Przypadkowe oświadczyny Joeya i zaakceptowanie ich przez Rachel to najbardziej debilny zwrot fabularny i cliffhanger w historii kina.
Haha :) Mam podobnie. Dla mnie to jedyny odcinek, który mnie drażni. Całą resztę kocham ♥️
Pierwsze co mi przychodzi na myśl:
-Matka Phoebe jest kotem
-Phoebe i embriony (ten wątek zespół odcinek, który mógł być najlepszy w całym serialu)
-Joey i francuski
-Impreza pożegnalna Emily (Rachel wyszła tu na totalną kretynke)
Można by jeszcze kilka wymienić, ale to takie które mi przyszły na szybko
Dlaczego Francuzki Joey'ego? Ja myślę, że jest to jedna z wielu lepszych rzeczy w ostatnim sezonie.