Przede wszystkim współczuję rozpoczynania od Ecclestone'a, który jest naprawdę dobrym Doktorem, ale to docenicie
prawdopodobnie dopiero po zakończeniu którejś z kolejnych serii.
Musicie (?) przebrnąć przez odcinki, które wydają się tak infantylne, że szczęka pada, ale kolejnych serii bez tego chyba
nie ogarniecie, a po powrocie do tejże serii zobaczycie, jak dobry był dziewiąty Doktor.
Jest strasznie specyficzny, dopiero co ocalał po Wojnie Czasu. Ecclestone idealnie wpasowuje się w ten schemat, który
niestety dla niewytrwałych widzów (niech żałują) może okazać się zbyt ciężkostrawny. Potem jest o wiele łatwiej wkręcić
się we Whoniversum.
No właśnie, "prawdopodobnie". Na początku oglądania w Ecclestonie zakochałem się tak bardzo, że do Tennanta musiałem się przekonywać chyba ponad pół sezonu.
Ej, też tak mam. :P Zacząłem oglądać serial właściwie tylko ze względu na Tennanta, którego strasznie lubię i jak odkryłem, że w pierwszym sezonie gra Ecclestone, to miałem ochotę wyłączyć. Ale obejrzałem, Ecclestone świetny i teraz Tennant mnie wkurza.
Nie no, jak już się przekonałem do Tennanta to on się stał "moim Doctorem" i później z kolei problem miałem ze Smithem(którego wcześniej unikałem nawet zdjęć, coby sobie 5 sezonu i dalej nie popsuć), ale teraz to właśnie on stał się moim, naprawdę moim Doctorem. Capaldi to pierwszy Doctor do którego nie jestem, że tak powiem, "wrogo" nastawiony, więc między innymi dlatego już nie mogę się go doczekać.
Mam to samo. Chociaż u mnie dalej David jest moim ulubieńcem <3 Do Matta baaaardzo długo nie umiałam się przekonać, ale bardzo się rozwinął tak mi się wydaje i naprawdę bardzo przykro, że to już koniec przygód z nim. A Peter dla mnie też jest takim Doktorem, do którego nie czuję 'nienawiści', uprzedzeń. Póki co mam pozytywne nastawienie :)
Mi Ecclestone się bardzo podobał. I wściekłam się mocno, kiedy odszedł. Ale Tennant był wspaniały.
Teraz zaczynam oglądać odcinki z Mattem i muszę powiedzieć, że są trochę... dziecinne. Brakuje mi w nich tej dorosłości, szerokiego spojrzenia, brzemienia ciążącego na Doktorze. Wiele z odcinków z 4 pierwszych sezonów było po prostu smutnych (ten z Cybermenami, "The End of time"), przerażających ("Midnight", "Silence in the library"- nawiasem mówiąc napisany przez Moffata), przyprawiających o płacz (pożegnanie Rose, "Father's Day"). Ale może się to zmieni.
Wierzę w ciebie, Moffat!
PS Powiedzcie, że będzie lepiej...
I tak i nie. Jedenasty już taki jest, fandom o nim mówi, że jest to najstarszy 5-latek we wszechświecie. I po części jest to prawda, ale poczekaj aż dojdziesz do tych "mroczniejszych" odcinków, szczególnie w siódmym sezonie, Matt Smith pokazuje tam swój kunszt aktorski, gdzie w jednym momencie widzisz uradowane dziecko, a sekundę później wykończonego starca. Ja go uwielbiam. Od początku do końca.
Jeśli chodzi o same odcinki to 5.sezon jest moim ulubionym z nowych serii. Później jest nieco gorzej. Szósty tak jakby spada po równi pochyłej, by w siódmej serii, powoli bo powoli, wspiąć się na wyżyny. Moim zdaniem.
Dzięki za pocieszenie ;) Na razie nie wyobrażałam sobie, jak Matt może grać starca, ale skoro mówisz, że potrafi, to będę oglądać dalej.
