Cholera, bałem się tego serialu.
Pierwsze zapowiedzi sugerowały mroczną opowieść o zabójcy, który w świecie pełnym kolorowych laserków i robocików będzie starał udowodnić widzowi, że Gwiezdne Wojny zasługują na dojrzalszą opowieść. No nie widziałem tego, nie w takiej formie. Seria dla dzieci ma stać się serią dojrzalszą odbiorczo?
I z takim podejściem obejrzałem I odcinek Mandaloriana. Gdy skończyłem, odetchnąłem z ulgą. Disney jednak wybalansował mrok z humorem tworząc serial, który zaczyna pokazywać wśród fanów czego tak naprawdę oczekują od nowych produkcji.
Kiedy mija takie 30 lat, to dzieci stał się dorosłymi, dorośli dziadkami, a dziadkowie pradziadkami. Popkultura również się zmienia, naturalne jest więc oczekiwać, że nasze ukachane dzieci będą dorastały na naszych oczach.
Disney jednak tego nie zrobił. Nie dorósł. Star Wars mają nadal 12 lat, dzieci są zadowolone, chętnie chodzą do kina na przygody Rey i spółki, a my, dorośli widzimy, że nasze ukochane dziecko... nadal pozostało dzieckiem. Nie dorosło razem z nami. Kiedy taki Harry Potter dorastał z każdą częścią, tak Gwiezdne Wojny zatrzymały się w jednym newralgicznym punkcie. Po części rozumiem takie zachowanie. W końcu seria dla dzieci nie jest stworzona by ewoluować w coraz to brutalniejsze klimaty. Marvel sukcesywnie zarabia na świecie tworząc, bądź co bądź, od 10 lat młodzieżowe filmy akcji. Styl tych filmów może nie do końca wszystkim pasować, ale nie można im odmówić tego dziecięcego uroku, kiedy to jako małe brzdące stykaliśmy się figurkami na stoliku wyobrażając sobie jak to Kapitan Ameryka dowala Thorowi.
Star Wars jednak potrzebowały jakiegoś innego punktu zaczepienia. I choć można miesiącami doszukiwać się w The Last Jedi wad, zalet, spierać się czy ten film był genialny, czy gówniany - swoją kontrowersją sprowokował jedną z największych dyskusji na temat tego, co Star Wars ma począć. Czy zostać w swoim punkcie, czy jednak... dorosnąć?
Chyba dzisiaj poznałem odpowiedź. Przeglądając opinie na temat Mandaloriana można odnieśc niemałe wrażenie, że ta produkcja dokonała niemożliwego. Zwróciła na siebie zaniepokojone oczy fanów niezadowolonych z ostatnich poczynań Disneya wobec marki. I ci sami fani, którzy wczoraj wieszali psy na Riana Johnsona i nazywali Disneya korporacyjną sprzedajną dzi*ką, dziś z chęcią dyskutują o serialu, tak jak gdyby ostatnie 4 lata w ogóle się nie wydarzyły.
Czy mam do czynienia z cudem? To raptem 38 minut pewnego serialowego mozolnego łażenia łowcy nagród od celu do celu, prawda? No niekoniecznie. Klimat Gwiezdnych Wojen jest nadal zachowany, choć zdrowo balansuje na granicy bezpiecznego mroku (nadal to Disney który swoją tarczą broni produkcję by zbytnio nie odleciała w gąszcz brudów). Dlatego tak bardzo polubiłem sekwencję odbijania celu przez Mandalorianina i IG-11, dlatego tak bardzo zachwycałem się sceną ujarzmiania groźnego wierzchowca, dlatego tak bardzo doceniłem wprowadzającą scenę w barze. Humor pozwala zdystansować zdrowy odbiór i pokazać, że oglądamy rozrywkowy serial sci-fi!
Jest w tej reżyserii wyczuwalna pewna ukryta epickość kryjąca się w scenach. Jak choćby scena wykuwania blachy w zbrojowni. A sam soundtrack (choć brakuje Williamsowej orkiestry) ambiencyjnie nakierowuje uwagę i pozwala się wczuć.
Dlatego jestem ciekaw w jaką stronę podąży serial. Bo choć ostatnia scena wkracza w niebezpieczny temat mistycyzmu mocy, a dla wielu to jest niemalże święty temat tabu, którego kategorycznie nie wolno ruszać, tak już teraz widoczna jest pewna poprawa i świeżość. Świeżość, która może być czymś, na co Star Wars czekał... wiele lat.
