Odcinek był typowo śmiechowy, dobrze się bawiłem :) Ale fakt, trzeci sezon jest słabszy od dwóch pierwszych.
P.S. Nie poznałem Maze w tym pudlu na głowie :D

W sumie po ty odcinku wracamy do punktu zwrotnego. Chloe i Pierce znów nie są razem a Lucyfer nadal nic nie powiedział Chloe.

Przed nami jeszcze 2 odcinki 3 sezonu, może zdążą pozamykać te wątki ;)

otóz to. najlepsze przed nami, smierc kogos z ekipy, skrzydla lucyfera, podobno nowa postac z nieba i ogolnie zakonczenie sezonu. tez wolalabym zeby osobowosc lucyfera byla taka jak w pierwszym sezonie, ale coz nie mozna miec wszystkiego. troche szkoda ze zrobili z niego takiego placzka.
mnie ciekawi jak rozwiaza watek kaina, czy on umrze czy powroci w 4 sezonie, oczywiscie jesli bedzie?

szczerze mowiac ten sezon ciagnie sie jak flaki z olejem, nie jest tak jak w poprzednich sezonach ze w kazdym odcinku cos sie dzialo, ale podejrzewam, ze to dlatego, ze zmowili wiecej odcinkow i jakos musieli rozwlec historie. ale nie zniechecajmy sie jeszcze mamy dwa odcinki, oby wszystko sie wyjasnilo.

No i była śmierć! Jestem ciekawa czy zamówią 4 sezon czy nie.

Taa... Zabili jedyną postać, która mnie tam nie irytowała ostatnimi czasy :(

streaming DC ma wziac 4 sezon

tylko ze lucyfer jest postacia z Marvela;]

ja tam se 4 miechy przerwy od tego sezonu zrobiłem bo nie dałem rady oglądać.
Porównuje go do scooby-doo gdzie na końcu złoczyńca mówi "Udało by mi sie gdyby nie te dzieciaki i głupi pies" i tu jest podobnie. Wątki kryminalne są wrecz komiczne a na końcu i tak złoczyńca jest aresztowany bo sam przyznaje sie do winy.
Lucek w ogóle nie używa swoich mocy,dalej nie powiedział Chloe o sobie a Maze dalej jest irytująca na spółę z Lopez i Charlote.
4 sezon sobie daruje.
Wytrwam do końca i elo.

co masz do Lopez. Maze trochę za bardzo się rozckliwia jak na demona. co do samego Lucyfera mi się nawet podoba to że ma dość elastyczną moralność ale tylko każe za zło a sam nie jest zły. ciekawe spojrzenie na tą postać. w końcu był aniołem. trochę przesada z tą nienawiścią do wszystkiego o czym można wspomnieć razem z Bogiem w jednym zdaniu. no i gryzą mi się śliczne białe anielskie skrzydła z twarzą niczym lalka ze słabego horroru z poparzeniami 4 stopnia :)

Mnie Lopez irytowała tym, jak strasznie się napaliła na związek Chloe i Pierce'a. Z resztą, od początku się nim zachwycała i wmawiała wszystkim, że między nim a Chloe jest jakaś wielka chemia, i najchętniej od razu wcisnęła by ich do łóżka. A niby tak umie prześwietlać ludzi. W Charlote niby najpierw widziała jakieś światło, a potem już tylko mrok, za to przez cały czas nie umiała dostrzec miłości między Chloe i Lucyferem, czy choćby tego, że Pierce to największa szumowina. Takie to trochę niespójne. Natomiast Lucyfer, w swoich próbach niedopuszczenia do ślubu, wydawał mi się skrajnie infantylny, wręcz upośledzony umysłowo. No, może on po prostu taki jest i wszystko rozumie tak, jak chce to rozumieć, ale o ile w pierwszych sezonach miało to swój urok, o tyle tutaj stawało się już trochę zbyt żenujące. No i to, jak bardzo zepsuła się Maze. Cieszę się, że w ostatnich odcinkach jednak postawiła na przyjaźń, ale mimo wszystko myślę, że było to zbyt spontaniczne. Ta cała destrukcja, do jakiej się doprowadziła, miała głębsze przyczyny i myślę, że serial mógł bardziej dotknąć sedna jej problemu, zanim sprowadził ją z powrotem na dobrą drogę. No ale wciąż lubię ich wszystkich i z chęcią zabiorę się za 4 sezon :)