Jako fanboy Gwiezdnych Wojen, z niecierpliwością czekałem na start Disney+ w Polsce, żeby obejrzeć m.in. serial Obi-Wan Kenobi. I jestem po seansie dwóch pierwszych odcinków. No i niestety... kupa straszna.
Drewno na ekranie starszne. Inkwizytorka Reva gra aktorska na poziomie akademii szkolnej i to poniżej krytyki. Ewan McGregor jako Kenobi - aktor jednej miny w tym serialu. Leia irytująca do granic możliwości, w dodatku postać wyprana z logiki (raz dziecko geniusz, innym razem nieznośny chaotyczny smarkacz).
Mam wrażenie, że całe tło serialu (statyści, akcja "za plecami" pierwszego planu) to nieruchoma diorama. Coś w stylu postacie stojące i czekające aż kamera przejedzie obok nich. Sztuczność pełną gębą.
Montażowo też jakoś drewniano. Nie ma polotu w klejeniu tych scen.
No i logika. Zwrócę uwagę na dwie sceny (obie z uciekającą Leią). Pierwszy odcinek scena w lesie i ucieczka przed bandziorami, którzy chcą ją porwać. Zwróćcie uwagę na ich ruchy i zachowanie, kiedy w pościgu zatrzymuje ich przewrócona gałązka z drzewka. Cała scena tak koszmarnie zła, jakbym oglądał Power Rangers.
I druga scena, drugi odcinek, kiedy Leia ucieka Kenobiemu w mieście. Zauważcie powtarzający się absurd z problemem złapania małej księżniczki... Ja wiem, że JEdi, ale ją jakieś pole siłowe chroni, bo przebiega 0,5m obok dorosłego Obi-Wana a ten nie jest jej w stanie chwycić... Tragikomedia.
Po dwóch odcinkach stwierdzam, że strasznie to płytkie i wyprane z emocji. Zero "prawdziwości" w tym wszystkim. Zmuszam się, żeby siadać do kolejnych odcinków :(