Czekam więc z wypiekami na twarzy na drugi odcinek. Co by nie mówić o serialu, jest dobrze! Nie tylko za sprawą porządnie nakręconego odcinka, ale i emocji jakie wywołuje. Serducho się raduje!
Zgadzam się ze wszystkim. Trzeba wierzyć w Jona Favrau i Dave Filoniego, bo widać, że znają się na swojej robocie. Szczególnie Filoni po rewelacyjnym The Clone Wars. W Star Wars potrzeba właśnie kogoś, kto jest fanem marki jak Dave i wie czego potrzebują odbiorcy. Ryan Johnson i Jar Jar Abrams widać, że są po prostu zatrudnieni do reżyserowania i dlatego ich filmy są jakie są, nie oddają klimatu marki i niszczą jej reguły (niszczenie całej floty na pół dzięki hipernapędowi i babce w różowym). I have spoken :p
The Clone Wars miało swoje momenty, ale było bardzo dziecinne i mało spójne ze światem Star Wars. Tam żaden wątek, żadna postać za którą się brali nie przypominała siebie. No i wskrzeszenie Dartha Maula. Nie ma to jak brać rzeczy z niekanonicznych komiksów i wrzucać je do kanonu.
Dokładnie. Późniejsze sezony mimo, że bardziej dojrzałe i spójne fabularnie miewały już trochę odjechane pomysły. Choćby te 'uczłowieczenie' klonów. Potrafiłem znieść nadawanie sobie imion, ale już późniejsze zmiany fryzur, tatuaże (?!) czy moralne rozterki to była spora przesada i kiepsko wpisuje się w kanon w porównaniu do tego co widzieliśmy w Epizodach II i III. Podobnie ma się sprawa z Rebels, a w szczególności ostatnie odcinki gdzie zaczęto wchodzić na niebiezpieczną ścieżkę innych wymiarów. Choć szczerze w to wątpię to mam cichą nadzieje, że Filoni odbije się od tego typu pomysłów, bo jeszcze trochę i okaże się, że ten 50-latek to młody Yoda, który cofnął się w czasie..
Prawda jest taka, że komiksy Republic poruszyła większość tego co robiło TCW, z znacznie większym wyczuciem co pasuje do świata SW.
Zgodzę się. Choć nie czytałem ich wiele to większość była na zdecydowanie wyższym poziomie od najlepszego odcinka TCW. Np takie The Battle of Jabiim. Chciałbym to zobaczyć na ekranie.
Racja, Battle of Jabiim było świetne. Strasznie chciałbym zobaczyć ekranizację komiksów z serii The Dark Times, to byłaby uczta. Gotowy materiał na scenariusz.
Ale pod szyldem Disneya nie ma na to co liczyć.
Wojny klonów, były wyżej w szeregu kanonu jeszcze za legend, więc jak już to komiksy były mniej ważne (i zawsze tak było)
"Pierwsze zapowiedzi sugerowały mroczną opowieść o zabójcy, który w świecie pełnym kolorowych laserków i robocików będzie starał udowodnić widzowi, że Gwiezdne Wojny zasługują na dojrzalszą opowieść. No nie widziałem tego, nie w takiej formie. Seria dla dzieci ma stać się serią dojrzalszą odbiorczo?"
Tylko, że Star Wars poszło w mroczny klimat już w 1999 roku w serii Nowa Era Jedi, która była czymś pokroju mieszanki Star Wars, Infinity Wara i Gry o tron. Dlaczego? Bo mieliśmy wielkie zagrożenie, z któym walczyły wszystkie ważniejsze postaci świata. Mieliśmy wielkie starcia. I mieliśmy masę postaci która ginęła w tym starciu i masa której życie wywróciło się do góry nogami, a moralność została wystawiona na próbę.
Potem przez lata powstawało wiele mroczniejszych opowieści z Star Wars. Mandalorian po prostu po raz pierwszy pokazał to mainstreemowemu odbiorcy. Ale marka SW już dawno pokazała, że dobrą drogą jest bawienie się elementami tego świata i podejście do niego poważniej i mroczniej
Mrok nie wyklucza bycia serią dla dzieci, nigdzie tak nie napisałem. Mrok można również pokazać dosyć odpowiednio (Patrz Imperium Kontratakuje i Zemsta Sithów) i z umiarem.
Star Wars nie ma osobnego uniwersum na filmy. Wszystko jest jedną całością. Poza tym jak już rozważamy to czym jest marka to powinniśmy znać ją całą, a nie tylko kilka filmów, które są drobnym kawałkiem.
