kiedy zaczęłam już lubić ten serial i postać Johna Portera /przyznaję się, obejrzałam 1 sezon tylko dla niego/ stało się to co się stało, Porter nie walczył o swoje życie tak jak miał to robić w zwyczaju w 1 sezonie właśnie, smutne to...na pocieszenie Spooks
Moim zdaniem 1 sezon nie był jakiś super. Natomiast 2 dla mnie jest o niebo lepszy.
możliwe, ale nie dla osoby która zaczęła oglądać serial z naciskiem na postać Portera ;) btw wie ktoś może gdzie można obejrzeć Tajniaków/Spooks ?? bd wdzięczna za odp
Ja też zaczęłam oglądać serial dla Johna Portera:) Obejrzałam tylko 6 odc. 1 sezonu ;p grał jeszcze w jakiś innych odcinkach??;))
http://filmymegavideo.pl/?do=search&subaction=search&search_start=1&full_search= 0&result_from=1&result_num=200&story=Tajniacy ?? może tu?
Wyglądem to na pewno:D było też parę śmiesznych scenek z nim ;p jak mu te dziewczyny zabrały tel :)
musieli, bo Richard zaczynał swoją przygodę z rolą Thorina, mimo to zrobiło mi się smutno... mogli inaczej to zakończyć, np Porter przechodzi na emeryturę po kontuzji czegoś tam i poświęca się córce a ta zamiast tego została sierotą, wgl ta cała jego kochanka Danni jakoś słabo rozpaczała po jego śmierci, ale nie widziałam dalszych odcinków więc mogę się mylić
Z tą śmiercią głupio wymyślili;// właśnie mógł przejść na emeryturę. Już z gorszych sytuacji wychodził... W Hobbicie też nieźle zagrał
Prawdę mówiąc postać Johna Portera straciłaby gdyby nie była jednocześnie Richardem Armitagem. Obejrzałam ten serial z przyjemnością, ale nie mogłam zlekceważyć tej drobnej nielogiczności - Porter 7 lat czeka na zemstę, dowiaduje się,że kumpel go zdradził, a w czasie ostatecznej konfrontacji mówi "nic się nie stało, bleble, każdemu może się zdarzyć". Zamarłam z otwartą paszczą. Myślałam, ze kończyny będą fruwały, że wygłosi płomienną przemową przed dekapitacją kolegi, że mu wgniecie czaszkę ciosem pięści...a tu nic.
dominowała nad nim empatia a kolega przecież ostatecznie się zrehabilitował ;))
a pewnie ;) był bardzo empatyczny. zwłaszcza jak z zimną krwią pacyfikował wszystkie strefy wojny w poprzednich odcinkach ;)
nie czepiam się. zwyczajnie było to naiwne i niewiarygodne psychologicznie. Niekonsekwentne scenariuszowo i nielogiczne. I tyle. Nie pasowało mi to do postaci. Nie wiem, dlaczego czepianie się jest dla ciebie równoznaczne z wyrażaniem swojego zdania.
nie zawsze, ale bywa a tak swoją drogą dlaczego zaraz reagujesz tak jakbym Cię atakowała ?? ja też się do czegoś przeczepiłam w tym serialu i jednocześnie wyraziłam swoje zdanie, wyluzuj
bo irytują mnie niejasne stwierdzenia w stylu "do wszystkiego można się przyczepić". automatycznie bagatelizujesz wtedy moją opinię
jeżeli już to generalizuję a nie bagatelizuję, a mnie denerwują przewrażliwione osoby na FW, którym trzeba wszystko rozkładać na czynniki pierwsze by zrozumiały moją właściwą intencję wypowiedzi ;) więcej dystansu
akurat twoje wypowiedzi nie są takie skomplikowane, żebyś musiała mi je rozkładać na czynniki pierwsze, nie stresuj się, że nie zrozumiem. ;)
chyba jednak są skoro źle mnie zrozumiałaś... a Ty się nie irytuj przez moje bagatelizujące i niejasne stwierdzenia ; )
Wydaje mi się, że nie głupota scenarzystów tylko to było właśnie realistyczne. Opowieść Collinsona była prawdziwa. Spanikował w trudnej sytuacji i strzelił. Porter dostrzegł traumę w tej reakcji. Empatia tutaj to było takie żołnierskie braterstwo weteranów. Opowieść Collinsona była prawdziwa. IMO dobrze napisane i dużo bardziej wiarygodne niż nawalanka pełna tekstów w typie superherosów i supervillainów w Marvelach. "Stało się".
no cóz po obejrzeniu pierwszego i drugiego sezonu tak sobie myślę po jakiego grzyba uśmiercili tego Johna Portera ( mógł przejść na emeryturę jak pisały koleżanki, albo nie wiem mógł być ranny mieć amnezję.... i ba mógł w każdej chwili wrócić) osobiście serial dużo stracił wg mnie jak nie ma portera, aczkolwiek duet scott i mike daja radę jest między nimi taka zdrowa braterska więż, chemia i etc. niestety Porter byl samotnym wilkiem, na Collinsona nie mogł liczyć i to w sumie dzieki Lalyii Collinson pojechal po Johna ( oczywiscie po grozbie zaniesienia teczuszek do szefostwa). Niestety Porter został tam sam, brytyjczycy nie kiwneli palcem, Amerykanie chcieli go wyelimnowac a zrobili to rekami Lativa..... szkoda