciekawie będzie ponownie ją zobaczyć). Zbyt wielu innych przemyśleń jakoś na razie nie mam. Czekam na rozwój wydarzeń i też nie ukrywam, że ciekawe, kto tam zginął. Może matka tej dziewczynki konfabulantki? ;-)
A tak w ogóle odnoszę wrażenie, że chyba za babski serial się zabrałem ;-) Ale co tam. Może rzucę tutaj jakieś inne spojrzenie na to, choćby takie głęboko filozoficzne, że Shailene najładniejsza z nich :-) i będę tego twardo bronił jakby co.
To ja nadal jestem za Reese pod względem urody, choć Shailene wydaje mi się celowo taka jakby pogrubiona czy zaniedbana, wiadomo żeby ukazać różnice między innymi matkami, widać było to choćby w scenie kiedy inna matka wzięła ja za nianie ;-)
I fakt, widoki wprost zapierają dech w piersiach, tez bym tam chciała mieszkać ;-)
Dobre spostrzeżenie z Shailene. Też dokładnie to samo przychodziło mi na myśl, że właśnie jakby taka no - "zaniedbana" może za dużo słowo, ale na pewno nie taka, jak mogłaby być. Ale wiadomo, że celowe.
Wiesz, co do tego stylu życia tam, mam na myśli tę matkę co stała na tarasie, sączyła drinka, tak niewiele potrzeba, aby skutecznie rozbudzić wyobraźnię, by człowiek się tak zadumał przez chwilę, jakby to było tak sobie żyć tam. I wcale nie chodzi o ten przepych, luksusy, a po prostu samo to miejsce dalekie od choćby naszej szarości. Takie Hollywood Hills..., inny świat, nawet jeśli nie tak kolorowy i z problemami, to zupełnie innej natury. Ale po prostu być tam, pod wieczór wyjść sobie na taras, przed Tobą niebo mieniące się kolorami zachodzącego słońca, w tle puścić jakąś czarną muzykę, o niczym nie myśleć i tak po prostu oddychać takim klimatem... :-)
A potem tylko spędzić grono znajomych i dzielić z nimi te chwile.
Jak mówisz, że też reflektujesz na to, to musimy się w przyszłym życiu umówić na taki ciężki los ;-)
Mnie natomiast dziwi tak słaba ocena Shailene na filmwebie. Fakt, oceny tutaj nie są miarodajne, bo zbyt często wystawiane brzez trolii, ale kurde bez przesady. Że niby młoda aktorka to już młodej matki i poważnej roli zagrać nie umie? Dla mnie to bardzo wszechstronna aktorka i do poważnych ról i do grania nastolatek się nadaje. Jednak np na taką Tris bywała momentami wręcz zbyt poważna. Mi się bardzo w tej roli podobała, choć obawiałam się, że taka obsana może ją zmiażdzyć. Według mnie podołała .... przynajmniej patrząc na pierwszy odcinek.
Mnie dziwi i nie dziwi, a to "nie dziwi" to bardziej z tego względu, że i też to co mówisz: trolle, nie trolle, a ja dodam do tego, że niech to choćby będą tylko te inne gusta, albo porównywanie do innych aktorek, albo większe oczekiwania, skoro niektórzy tak dobrze o niej mówią, więc może to rodzić od razu jakiś sprzeciw "eee, bez przesady, aż dobra nie jest". A gdy ktoś uruchomi takie podejście, to szybko się rozwinie w tym negatywnym ocenianiu i stwierdzi, że tak naprawdę, to ona jest bardzo słaba i mogłaby w garderobie pracować, a nie na planie. Różne ludźmi kierują podstawy, aby oceniać innych tak lub inaczej i tak naprawdę najlepszy sposób, to chyba podchodzić do tego z dystansem "ot po prostu ktoś ma takie zdanie, nie pokrywa się z naszym" i w tym momencie dochodzenie obiektywności nie ma sensu.
