Ja tam lubiłam Donnę ( a zwłaszcza jak się wykłócała z Doctorem, a rozmowa na migi z "Partners in crime" po prostu mnie rozłozyła)
i strasznie mi jej było żal jak Doctor odebrał jej pamieć.
I zgodzę się z tobą- serial strasznie, ale to strasznie wciąga- naprawdę można się od niego uzależnić.
A co do jedenastego - Matt Smith jest na prawdę fajnym Doctorem, a Amy fajną towarzyszką, no i Rory, który na początku wydawał mi się strasznie ciamajdowaty, okazał się bardzo sympatycznym fajnym towarzyszem ;)

"jest to .świetny odmożdżacz" - co jak co ale odmóżdżaczem bym tego serialu nie nazwała...

więc wg. ciebie to ambitny serial, sci-fi z prawdziwego zdarzenia, gadki-szmatki o fizyce kwantowej? Obejrzałam na razie tylko pierwszy sezon (drugi się ściąga :P) i już widzę, że twórcy z przymrużeniem oka traktują rzeczywistość.
Tak, dla mnie to jest "odmożdżacz", nie musisz się zastanawiać co będzie dalej - i tak będzie inaczej niż wymyślisz :P

Mam to samo. Efekty kiczowate, napięcia prawie żadnego ale wciąga strasznie :D Myślę, że to dzięki postaci Doktora. Nie da się go nie lubić! :D

ja tam nie przepadałem za Davidem Tennantem - w 2 i 3 sezonie jego gra do mnie nie przemawiała, ale...
CZWARTY SEZON mnie rozłożył!! (w pozytywnym tego słowa znaczeniu!) szczególnie końcówka była po prostu zaje***ta!!!!
nie wiem czy będę oglądał 5 sezon; nie wyobrażam sobie, żeby choćby doścignął poprzednika - poprzeczka jest bardzo wysoko! zobaczymy...
;D ;D ;D

mialem to samo, obejrzalem 5 sezon i zaczalem sie przekonywac do nowego Doktora...jest calkiem inny ale rowniez ciekawy. Tak czy inaczej Tennant byl najlepszym z 3 doktorow jakich widzialem do tej pory.