Poza tym to właśnie te książki i komiksy nadały uniwersum taki a nie inny charakter.
"Piszę o filmach, nie komiksach i książkach."
Nie wiem czego tu nie rozumiesz.
To ty nie rozumiesz, że jest TO JEDNO uniwersum, a nie osobny świat. To opowieść transmedialna, więc opowieść tworzy wszystko, a nie tylko film i nie da się oddzielić jednego od drugiego, bo wszytko tworzy opowieść
Da się oddzielić jedno od drugiego, wlasnie to zrobiłem. I zrobił to też Disney kasując stary kanon o tworząc nowy.
Nie da się bo to jedna wielka opowieść.
1. Nie skasował, tylko zrobił drugie uniwersum
2. W nowym uniwersum jest przez to wiele dziur przez to oderwanie.
3. SW nie ma uniwersum filmowego
Jeszcze raz, po kolei małymi kroczkami, bo nadal nie kumasz.
Wielka opowieść - tak, ale filmy są tym dominującym i najbardziej mainstreamowym, DOCELOWYM obiektem, na które chodzą fani. Zauważ, że filmy odnoszą się do książek szczątkowo, wcale, albo w formie easter eggów. Robią wszystko, by były formą uzupełnienia głównej filmowej fabuły, a nie jej docelowym medium.
Dlatego właśnie SW ma swoją główną oś - czyli filmy/seriale - to one przyciągają najwięcej ludzi i są najbardziej impaktywnymi katalizatorami dyskusji oraz wiedzy o SW
I właśnie dlatego można oddzielić jedno od drugiego. Tym bardziej, że rozmawiamy o Mandalorianie, czyli FILMOWEJ wersji SW
"To ty nie rozumiesz, że jest TO JEDNO uniwersum, a nie osobny świat
. To opowieść transmedialna, więc opowieść tworzy wszystko, a nie tylko film i nie da się oddzielić jednego od drugiego, bo wszytko tworzy opowieść"
Dzięki Disneyowi i ekipie która czuwa nad spójnością i wydarzeniami które dzieja sie we wszystkich mediach (komiksy, gry, filmy, książki itp) teraz jest to jedne universum. Jednak jeśli nie pamiętasz to za czasów rządów Lucasa i starego universum to liczyły się tyko tylko filmy.Kanon to były tylko filmy.
Teraz sie to zmienia jednak ciągle jest wyraźny podział filmów od reszty mediów.
"Dzięki Disneyowi i ekipie która czuwa nad spójnością i wydarzeniami "
Bitch please. W universum Disneya nie ma żadnej spójności, nawet na poziomie filmów. Założenie starej trylogii i ep.III operało się na tym, że ukryto potomstwo Vadera na Tatooine i Alderaan, bo słusznie uważano, że Vader nigdy nie powróci do miejsc, które przypominają mu o osobistych tragediach. Więc co robi Disney z Rouge One ?
Umieszcza jego twierdzę na Mustafar...
Proszę... tu nie ma żadnej spójności fabularnej.
OT kończy się pokonaniem Imperium, a Ep.VII ponownie zaczyna się konfliktem z jakimś pierwszym porządkiem...
Cały Ep.VIII to jedna wielkia zamierzona niespójność, niespójnośc postaci Luke'a, prowadzenia scenariusza etc.
Całe universum Disneya przeczy pozostałym trylogiom.
"Tylko, że Star Wars poszło w mroczny klimat już w 1999 roku"
Oprócz NEJ, nie zapominajmy o poważniejszych komiksach z serii republic, legacy, republic commando, kotorów, sci-fi horrorach Schreibera etc. SW to marka dla dzieci, tylko w umyśle kogoś, kto te universum śledzi od najwyżej 3 lat, tak jak użytkownik Nevarius.
Nawet jeśli już ograniczyć się do filmów; czy zemsta sithów w której mamy zceny zabijania dzieci świadczy o tym, że jest to marka dla dzeici ? Moim zdaniem niekonieczne.
Pomijając że dziecko nie zrozumie bardziej skomplikowanych kwestii politycznych prequeli i nawiązań filozoficzno-religijnych OT.
Zgadzałbym się z tym wpisem bardziej, gdyby nie drobny szkopuł - przecież istnieje film Rouge One, w którym pokazano zdecydowanie bardziej dojrzałą odnogę sagi.
po dwóch odcinkach .... serial bardzo dobry. dla mnie to podróż sentymentalna ... czuje się jakby ktoś odnalazł zaginione materiały Lucasa z 78 roku i je zremasterował. Bo ten serial to ta sama estetyka co New Hope. Sposób pokazania świata , klimat .... wszystko. Dla fanów mam dobrą nowinę. Serial na pewno pokaże się w Polsce bo jest wersja zarówno z napisami jak i z dubbingiem. I mam nadzieję , że odcinki kolejne będą dłuższe ...