A mówiąc tak bardziej konkretnie odnosząc się do serialu, to niewątpliwie znalazła się w bardzo doborowym towarzystwie. Gdy siedziała przy stole z Reese i Kidman, to trochę jak szara myszka, jak jakaś uboga krewna, jak (odnosząc to do niej, a nie granej postaci) aktorka początkująca - przyćmiona nimi - blaskiem blond włosów Reese i jej rozgadanego uśmiechu, abstrahując od oczywistego faktu, że wynikało to po prostu z charakteru roli. Z drugiej strony prawdopodobnie Shailene nie pasowałaby tak bardzo do takiej postaci jak Reese, więc właśnie, ktoś tu powie, że no właśnie coś tu się z czegoś bierze i dlatego Shailene gra tutaj taką (na razie) cichą postać - mało wyrazistą, a nie bardziej charakterystyczną, rozgadaną, dla kogoś może ciekawszą, ukazującą większy potencjał aktorski(?)
W roli Tris nie zamieniłbym jej na żadną inną, tak jak i w kilku innych filmach widzianych z nią. Na Kłamstewkach natomiast trzeba odpowiednio spojrzeć po prostu i przede wszystkim mieć świadomość, jak zbudowana jest rola i też widzę to jak Ty, że swoją grą oddaje charakter tej postaci. Raz będzie Tris, raz Hazel, a raz Jane Chapman.
Nawet w tej scenie przy stole Shailene sama mówi ze obie są takie piękne, ona się czuje jakby tam nie pasowała, jest taka onieśmielona. Na pewno tez jest trochę pod wrażeniem przebojowego charakteru Reese, bo Nicole tam raczej taka cicha jest, prawie się nie odzywa.
Wg mnie Shailene ma dobry potencjał aktorski, umie zagrać, na pewno nie jest drewnem i miło się ja ogląda.
Co najlepsze ona tez jest bardzo ładna, uroda nie odbiega od innych, a nawet przebija moim zdaniem teraźniejsza Nicole, ale poprzez fryzure i ciuchy pokazują ja jako taka wersje bardziej "domowej" mamy, przy niej Reese i Nicole sa bardziej eleganckie
Może to być też zasługa jej roli w Niezgodnej.... "Zagrałaś w znanym filmie dla nastolatek, więc nie możesz się nadawać do ról w poważnych dramatach". Uważam, że taka ocena jest bardzo krzywdząca. Zwłaszcza patrząc na ocene gry aktorskiej Zoe Kravitz. Dla mnie np zdecydowanie za wysoka. Zasługa czego? Rzucającej się w oczy urody? Aktorka z niej jest gorzej niz średnia a różnica to aż 8,8 a 5. Mam nadziję, że jednak pow iększej ilości odcinków ludzie się do niej przekonają i zrozumieją, że taka jest specyfika jej roli.
Wiesz, a powiem coś nieco innego w odniesieniu do aktorów/aktorek i tego jak ludzie ich oceniają i za co. Jest niby jasne, że skoro jest to pewien zawód i niesie ze sobą różne emocje, to się ocenia, kto jak dobrze zagrał, jak przekonująco, wiarygodnie, naturalnie, zachwycająco, pokazując większy wachlarz umiejętności od postaci poważnych, po łzy, śmiech i wszystko co ludzkie, każde emocje.
