Dokładnie, ten film to tylko pomysł, bo cała reszta jest na żenującym poziomie.

Jedyne co zrobiło na mnie wrażenie to Księżyc wiele razy większy niż widzimy go na co dzień.

Po obejrzeniu drugiej części już się prawie załamałem.
Ostrzał księżyca, który ma masę dwukrotnie większą od ziemi ma zmienić jego orbitę? Ciekawe czy cała broń nuklearna, którą ludzkość posiada jest w stanie zmienić orbitę księżyca przy obecnej jego masie w sposób zauważalny a co dopiero obiektu, który ma masę dwa razy większą od ziemi.
Ponadto, gdy lecą na księżyc to wysadzenie ładunku powoduje, że kawałek brązowego karła po prostu wylatuje ze szczeliny i uwalnia księżyc od "ciężkiego" pasażera. Taki "kamyczek" niby ma mieć masę dwukrotnie większą od ziemi i tak po prostu sobie wylecieć? Przecież księżyc powinien zostać odrzucony w drugą stronę z prędkością ze 20 razy większą niż ten kamyczek.
Kompletnym idiotyzmem jest też stwierdzenie, że skoro masa księżyca jest dwa razy większa, to ciężar człowieka na księżycu jest dwa razy większy, tak jakby odległość od środka ciężkości nie miała tutaj znaczenia. I to jeszcze środka, który jest małym kamyczkiem o potężnej masie umiejscowionym w kraterze przy którym lądują astronauci.
Jeżeli autor scenariusza korzystał z pomocy konsultanta do spraw fizyki i astronomii to na miejscu tego konsultanta zażądałbym, by moje nazwisko nie pojawiało się w napisach na końcu, bo było by mi wstyd.
To jest elementarz na poziomie szkoły podstawowej.

Moim zdaniem po prostu zaczęli kręcić bez pomysłu jak to wszystko ubrać w szczegóły, i w efekcie wyszło jak wyszło. Nawet najlepszy ekspert by z tego nie wybrnął.