Zgadzam się, drugi odcinek również nie zawiódł, jestem pod ogromnym wrażeniem!
Wyjąłeś mi to z ust! To samo pomyślałem o materiałach Lucasa :) Po 2 odcinkach jestem oczarowany. Czyli jednak da się zrobić SW z nowoczesnymi efektami, ale za to z klimatem i duchem starej trylogii. Trzymam kciuki za kolejne odcinki!
fajnie to opisałeś (moje uznanie) ale ja aż tak nie jestem związany z SW. Obejrzałem wszystko (kilka razy), grałem prawie we wszystko (a kilka pozycji skatowałem przeokropnie), przeczytałem całą serię (a niektóre pozycje to i 10 razy chyba) ale nadal, nadal nie mam aż takiego związku uczuciowego z tym światem. Oczywiście - jestem szczęśliwy, że powstał ten serial ale dlatego, że jestem fanem sf. Dlatego wszystkie filmy star wars (no..oprócz epizodu 1 bo trochę za dużo lukru w lukrze) mi się podobały. Osobiście wolałbym by całą siłę kinomatografia skierowała na przeniesienie na ekrany serii Honor Harington lub kilka innych bitewnych sf. Nie mogę się doczekać kolejnego sezonu the Expanse niemniej The Mandalorian fantastycznie umila mi czas oczekiwania. Po prostu świetny serial. Odpowiednia dawka humoru, brudu w otoczce uniwersum. W sumie (piszę nie jako fan) to chyba najlepiej oddaje ten świat. No ale to duże słowa jak na dwa odcinki. Zobaczymy.
Mandalorian to gwóźdź do trumny świata SW.
Disney pokazuje kompletny imbecylizm i brak jakiegokolwiek wyczucia tego uniwersum. Po R1 była już tylko równia pochyła.
Co do samego serialu to czekałem na niego z ukrytym optymizmem (jak każdy chyba) ale po 2 odcinkach nie mam ochoty na 3ci.
Bolą mnie oczy i uszy. Muzyka w tym "widowisku" jest co najmniej komiczna (a chyba miało być jak w westenie z Estwoodem) a tu parodia jakaś.
Fabuła jak ze snu 5cio latka, który chciałby, żeby sławny MANDO był najlepszy w całym parseku ale jednocześnie w każdej karczmie rzucali się na niego idioci. Jednocześnie mini Yoda musi mieć cały odcinek żeby pokazać że potrafi unieść nosokłakorożca. Co za betonowe prowadzenie wątku.
O grze aktorskiej nie napiszę że drewno bo jej po prostu nie ma :) ale za to sposób chodzenia super Bouty BOBhatera przypomina styl Pinokia. Też nie miał zawiasów w nogach i rękach.
To co dostarczył nam Disnej to stanowczo za dużo dla mnie żeby to znieść.
No i właśnie piękno seriali polega na tym, że po 2 odcinkach wyrobiłeś sobie opinię (którą postanowiłeś się podzielić w 4-5 tematach xD), a więc dalsze twoje brnięcie w ten temat nie ma sensu!
Adios i widzimy się na premierze Skywalker. Odrodzenie!
Podziwiam wiarę i optymizm że jeszcze coś wydziergają z tej "nowej sagi". Wg mnie temat jest już położony po całości i bez względu na to jak "genialna" nie będzie część nr 9, to nie dźwigną się z tej porażki :-/
Cieszy mnie za to kierunek rozwijania uniwersum o kolejne spin-off'y
ja się zgadzam, dla mnie wyszła słodka marmolada, która będzie trwać przez następne sezony, wszystko po to aby sprzedawać plastikowe figurki i pluszaki mini Yody w milionach...
Fatalne dla mnie jest to, że Disney zdaje się palić głupa, że nie ma aktualnie innych epok w Star Wars poza OT i sequelami. Fajnie że pomyślano o serialu, ale dlaczego znowu jesteśmy zmuszeni oglądać szturmowców na ekranie?!? Ile można?? Poważnie, dosyć już tego. Spin-offy około starotrylogijne, gry też, to twarz serial.... No ludzie...