Tutaj w sumie przede wszystkim decydują nasze oczekiwania - czego tak naprawdę chcemy?, czy taka Shailene koniecznie musi być bardzo charakterystyczna w tym co gra, przekazywać całą siebie, aby można było stwierdzić, że jest to na jakimś wysokim poziomie, ciekawe, nie mdłe, nie nijakie, interesujące, dające poczucie, że ona mogła by zagrać każdą postać... I teraz pojawia się pytanie, czy aby potem te niektóre osoby słabo oceniają JĄ, czy rolę jaką gra? Od tego drugiego bowiem nie da się abstrahować. Jako, że bardzo ją lubię i Ty też, to możemy się zastanowić, jakie są te jej role - czy wiekie, ambitne, wymagające nie wiadomo czego. Mamy też Zoe. Czy ona grała lepiej, jest lepszą aktorką? Mówię tak o tym, bo chyba to się jednak bardziej sprowadza do tego, czy po prostu ta się bardziej podoba większości, ta mniej, ta jest sympatyczniejsza w odbiorze, gra ciekawsze postacie i w ciekawszych filmach, trafiających w szersze gusta, itd. Chciałbym Cię przekonać, że na końcu to wszystko i tak nie ma znaczenia. Ważne, że nam się podoba, że ją lubimy, czekamy na filmy z jej udziałem i tak najzwyczajniej przyjemne się ją ogląda cokolwiek by nie grała. I powiem teraz bardzo wprost, że raz, że zupełnie mnie nie interesuje jaką ocenę mają kolejni aktorzy, to wręcz w ogóle nie patrzę na to. Jakbyś teraz tego nie wymieniła i zapytała, jaką Zoe i Shailene mają ocenę, to bym nie wiedział i musiał to sprawdzić.
Ta sama scena mi utkwiła w pamięci i druga kiedy Reese praktycznie płacze przy swoim facecie ze jej ex wygrał bo dzieci się z nim kumpluja, ułożyło mu się życie itp. W obu przypadkach widok zabójczy a one akurat mówią o jakichś bolączkach (Teresa wtedy mówiła ze inne matki jej nie lubią [jednak to przeżywała] i ze zareagowała za ostro po próbie duszenia jej córki). Nie wiem czy to celowe, aby widz pomyślał, kobieto olej takie tozkminy, zobacz jaki masz piękny widok, ciesz się tym co masz, lub dać do zrozumienia, ze niby maja wszystko, a jednak każdy swoje problemy jakieś ma, coś przeżywa i nie jest tak pięknie jak wyglada.
O tej scenie jak płacze to też powiem, że bardzo podobała mi się postawa jej faceta. Równie dobrze przecież mógł się poczuć mocno urażony, faktycznie jak to zostało powiedziane, że jak "nagroda pocieszenia". A on tymczasem wykazał się zrozumieniem, współczuciem, empatią, tą świadomością, że jedno nie wyklucza drugiego, że on w tej chwili może być dla niej najważniejszy, a żal jaki Reese miała do ex jest czymś naturalnym i może nie wpływać na jej stosunek do niego. Nie potrzebna jest tu ani zazdrość, unuszenie się ambicją, ego, ani poczucie, że mogło by to oznaczać, że nie jest dla niej wszystkim.
Co do Teresy, to ona też właśnie taki przykład, jakimi problemami można żyć, jak się nie ma innych (w domyśle jak szary człowiek). Ale powiem Ci, że choć teoretycznie można by jej powiedzieć coś takiego co napisałaś, to z drugiej strony można ją zrozumieć. Jest co prawda jasne, że może większość chciałaby mieć takie zmartwienia jak ona, jednakże w sumie tu też trzeba spojrzeć od tej strony, że no takie ma życie po prostu i w tym momencie problemy innej natury, które choć rodziłyby właśnie takie powiedzenie "oj kobieto, zlituj się, nie bądź śmieszna, ciesz się tym co masz, a masz naprawdę wiele....", to jej perspektywa jest inna, a przez to chyba nie ma co obiektywnie próbować gradować wagi problemów, nawet mając pełne poczucie, że te mniej, a te bardziej, gdyż na końcu ona ma inne, i tamte matki mają inne.
Właśnie jestem po pierwszym odcinku. Mi też bardzo podobała się reakcja partnera Madeline:) Dojrzała postawa, bez histerii, bez obrażania się i poważnych złośliwości charakterystycznych dla wieku nastoletniego a chętnie praktykowanych przez ludzi dorosłych na każdym etapie życia ;D Postawa godna, pokazująca wiedzę gościa o sobie samym, o zdrowym i świadomym zagnieżdżeniu się w sobie, z poczuciem własnej wartości i pewnością co do tego, co czuje się do kobiety i jaką ma się do niej postawę. Zdrowe, dojrzałe podejście z nutką humoru, a jednak poważne, w sensie: z poszanowaniem chwili trudnego dla Madeline tematu i wynurzenia. Perfekcyjne zachowanie się.
