W innym miejscu tego forum narzekałem na Capaldiego i caly sezon z jego udziałem.
Gdybym jednak wiedział jak nisko serial upadnie w ostatnich dwóch sezonach to doceniłbym Capaldiego.
Sezon 11 to był dramat z jakimiś przebłyskami. Napisałbym więcej ale o 11 sezonie chciałem jak najszybciej zapomnieć.
12 sezon zaczął się z przytupem. Słaba 1 część Spafall i całkiem niezła (z elementami doktorowego kanonu) część druga.
Odcinek trzeci (Sierota 55) to powrót do tego co widzieliśmy w 11 sezonie bardzo słaba akcja i kolejna polityczna gadka o ekologii.
Pomijam już fakt, że zupełnie inny scenariusz Ziemi przedstawiono w pierwszym (nowożytnym) sezonie doctora WHO.
Patrząc na oceny sezonów 2-6 łza się kręci. Pojedyncze odcinki spadały poza ocenę 8.
Od sezonu 7-9 norma to ocena powyżej 7.5 a od 10 ledwo pojedynczym odcinkom udaje się pokonać barierę 7,5 to jak zniszczono ten serial i co z nim zrobili twórcy powinno być karalne.
Dla mnie sezon jest zdecydowanie lepszy niż 11, chyba też lepszy niż 10, który po "Extremis" zaczął straszliwie dołować, poziomem scenariuszy nie "odstając" sezonowi jedenastemu i tylko geniusz Capaldiego jakoś go ratował.
Whittaker nadal jest moim najmniej ulubionym Doktorem, ale w najnowszych odcinkach powoli, powoli zaczyna się wkupywać w moje łaski.
Sezon 12 jak na razie miał w moim odczuciu dwa bardzo dobre odcinki i jeden niezły, czym i tak bije na głowę sezon 11. Chociaż fakt, o Orphan 55 chciałbym po prostu zapomnieć.
Moje oceny:
Spyfall part 1 - 9/10
Spyfall part 2 - 6.5/10
Orphan 55- 3/10
Nikola Tesla's night of terror - 7.5/10
Fugutive of the Judoon - 9.5/10
No i tu się różnimy:) dla mnie spyfall part 2 dało namiastkę starego doktorka.
Zaplusowalem ;)
Odcinków po Orphan nie widziałem. Zobaczę, nadrobię.
Jestem po odcinku z Tesla. Kolejny mocno średni odcinek...
Litości, dajcie jeden dobry odcinek.
Mam podobną opinię, tylko druga część Spyfall wzbudziła we mnie jakieś minimalnie pozytywniejsze uczucia. Akcja z odcinka piątego zajechała mi tanim, desperackim chwytem mającym zaszokować widownię, ale przyznam, że ta "alternatywna" Doktor wydała mi się dużo lepsza od Jodie.
O, to też muszę przyznać. Aktorka grająca Ruth "pokonała" Jodie w jej własnej roli. Aż szkoda, że to nie ona została wybrana na Trzynastą Doktor.
Mi w sumie w tym sezonie i w poprzednich brakuje naprawdę przerażających odcinków, takich jak dostarczyły 4 pierwsze sezony... Ktoś jeszcze pamięta, jak pierwszy raz oglądał Puste Dziecko, odcinek o Szatanie, Blink czy Midnight? Ech... ja wiem, że to w sumie serial familijny, ale w ostatnich latach, nie tylko ery Chibnalla można odnieść wrażenie, że DW coraz bardziej jest serialem skierowanym do dzieci, którego jedynym przesłaniem jest moralizować. Chcoiałbym, żeby Moffat jak j RTD napisali jeszcze kiedyś odcinek. Nie jakiś "kanoniczny" ale po prostu swój, z porzdnym antagonistą i fabułą.
Mam wrażenie, że obecny Doktor, Doktorka, zasługują na wystawienie oceny zamykającej bez gmatwania sytuacji nadmiernym gadaniem.
Sezon poprzedni szkoda, że krótki nie zepsuł niczego w zasadzie.
Obecny wychodzi na to, że lepiej ocenić na koniec.
Może wręcz lepiej będzie za całokształt brać pod uwagę, a nie za konkretne odcinki.
Co prawda niby to są oddzielne klocki, ale coraz bardziej mam wrażenie, że tworzą całkiem konkretną układankę.
Może konkretniejszą niż w przypadku Amy i Roryego.
Same odcinki są trochę klasyczne, trochę new who, a trochę bijące realnością fantastą po oczach... Niby do Smile trzeba jeszcze dożyć. :-)
Zobaczymy jak będzie.