Sam Mando to w zasadzie taki RPG, gościu chodzi od miejsca do miejsca, zdobywa ulepszenia, a fabuła cały czas śledzi tylko jego. Jakby kamera uwiesiła się go i nie chciała za nic zostawić w spokoju. Brak jakiegokolwiek wrażenia, że to świat star wars. Jedynie obecność szturmowców (znowu...) jako-tako daje taki efekt. Serial jest też bardzo surowo i minimalistycznie zrobiony. Jakby po kosztach. Liczę na to, że to jedynie ostrożność wynikająca z obawy o wyniki oglądalności i niechęć zbyt mocnego ryzyka finansowego. Ma być drugi sezon, oby się rozpędził i nabrał rozmachu.
Problem w tym, że Disney zapowiedział drugi a nawet trzeci serial. Jeden o Kenobim, i drugi o Cassianie Andorze. Jeszcze Kenobiego da się zrozumieć bo postać jest kultowa, ale Andor? To tylko zwykły styrany rebeliant który ma niedowagę i dziwny akcent, bez charyzmy, bez mocy, bez czegokolwiek co by sprawiło że warto cokolwiek doszukiwać się więcej niż to, co już poznaliśmy w Rogue One. Typ jest turbo przeciętniakiem. A w świecie Star Wars nijakość gra totalnie na niekorzyść bohatera.
Nie jestem jakimś psychofanem serii Star Wars ale serial moim zdaniem jest trochę w klimacie Rogue One . Zaznaczam nie jestem „ specjalistą „ od tego uniwersum . Bardzo mi się podobał . Daje 9 i czekam na więcej .
Jeżeli Tobie serducho raduje się przy ocenie 5 to co się musi dziać przy ocenie powyżej 7 w górę, zawał ?
To było przy pierwszym odcinku, cały serial ogólnie uważam za przeciętny i rozczarowujący
Odpowiadając na pierwszą część wypowiedzi, nie mogę sobie odpuścić i muszę napisać, to że oglałeś jakąś serię jako dziecko nie czyni z niej serii dla dzieci.
Po pierwszym sezonie też miałem wrażenie że ten serial naprawi w Star Wars ale patrząc
na połowę drugiego sezonu mam z goła odmienne wrażenie. Ani nie naprawiani nie zmieni, bardziej powieli błędy Disneya. Podobnie jak Skywalker. Odrodzeniepróbował wyprostować pewne rzeczy względem Ostatniego Jedi tak Mandalorianpróbuje nadać sens nowej trylogii która jest BEZSENSU.
Ja już nawet nie oglądam mando. Tak jak pierwszy odcinek mi się podobał, tak później serial okazał się kompletną porażką. 2 sezonu nie tykam. A co do Skywalker Odrodzenie - dałem 10/10 właśnie jako odtrudka bo nużącym i mdłym mandalorianie
Ja dałem 2/10... adekwatnie uważam do treści i tego co zobaczyłem, to i tak lepiej niż Ostatni Jedi któremu dałem 1/10. Ale mniejsza oto i o subiektywne oceny każdego z nas. Nie wiem czy ten serial okaże się kompletną porażką, nie znam bądź też jeszcze nie znamy jego zakończenia. Mam tylko wrażenie że idzie w zła stronę. Zamiast odciąć się od gów** zaczyna się o nie zahaczać a to grozi zwyczajnym pobrudzeniem sobie rączek.
Nie wiem co mieliby za bardzo poprawiać po Ostatnim Jedi, niestety chcieli w Odrodzeniu udobruchać tych co się nie podobało (cokolwiek to w tej odsłonie było bo ciężko uzyskać na to pytanie od krytyków Ostatniego Jedi odpowiedz) przez co Odrodzenie stało się praktycznie nieoglądalną filmem bez jakiegokolwiek sensownego wątku - Co do serialu oceniłem serial na 4 gdybam oceniał samą fabułę a właściwe jej brak byłaby trójka.
Ja miałem odwrotnie - czekałem na serial dla dorosłych pozbawiony tych wszystkich dziecinnych charakterystycznych dla SW banałów. I co najważniejsze czekałem na scenariusz który trzyma się kupy. A dostałem znowu to samo - bajkę dla dzieci bez krzty realizmu. Zero logiki w każdym odcinku. W sumie obejrzałem cały seriał codziennie po jednym odcinku rano (zamiast dzien dobry TVN). Trzeba po prostu przez te kilka minut gdzie jeden gość załatwia dziesiątki plastikowych ludzików pójść na siusiu albo odpisać na maila z pracy. Targetem tego kina wciąż jest widz od 10 do 15 lat, nic się tu nie zmieniło. Szkoda.