Na samym początku odcinku ma miejsce absolutna miazga emocjonalna. Co prawda scena nie była potrzebna, lepsze wydawało się niedopowiedzenie, niemniej Tom Pelphrey ponownie odstawia tu koncert aktorski, czyniąc scenę jedną z najlepszych w całym serialu. Cóż za talent.
Ja tak trochę wierzyłem, że ten nauczyciel jednak przeżył, bo ta scena, w której podchodzi do niego ten gość z kartelu była trochę dziwna. Nie mogło się to tak po prostu skończyć. Jednak ten odcinek po prostu utwierdza w przekonaniu, że jednak nie wróci. Dla mnie ta scena chyba była w jakimś stopniu potrzebna.