A mi jest bardzo przykro, że uśmiercili Susie bo właśnie wydaje mi się, że Jej wątek tak naprawdę się rozwijał. Coraz częściej się pokazywała i jak się okazało tylko po to, żeby zginąć. Szkoda, naprawdę szkoda bo według mnie to była barwna postać! Mogli coś więcej wycisnąć z tego wątku, a nie tak szybko go ucinać. Ale oczywiście jak praktycznie każdy odcinek i ten był na PLUS. Już teraz dobija mnie fakt, że najpewniej niebawem serial się niestety zakończy :(

Ja byłam trochę zażenowana tym pożegnaniem, ale dlatego że przypomniał mi się Frost (tamto było wiadomo z czym związane). Mają prawo prowadzić akcję jak chcą, po prostu miałam dziwne uczucie, kiedy to oglądałam.

Odcinek nie był zły. W ogóle mam wrażenie jakby serial zyskał ostatnio i nie zgadzam się z nieprzychylnymi opiniami - według mnie jest lepszy niż był (umówmy się, że wysokich lotów nie był nigdy). Sądzę, że ma na to wpływ większe skoncentrowanie się na głównych bohaterkach. Lubię taki typ serialu, w którym jest 1-2 głównych bohaterów i widz śledzi ich losy, bez wgłębiania się co tam u kogo innego słychać. Jeszcze gdyby nie pokazywali tyle razy brata Jane, mającego jedną minę na każdą okazję, byłoby fajniej.

Jak dla mnie serial sam w sobie daje radę - nie jest to arcydzieło, ale fajnie raz w tygodniu zobaczyć relację między dziewczynami :)

Osobiście było mi przykro, że uśmiercili Susie, ale pewnie była to jej autonomiczna decyzja o odejściu z serialu. Zaskoczyło mnie bardzo to, że nikt tak naprawdę po niej nie płakał (inaczej było przy śmierci Frosta). Być może było to spowodowane tym, że tutaj aktorka zrezygnowała z roli, a w drugim aktor popełnił samobójstwo i chcieli uczcić jego pamięć także na antenie. Ewidentnie widać, że nowy bohater Kent miał "zastąpić" Susie i nie przez przypadek został teraz wkręcony do serialu.

Ja bardzo lubię ten serial, chociaż początkowe odcinki bardziej pokazywały przyjaźń i chemię pomiędzy głównymi bohaterkami, a teraz rozbudowanych jest zbyt dużo wątków (matka Jane i brat). Nie mam porównania, bo to jedyny serial jaki oglądam. Mimo wszystko bardzo miło raz w tygodniu pozwolić sobie na godzinę odprężenia. Głównie czytam dużo książek (w tym wszystkie Gerritsen) i bardzo się cieszę, że serial jest taki, a nie inny i że potrafił mnie zaskoczyć tym, że nie jest skopiowaną książką, a wątki zgapione z książki, są inaczej poprowadzone (odcinek z Hoytem, relacja z Gabrielem, brak romansu Maury z księdzem etc.)

Pozdrawiam! :)

Romans Maury z księdzem to totalna pomyłka.

drażnił mnie to fakt, ale pokazwał też, że Maura nie jest taka idealna jak ją postrzegają współpracownicy

Cel ten został zrealizowany w 100%, ale wolałabym żeby miała np. jakieś dziwne hobby, uzależnienie od kofeiny itp. a nie księdza. Z zaznaczeniem, że w książkach bardzo lubię tą bohaterkę. W serialu polubiłam ją dopiero po przeczytaniu książek:)

W książce takie rzeczy jeszcze przejdą, ale wydaje mi się, że w filmie by mnie to bardzo zniechęciło. Książka pokazuje po prostu, że takie rzeczy się zdarzają i tyle.
Szkoda, że w filmie nie pokazali głębszego romansu z Gabrielem Deanem (chociaż nie musiałby prowadzić do małżeństwa, jak w książce), ale chyba przy tym aktorze grającym Deana nie miałoby to większego sensu. Nie wiem, kto wybrał 50-letniego teścia Edwarda Cullena do tej roli, ale to chyba najmniej trafiony aktor, jaki został obsadzony w tym serialu.

