ogarnąłem 2 sezony, napiszę tak: pierwszy sezon spoko, fajny klimat, dobrze zagrany, nieźle zarysowane postaci, ale z czasem i to się baaardzo pogłębiło zwłaszcza w drugim sezonie: zaczął mnie niezmiernie drażnić, jest jakoś tak mało realistyczny, rodzina, do której czułem sympatię i im kibicowałem, zmieniła się w tadko ludzi, którzy mnie mega odpychają. Po pierwsze straszna hipokryzja tej rodzinki, która jest częścią kartelu, ma wpływ na śmierć wielu ludzi, są często świadkami ich zgonów, ale jednak grają normalną rodzinkę, wspólne obiady, zwykła szczęsliwa familia. Doszło do tego, że kibicuję FBI, nawet Keithowi, wszystkim im wrogom, żeby jakaś sprawiedliwość dziejowa dopadła rodzinę ale nie. Odcinki są jak na te dwa pierwsze sezony baaardzo przewidywalne. Tarapaty, ultimatum 2 dni, doba, tydzień, sytuacja bez wyjścia i nawet jest rozwiązanie. Cudownych zwrotów i zbiegów okoliczności jest aż za wiele, pierwsze 2,3 były świeże, myślisz, fajnie, ale im się pofarciło, ale każdy kolejny ambaras który ich spotyka i który cudownie rozwiązują jest bardzo drażniący, rodzina jest wręcz nie do ruszenia, mimo tylu wrogów.

W związku z tym krótkie pytanie bez spojerowania, czy warto oglądać 3ci sezon czy jest w pewnym sensie inny i jakiś taki bardziej realny, bo Ozark to takie trochę skrzyżowanie McGyvera, miasteczka Twin Peaks i nie wiem, może House of Cards...
Warto?