Właśnie jestem w trakcie 3 serii. Tej Izy nie lubię od pierwszej sceny, w której się pojawiła. Jak pogrzebałam trochę w necie i zobaczyłam, że Szajba na nią poleci to się wkurzyłam, że zdradzi Czarną. A obiecywał, że będzie wierny... jak pies...
Mi tam właśnie bardziej Iza pasowała do Szajby niż czarna. Szajba miał słabość do blondynek Alex, Iza a po Izie następna blondynka w jego życiu.
Szajba był po prostu bardzo kochliwy, żadnej nie przepuścił. Szkoda bo miałam go za porządnego gościa z zasadami, trochę trwało zanim czarna mu zaufała, byli ze sobą blisko a kiedy wyjechała on tak po prostu ją zdradził.
Sam młody mu powiedział że wolał Ize od telewizora który kupila mu czarna. Szajba kochliwy był to fakt ale on sam zdecydowac się nie mógł z którą chcę być. Dla mnie Szajba po śmierci Izy dopiero dojrzał. Dygant przecież grała w dwóch serialach na raz i nie miała czasu na fale stąd ten wątek z Izą
Ogólnie niby Szajba jest główna postacią serialu ale jakoś to Rafalski był postacią która pokochałam
masz rację , ja też Szymona lubiłam najbardziej. Nie przebierał w słowach, był - powiedzmy to wprost - chamski, ale po prostu nie dało się go nie lubić. No i genialny dar do przesłuchań:-)
Szajba to postać napisana w taki sposób, że albo się go kocha, albo nie cierpi. Ja akurat go nie cierpiałem, bo tak niezdecydowany facet to źródło irytacji dla oglądającego. Taki trochę przerysowany bohater z kilkoma jaźniami. Waleczny jak Rambo, odporny na ból jak Terminator i szarmancki jak Bruce Wayne. Do tego wszystkiego pies ogrodnika - sam wystawił czarną, kiedy w OPZ pojawiła się Alex, ale czarnej robił wyrzuty, kiedy ta poszła z młodym do kina. Czasami odechciewalo mi się oglądania tylko przez tą jedna postać.
tak, szajba był poza wszystkim bardzo zaborczy. Nawet w tych relacjach z kobietami, po prostu szedł po nie jak po swoje, chwilami miałam wrażenie że je osaczał, m. in przez takie podsycanie w nich jakiegoś nieuzasadnionego poczucia winy - u czarnej że spotyka się z młodym, u Izy że nie chce wejść z nim w głębszą relację. Sprawiał wrażenie jakby nie przyjmował do wiadomości, że dana kobieta może prędzej czy później nie być jego.