W sumie to nie wiem co o tym odcinku myśleć bo dużo w nim się nie działo. Dużo retrospekcji i w sumke przygotowania nas do reakcji Luke na powrót June bez Hanny.
Nie spodziewałam się, że June na serio przekroczy granicę i "ucieknie" do Kanady. Jestem mimo wszytsko ciekawa jak potoczy się teraz jej walka z Giliadem,bo oczekiwałam w sumie jej walki od wewnątrz, jakby Rebelii?
Mnie rozłożyło na łopatki to w jaki sposób June została „przeszmuglowana”. ;) Myślałam, że będzie to ekstremalnie trudne - w końcu Gilead ma obsesję kontroli i węszenia wszędzie spisków. A tu June dostaje nowe, wydrukowane dokumenty, 5 min przed kontrolą (WTF). Kontrolujący nie zauważają, że nagle przybyła na statku jeszcze jedna osoba (chyba mieli jakieś listy porównujące to kto wjeżdża a kto wyjeżdża?). Nie wspominając o tym, że jest to osoba, która zachowuje się dziwne/podejrzanie i ma twarz jednej z najbardziej poszukiwanych osób w Gilead(!)
No ale już przyzwyczaiłam się, że ten serial trzeba oglądać z przymrużeniem oka. :)
Tez jestem ciekawa, jak June odnajdzie się w Kanadzie i co wydarzy się dalej.
A dokładnie! Zapomniałam o tym realiźmie przemycenia June - wroga publicznego numer 1 w Giliadzie. Ale może przez to, że mają technologiczne "zacofanie", nie wszyscy strażnicy wiedzą jak ona wygląda? Jednak zgadzam się z Tobą. To było aż za komiczne. Za łatwe.
Pierwsze 3 odcinki 4 sezonu były super, jednak każdy kolejny to dla mnie porażka, nudy, flaki z olejem. Mam wrażenie ze to wszystko jest robione na sile bez pomysłu, no ale zobaczymy jaki będzie koniec.
Mnie z kolei drażni, że ciągle jest June... June... June... Ja wiem, że to ona jest tytułową Podręczną, ale jednak Serena i Fred to zaraz po niej, też główne postacie. Od 2-3 odcinków nie ma ich na ekranie.
K.R.