Niestety już w trakcie drugiego odcinka stwierdziłam, że to serial nie dla mnie i wycofałam się z niego:) Zbyt ciężki - chodzi mi głównie o postać Nicole Kidman, wierzę Wam, że sprawdziła się w tej roli, ale ja oglądam seriale dla relaksu i jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby oglądać gwałty i to w każdym odcinku.
Polubiłam postać Madeline i jej rodzinę, jeśli ktoś stworzy wideo łączące same ich wątki, dajcie znać:)
Mnie również bardzo zaintrygował pierwszy odcinek :) nie mogę doczekać się kolejnego i z przyjemnością obejrzę, chociażby ze względu na obsadę. Kidman wygląda pięknie i jak zawsze gra na najwyższym poziomie, do reszty Pań również nie mam zastrzeżeń, no może delikatnie do Shailene Woodley, ale daję jej szansę ;)
Obejrzałam już dwa. Jakoś serial mi nie leży. Nie mogę podłapać tego klimatu. Słaby, nie podoba mi się.
Mnie się podoba... Serial myślę spodoba się przede wszystkim osobom które przerabiały któryś z problemów prezentowanych przez bohaterki... Nie mówię, że nastolatki nie zrozumieją... ale na pewno nie przeżywają pewnych rzeczy podobnie jak kobiety że tak powiem doświadczone albo z długoletnim stażem związku i już wiedzą na czym ten świat i związki stoją...
Coś w tym jest, ja przestałam się identyfikować z nastolatkami a zaczęłam z mężatkami i matkami, teraz bardziej taka tematyka jest mi bliższa. Jeśli ktoś ma podobne problemy, przez które przechodzą pary w serialu tez bardziej na nich skupi wzrok.
Po wczorajszym odcinku mam już pewna teorie kto kogo zabił ale nie będę pisać, bo jak się okaże ze to prawda to będzie spojler;-)
Podoba mi się wielowątkowość i z każdym odcinkiem odkrywanie czegoś nowego w charakterze bohaterów. M.in. Renaty, męża Reese, Bonnie.
A odnośnie Bonnie - nie poznałam jej po wyglądzie ze to ona grała w Niezgodnej, wyglada całkiem inaczej.
Podoba mi się muzyka w filmie, w większości nieznane mi utwory, również czołówka jest fajna, taka przyjemna.
Reese gra na nieco sprawdzonych tonach w czym jest świetna i nie można powiedzieć o niej niczego złego. Chłonie się jej grę jak gąbka wodę, kawałek po kawałku, sekunda po sekundzie. Niemniej, dla mnie to Nicole wygrywa pod względem aktorskim w BLL. Postać Celest jakby skrojona pod Kidman, w każdym nawet najmniejszym calu. Wrażliwa, niejednoznaczna, skryta, zagubiona, enigmatyczna, pełna bólu i nadziei w toksycznym uczuciu do człowieka, którego z jednej strony wewnętrznie nienawidzi (i to do tego stopnia że jest w stanie odpowiadać mu niekontrolowaną agresją), ale z drugiej strony kochając go tak silnie że nie potrafi od niego odejść. Idealnie gra na tonach pozornie wolnej, świadomej siebie kobiety, która jednocześnie żyje w przytłaczającej relacji pełnej złości, irytacji, agresji czy nagłości.
Zgadzam sie. Dawno nie widzialam tak dobrej roli Kidman. Reese rowniez dobrze sie sprawdza, jednak uwazam,ze to rola Nicole jest bardziej wymagajaca i widac tu caly talent aktorki.
Kidman skradła ten serial dla siebie. Dosłownie. Stanowi ona główny plan, notabene najbardziej interesujący, gdyż wątek Celeste jest najdynamiczniejszym pod względem emocjonalnym. Nicole tym samym pokazała, dlaczego nadal (pomimo wieloletniej krytyki pod adresem jej talentu i gry) jest cenionym nazwiskiem. Kawałek świetnego aktorstwa włożyła w swoją partię.