Oglądam, oglądam, już drugi sezon... już piąty odcinek... O czym jest ten gniot? Flaki z olejem. Męczenie buły w faszystowsko-sekciarskim sosie. Groch z kapustą. Cytaty z Biblii i działania rodem z „Mein Kampf”. Scenariusz utaplany w kompleksie macieżyństwa i antymaskulinzmie. Wątek fabularny kompletnie pogubiony. Jakieś panoptikum poplątania relacji, uczuć. Żadnej klarownej pozytywnej postawy. Przestaję oglądać, marnowanie czasu.