Serial zacząłem oglądać dość przypadkowo - w ciemno dokonując wyboru na Netflixie. Po przebrnięciu początkowych słabych odcinków dalsza część jest znacznie lepsza.

Serial jest dość nierówny, a właściwie w zdecydowanej części – przeciętny. Z przeciętności ratują go kapitalne zwroty akcji ale to są zaledwie momenty w każdym sezonie. Potem jest znowu – co najwyżej przeciętnie. Doceniam próbę budowania, a właściwie zarysowywania widzowi głównych postaci. Jednak według mnie spowodowało to mocne wydłużenie każdego z sezonów. Dla przykładu romanse i eskapady Izzy nie są kurka wodna czymś co zachęca i utrzymuje widza przy serialu. Podobnie jest z innymi postaciami.

Co do realizmu, jak to w serialach - trzeba podchodzić z dystansem na ile się da. Startup jest pełen głupotek i myślę że jest łatwiejszy do przełknięcia dla osób które tak jak ja kompletnie nie znają się na hakowaniu czy pracy w branży IT.

Albo takie głupotki jak podczas strzelaniny między gangami w odcinku 4 gdzie gangusy chowali się za drzwiami samochodu których nie przebijała seria z kałacha czy też syn Ronalda, który po raz pierwszy uczestniczył w zbrojnych porachunkach w terenie i zrobił wjazd z tylca na dziuplę przeciwnika wybijając licznych oponentów precyzyjnymi strzałami niczym Rambo. Natomiast gdy odstrzeliwał dwóch gangusów – oponentów swojego ojca trząsł się jak galareta.

Albo po śmierci ojca Nicka okazuje się że jest on Żydem. Więc sceny z jego skremowaną urną są absurdalne! Judaizm przenigdy nie zezwala na kremację więc urna z prochami ojca to IDIOTYZM.