Czwarty sezon był świetny. W każdym niemalże odcinku były jakiś zwrot akcji.
Co ciekawe, główny bohater wreszcie nie ulega nowej bohaterce (bardzo mnie to ucieszyło).
Na serial oczywiście trzeba patrzyć z "przymrużeniem oka", bo wychodzenie głównego bohatera z każdej bitwy bez szwanku jest z oczywistych względów niemożliwe, ale jeśli przyjmiemy, że jest to trochę film, trochę bajka, ogląda się to bardzo fajnie. Podobnie zabawnie wyglądają kobiety powalające na polu walki olbrzymich drabów, czy też Beocca, który nie potrzebuje zbroi, bo da sobie jakoś radę...
Wyjątkowo jednak irytuje mnie postać Bridy. O ile wcześniej dało się ją oglądać, to w czwartym sezonie przeszła samą siebie.... Dlaczego?
- mimo ciąży powala kilku wojów naraz
- kiedy dym zadusza napastników w Wessexie ona stoi niczym niewzruszona, no bo rzeczywiście, to jest Brida, wojowniczka, ona jest ponad prawami biologii i fizyki...
- kiedy z umiłowaniem zabija ludzi, bo owszem, ja rozumiem zemstę, ale śmianie się podczas walki jest przerysowane i trąci tandetą...
To oczywiscie moje subiektywne odczucia... powiem tylko, że życzyłem jej śmierci, bo cały czas wydawała mi się po prostu w serialu nienaturalna.... Ja wiem, że pozostałe postacie też są nienaturalne, ale mieszczą się w jakimś kanonie pozwalającym ich akceptować... Jeszcze może bym to jakoś przebolał, ale jej zachowania w połączeniu z ciążą sprawiają, ze nie da się na nią po prostu patrzeć....
Tak poza tym super serial :)
Ogólnie aktorstwo w tym serialu nie jest najwyższych lotów, oprócz głównego bohatera to reszta jest średnia, żeby nie powiedzieć słaba
Bo ja wiem. Uhtred rzeczywiście mocno ciągnie ten serial, ale Alfred też był genialny. Do tego mamy jeszcze niezapomnianych Finana, Beocca czy Leofrica. Myślę, że nie było tak źle, zwłaszcza że bohater zbiorowy rządzi się swoimi prawami. ;)
Przy śmierci Bridy się popłakałem.
Dobrze że aktualnie jestem singlem bo by była siara w wieku 47 lat.
To była jedna z lepszych scen tego serialu moim zdaniem.
a mnie jej nie zal. kogo jak kogo, ale ona mordowala z usmiechem na ustach dla przyjemnosci.
Mi też jej nie żal ale ogólnie scena była fajnie zrobiona bo pokazała m.in. że kiedyś była inną osobą z którą Uhtred był szczęśliwy.
W serialu nie było pokazane żeby była jakoś szczególnie zwyrodniała od dziecka.
Dopiero później wpadła w morderczy szał za który przyszło jej zapłacić najwyższa i sprawiedliwą cenę.
Myślę, że to dość płytkie postrzeganie postaci. Jasne, Brida stała się po części potworem, ale coś ją do tego pchnęło. W jej ostatnim odcinku bardzo widac, że ona cierpi w tym wszystkim co zrobiła i kim się stała, i tego życia nie chciała. Ogólnie bardzo tragiczna postać i od zawsze czuć było między nią a Uhtredem tą nić przywiązania od młodych lat.
Oczywiście, ale tutaj nie chodzi mi o to, że staje się postacią cierpiącą, złamaną, by rzec zepsutą... chodzi raczej o to, że to jej zepsucie, cierpienie, czy złamanie jest przerysowane z przyczyn o których wspomniałem powyżej :P
Oglądam serial drugi raz i jak za pierwszym razem nie lubiłam Bridy, tak teraz zaczynam ją rozumieć i jej współczuć. To postać, której kawałek po kawałku odbierano to, co kocha i w co wierzyła. I za każdym razem pozostawała ze swoją stratą sama.
Najpierw odejście Uhtreda, potem zabójstwo Ragnara Młodszego. Brida związała się z Knutem, który później okazał się współwinnym śmierci Ragnara. Na samym końcu jej córka, Vibeke. Brida z każdym sezonem, po każdym tym nieszczęściu, gorzknieje coraz bardziej.
Uhtred też wiele stracił - Bebbanburg, wielu bliskich. Mógł stać się taki jak Brida - tylko że różnica między nimi była taka, że Uhtred zawsze otoczony był przez przyjaciół (chociażby ojca Beoccę), Brida pozostawała osamotniona w cierpieniu.