Już nawet nie pamiętam jak wyglądał aktor, a więc musiał być źle dobrany. Nie mam nic przeciwko wprowadzaniu nowych postaci, nawet męża i dziecka dla Jane, ale akcja musi się koncentrować na głównych bohaterkach, bo telenoweli z 20 różnymi wątkami nie dam rady oglądać:)

Musisz oglądać więcej seriali, skoro nie pamiętasz. :) Ja oglądam tylko ten serial, a najpierw bardzo związałam się z bohaterkami w książce, więc kiedy zobaczyłam Gabriela Deana, którego grał właśnie Billy Burke (ojciec Belli Swan ze Zmierzchu - wiem, to jest jak disco polo - każdy ciśnie, ale prawie każdy jednak widział film :D), to jakoś mnie to obrzydziło i w ogóle nie pasowało. :P

Rzeczywiście oglądam więcej seriali, ale nie widziałam Zmierzchu i twarz aktora nic mi nie mówi. Natomiast po zdjęciu widzę, że nie był taki zły, tylko za bardzo "zmęczony" jak dla Jane.

W ramach rehabilitacji mogę dodać, że czytałam książkę "Zmierzch", tę pierwszą i już miałam dość autorki, tematu, bohaterów i dałam sobie spokój. Edukację disco polo skończyłam zaś na złotej erze "Majteczki w kropeczki" :)

Moim zdaniem był za stary i nie mogłam zrozumieć, co ona w nim mogła "zobaczyć" w tym serialu.

Ja teraz właśnie kończę ostatnią książkę Gerritsen, Klub Mefista, bo nie było go w żadnej bibliotece i przeczytałam całą serię z Jane i Maurą, pomijając tę jedną pozycję, ale właśnie kupiłam sobie czytnik e-booków i rozwiązałam ten problem. Podobały mi się też te krótkie romanse Gerritsen. A teraz mam dylemat, za jakiego autora się wziąć teraz :)

To z disco polo prawie tak jak ja! A potem wszyscy się śmieją, że nie znam hitów :P

Jeśli podobały Ci się książki Gerritsen to od siebie polecam ksiązki Alex Kavy z agentką Maggie O'Dell. Czyta się prawie tak dobrze, jak serię z Jane i Maurą ;) Chociaż biorąc pod uwagę, że ten post napisany był w lipcu, to przypuszczam, że możesz już tu nie zaglądać, albo po prostu już przeczytałaś te książki ;)

Na pewno poczytam o tej autorce, dzięki :)
A serial jakiś godny polecenia też masz? Mam wrażenie, że wszystkie z tematyki "śledczo-medycznej" już wyczerpałam. :(

Ja oglądam aktualnie jeszcze Zabójcze umysły, Słodkie kłamstewka i The following. Sprawdź, może coś Ci przypadnie do gustu.
Słyszałam jeszcze o serialu Anatomia prawdy, ale nie oglądałam.

Elementary i Kości obejrzane? Alex Kavę też polecam. No i Z archiwum X oczywiście.

Cairns, myślisz, że nałogowe picie kawy zakłóciłoby jej idealny obraz tak skutecznie, jak romans z księdzem? :D

Aż tak skuteczne byłoby bardzo niewiele rzeczy:)

W odniesieniu do Maury żałuję, że nie ma pod opieką jakiegoś nastolatka. Nawet na kilka odcinków albo sporadycznie by o nim było. Kiedy wprowadzili tę dziewczynę, która chciała się dostać na medycynę, myślałam że to początek właśnie takiego wątku. W książce fajnie to wypadło.

Musieli wprowadzić jakieś zmiany w serialu, pewnie dlatego uśmiercili Susie. A tego, czyja była to decyzja odnośnie odejścia Susie z serialu, nie wiem. Pewnie teraz Maura będzie miała romans z Kentem. ;) To niejednoznaczna postać z tego co widać. Może być ciekawie. :)

Mogłaby, chociaż w filmie też była taka trochę zbuntowana miłość Maury (analogicznie do księdza w książce), jak przyjechał do niej jakiś dawny znajomy, którego imienia nie pamiętam, a ona od progu się na niego rzuciła :)

Chyba Ian

Niby czemu? :) Taka klisza? :) Mi się ten wątek w książkach podobał.

Bo to ksiądz? Katolicki ksiądz.

Jak tam oczekiwanie na Wentworth?

Oj sprzedałabym mają częśc duszy, aby serial był na już :D

Ja też niecierpliwie czekam na odcinek. 4 sezon podoba mi się znacznie bardziej niż 3. Tamten był efekciarski, ale to w tym dzieje się :D

Nie offtopujmy :D Tzn Offtopujmy, ale u siebie xD