Taki odcinek dla wszystkich i dla nikogo jednocześnie. Z jednej strony akcja i bitwa powietrzna dla tych głodnych wrażeń i widowiska, z drugiej strony grzebanie w bebechach dla tych co lubują Andora.
Bardzo mi się podoba spojrzenie na Nową Republikę i to uczucie że coś nie do końca jest w porządku. Klimat trochę taki jak u Orwella, tylko bardziej przycukrzony, co tylko podkreśla nienaturalność i tekturowość całego tego systemu. Też to czujecie?