Zaprzestałem oglądania po zobaczeniu dwóch odcinków. Sam pomysł był naprawdę niezły, poza tym
przyciągnęło mnie nazwisko J.J. Abrams. Jednak wykonanie... cóż, nie tego się spodziewałem po pilocie.
Akcja zamiast rozwijać się powoli, pędziła jak szalona. Spodziewałem się, że zostanę jakoś zgrabnie
wprowadzony w temat, tymczasem przez 40 minut z hakiem wyłączyła się cała energia, minęło 15 lat,
bohaterowie znaleźli się w jakimś obozie, przyjechała milicja, zabiła ojca i porwała syna, ojciec wysłał
córkę na poszukiwanie wujka, kilka scen później wujek był znaleziony, ale nie chciał pomóc, chwilę
później już chciał, w tym czasie brat wydostał się z niewoli i ponownie się do niej dostał... Chaos. Tyle
wydarzeń, a ja rozumiem tyle samo, co na początku. Nie znam ani jednej postaci. Matka gdzieś zniknęła,
ojciec umarł - a ja mam do gdzieś, podobnie jak los chorego na astmę braciszka i samej (chyba) głównej
bohaterki. Zdaję sobie sprawę, że moja wypowiedź jest bez najmniejszego ładu i składu, ale taki właśnie
jet ten serial. A przynajmniej pierwsze dwa odcinki, które skutecznie zniechęciły mnie do dalszego
oglądania. A szkoda, bo pomysł był świetny.