Moja pierwsza myśl, gdy wspominam Planet of the Dead, to odpowiadający jej epizod Doctor Who Confidential. Mianowicie tę króciutką serię specjalnych odcinków między czwartą a piątą serią kręcono z rozmachem. Planetę umarłych postanowiono nakręcić na prawdziwej pustyni. Na Półwyspie Arabskim. Nieopodal Dubaju. Brzmi jak fajne wakacje? No tak, tylko trudność pojawia się wtedy, kiedy próbuje się przetransportować do Dubaju piętrowy czerwony autobus… Krótko mówiąc, w pierwszej wersji scenariusza problemem było tylko to, że autobus wylądował na pustyni, a nie to, że się przy okazji mocno poturbował. To już był dodatek czysto losowy i świetny przykład tego, jak scenariusz scenariuszem, a realia planu zdjęciowego – realiami.
Na początek poświęćmy moment myśli, że Dziesiątego, niedługo po przygodzie z Midnight, utknięcie w autobusie pewnie nie zachwyciło.
Czytaj dalej: https://whosome.pl/publicystyka/recenzje/recenzja-planet-of-the-dead/