Dona Johnsona znam i cenię z serialu Policjanci z Miami.
Jak Nash Bridges - nakręcony później - wypada w porównaniu z nim?
Nie wiem jak wypada z Miami Vice, ale Nash Bridges to jeden z moich ulubionych seriali. W nieco hollywodzkim stylu ale świetnie zagrany moim zdaniem. Serdecznie polecam.
Dość cukierkowo i naiwnie. Ale na plus ładna sceneria San Francisco, ładne panie, samochody, budynki i dużo znanych twarzy w epizodach. Zdecydowanie nie ten poziom co MV, ale ja lubię.
Strasznie słabiutko, to może jednak nie, ale słabiej. Znacznie ;)
MV jednak było bardziej na poważnie i problemy jakieś chyba większe, a tu ... nawet jak kogoś zabiją, to mam dziwne wrażenie, że w jakiś taki "komediowy" sposób. I nikt potem wiele nie płacze po takim trupie, albo się nawet cieszą i ulga przychodzi, więc nie ma o czym mówić.
Poza tym mam takie spostrzeżenie:
- jaki oni tam mają do cholery wydział? Bo imają się wszystkich spraw: przez narkotyki, nielegalną broń, po kradzieże i włamania, porwania i zabójstwa?!
Dzisiaj nawet zerknąłem na dwa odcinki i mi się odświeżyło, to nie gardzili nawet prywatą i kumoterstwem i rodzince po znajomości pomagali przyskrzynić nieuczciwych pracodawców i ochroniarzy w sklepie z butami!
Co to kur** za policja jest?! Wydział pt. znajdź sobie sprawę i potem ją prowadź?
I gatunek: kryminał / sensacyjny??? To jest czarna komedia, albo po-fi czyli police-fiction.
Inaczej tego nie widzę, no ale pogapić się można. Teraz już bardziej z ciekawości jak to było kiedyś i co tam ludzie nosili i czym jeździli. Słowem - taki serial dokumentalny.
To niezła ta obyczajówka, gdzie mają siedzibę w jakimś starym muzeum, jeżdżą rzadkimi kabrioletami i nimi ścigają kogo popadnie i za co popadnie. Raz tajniacy, raz przestępstwa gospodarcze, innym razem narkotyki i przemyt. Do tego chata na lepszym wypasie niż u niejednego bandziora. Robią co chcą, prawie żadnych szefów wydziału nad głową. Fajna taka robota...