Luffy pokonał tylko dlatego doffiego bo wcześniej dostał wp ierdol od trafalgara sr ale sam luffy bez pomocy jego Croup i trafcia 10x by zginął zanim zaczął by walkę z doffiem . Doffie nawet 2 x uratował luffiego więc nie wiem co ty chcesz to jest taki joker z batmana który bawi się ludźmi i nawet luffiego chciał przekabacić na złą stronę

nooo a poza tym nie zapominajmy, że doffy jest znacznie starszy stażem i myśli, w przeciwieństwie do luffy'ego, który przeważnie zawsze szarżuje bez planu. :D

Tylko jedna rzecz, Luffy wcześniej walczył w turnieju, przez co zużył troch swojego Haki.

Co nie oznacza że był silniejszy luffy od doffiego Doffi został pokonany dzięki sile kompanów luffy z nim przegrał bitwę ale wygrał walkę

Rozumiem o co Ci chodzi, ale ten zabieg choć mocno nielogiczny miał pewien cel fabularny (niemal niewidoczny). Przynajmniej ja tak uważam. Gdyby Luffy stał się po treningu jednostrzałowcem całość byłaby nudna. My musimy obserwować rozwój bohaterów.
Luffy z Alabasty nie pokonałby Luffiego z Thriller Barku, a dwaj razem wzięci nie pokonaliby Luffiego który walczył z Mingo.
Łączy ich (Luffiego w różnych arcach) tylko to że pokonali Shichibukai. A w tej grupie podobno wszyscy są zbliżeni swoją siłą. To nielogiczne, ale rozwój jest. Jedyne co mnie męczy, to powtarzalność scenariusza. Ciągle trafiają na wyspy lub królestwa opanowane przez piratów. Marynarka ma to wszystko w nosie niezależnie od tego czy to pirat z nagrodą czy bez. Potem ratują sytuacje, a banda pozerów w płaszczach bredzi o sprawiedliwości. Oda tutaj przesadził. Oni nie zachowują się jak organizacja militarna. To jest sekta.

Ta, zdążyłem zauważyć, że Oda jest dość przewidywalny w tworzeniu historii. A schemat z piratami rządzącymi jakąś wyspą, którym trzeba skopać dupę, Oda wyraźnie lubi i nie zamierza z niego rezygnować (nadchodzący ark z Kaido). W marynarce bardziej wkurza mnie to, że wysyłają jakiś minionów, którzy padną po jednym ciosie, by zwalczyć jakieś zagrożenie, a wielkie szychy, które mają dość siły by poradzić sobie z takimi problemami, siedzą na dupach w bazie i nic nie robią, tylko pieprzą o sprawiedliwości. Ale najbardziej wkurza mnie światowy rząd, ta ich pewność siebie, że mogą se robić co chcą i nikt im nie podskoczy. No sorry, ale jak na razie jedyną siłą zbrojną, która ich wspiera, jest jak na razie marynarka, a moim zdaniem całą marynarką mógłby spokojnie wykończyć Białobrody, gdyby poszedł na całość, z innymi yonko jest pewnie podobnie. O ile więc światowy rząd, nie ma jakiejś innej karty atutowej, dzięki której mogą być tacy pewni siebie, to ich działania są praktycznie czystą głupotą. A jeśli chodzi o Luffiego, to moim zdaniem było lepiej, gdyby faktycznie stał się takim jednostrzałowcem, pod warunkiem, że nadal problemy sprawiali by mu yonko i ich ludzie, a na ich brak w New World akurat nie można narzekać. Na szczęście pod tym względem manga wreszcie się wyrobiła. (W sensie że walczy z yonko i ich ludźmi).

Uwaga spolier. O najnowszym arcu na wyspie Big Mom























Walka w której walczył z synem Big Mom. Tym ministrem ciastek. Mój kumpel skwitował to w następujący sposób: Gdyby Nami nie zmiękczyła deszczem tych jego ciastek Luffy nie miałby najmniejszych szans na wygraną. I to nawet na Gear Forth.
To była różnica ich siły, czy umiejętności owoców? Coś jak papier, kamień, nożyce.
I jeszcze ważna sprawa. Został on uznany za najsłabszego z oficerów.
Bo po wyspie ryboludzi ciężko mi stwierdzić czy to słomiani stali się tacy silni, czy Hody i jego banda byli tak słabi?
Albo to że Zoro walczył z Picą bardzo długo, ale finalnie nie został trafiony nawet raz. W pewnym sensie zmierzono nawet jego siłę (Zoro VS Erza | DEATH BATTLE!).
Coś mi się widzi, że pojawiają się błędy logiczne w obliczaniu sił jak w Całej historii Dragon Ball

Tak czytam, co piszecie i dochodzę do wniosku, że nie wiecie, co oglądacie i wypisujecie dziwne rzeczy. xD Być może to przez to, że anime jest bardzo długie i ciężko połączyć wątki z 800 odcinków.

Też się zastanawiam czy ci ryboludzie albo byli dosyć słabi dla nich nawet łykając te tabletki nasiąkniętymi mocnymi sterydami czy czym tam były albo byli w tedy silni tylko twórca postanowił nieco pomieszać i wrócić do starego to co zwykle czyli Luffy dostaje w ciry od karka a potem odwet i tak kilka razy.

Sam arc bardzo mi się podobał ale też dla mnie dłużył się niemiłosiernie i też myślałam że po tym treningu Luffy łatwo skopie tyłek Doffiemu bez niczyjej pomocy albo małej że raczej będzie na takim poziomie że stawi czoła tym admirałom czy imperatorom mórz ale też może chodziło o to aby zdobywał nowe moce i umiejętności jak to jest teraz w sadze Wano no i chyba twórca poważnie potraktował Doffiego z którego zrobił psychola z własnym imperium i rodziną i te dłużące się walki ale ogólnie nie mam za bardzo na co narzekać ja raczej aż tak się nie przejmuję tego typu sprawami.

Arc Dressrosy nie ma nawet jednego słabego odcinka, bez wątpienia jeden z najlepszych, także ogarnijcie się panowie i panie, bo aż żal to czytać. Poza tym One Piece od początku jest pisany luźną ręką, także błędów w spójności fabuły jest co nie miara i jeśli zaczynacie je wytykać to chyba nie powinno Was tu w ogóle być ;)

*Błedow, spojności, ogole*