Ja jeszcze dodam, że na koniec piątej serii zobaczysz genialne odegranie zmęczonego starca przez Smitha. (Nie sądzę, żebyś chciała sobie zaspoilerować, ale gdyby: http://www.youtube.com/watch?v=3BUumw7f8EQ )
O tak, uwielbiam tę scenę, jedna z najpiękniejszych scen w historii serialu. Od siebie dodam, że Smith jest tak niesamowicie sugestywny, iż nie można nie uwierzyć w tę jego starość, kolejny przykład- niesamowite przemówienie w "The Rings of Akhaten" z 7 sezonu. Poza tym można naprawdę się przejechać na tej jego "dziecięcej niewinności", gdyż chwilami jest po prostu przerażający, np. w " A Good man goes to war", kiedy emanuje z niego złość i nienawiść... Jak dla mnie, najlepszy Doctor z nowych serii, a kto wie, może i w ogóle ;)
Obejrzałam już prawie wszystko.
Muszę odwołać swoje poprzednie słowa zwątpienia. Moffat jest geniuszem!!! A Matt świetnym Doktorem. Jego szaleństwo jest paradoksalnie najlepszą jego cechą. Żaden z sezonów mnie nie zawiódł, a 6-ty był fantastyczny!
Polecam, polecam i jeszcze raz polecam wszystkim, którzy tęsknią za Tennantem i nie wiedzą, czy warto oglądać dalej.
Gdzie mógłbym znaleźć napisy polskie,albo angielskie do classics . Znalazłem dobre źródło odcinków,ale z moim angielskim bez angielskich lub polskich napisów ani rusz .
Ja miałam jak Nikkie z Tennantem i Ecclestonem. Zakochałam się kompletnie w Doctorze Ecclestone'a i nie mogłam pogodzić się ze zmianą przez ładnych parę odcinków, ale potem to był TEN Doctor(mimo uwielbienia do Ecclestone'owego niezmiennego). Skończyłam już wszystkie odcinki ze Smithem i... choć ma swoje zalety to naprawdę wyczekuję Capaldiego. Faktycznie to jest jedyny "Doctor", do którego nie jestem zrażona.;)
Epoxide, polubiłaś 12(licząc z 'Wojennym") Doctora tak jak wcześniejszych?;)
Mi mimo tych wszystko brakowało uroku i błyskotliwości, którą dostrzegałam w Doctorze Ecclestone'a i Tennanta. Smitha najbardziej lubiłam w konfrontacji z River. Chyba zarażała go charyzmą.;)
Nie widziałam jeszcze DW classic... Chodziło mi o to, że obejrzałam już prawie wszystko z nowych serii.
Uwielbiam River!
Jakbym czytala wlasne mysli! ;)
Dodam jedynie, ze War Doctor rowniez mnie zachwycil. Spodziewalam sie wscieklego, niebezpiecznego wojownika, a zamiast tego dostalam kogos zmeczonego zyciem oraz decyzjami, jakie musial w nim podjac (bo przeca regenerowal sie w mlodzieniaszka, wiec wojna "troszke" musiala trwac). Oraz takiego... kochanego. Mimo tego, ze oficjalnie nie byl Doktorem, ale "Zolnierzem", widac bylo, ze zalezy mu na losach (nie tylko) wlasnej planety. Zachowal dobroc innych regeneracji (w kazdym razie tych z New Who - z Classic widzialam jak dotad jedynie urywki, wiec ciezko mi oceniac).
Tez wielbie River calym serduszkiem! :)
ps.Wybaczcie brak pl ogonkow.
A moje podejscie do Matta zmienilo sie po odcinku na 50lecie - zrozumialam, dlaczego jest, jaki jest i spojrzalam na jego sezony z innej perspektywy. Ogladajac je teraz ponownie, zdecydowanie bardziej je doceniam, co nie zmienia faktu, iz 10ka jest 'moim' Doktorem i na dana chwile jedynie Capaldi moze mu zagrozic :)
Miałem podobnie, ale kiedy już jestem po tych 3 sezonach z Mattem i patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, to teraz te odcinki też są dla mnie fantastyczne. Zapewne trzeba się wkręcić w Moffatowski klimat.
Witam
Jestem fanem wszelakiej maści seriali sci-fy itp i w końcu przyszedł ten czas na przygodę z Doktorem, którego tak wszyscy zachwalają.
Eccleson - przekonał mnie od razu, aktor genialny i tak samo genialnie stworzył tę postać, jednak przyznam ciężko mi było na początku wciągnąć się w klimat - czasem wręcz absurdalnej fabuły i efektów - serialu. Jednak myślę "Dam mu szanse..."
I tak skończyłem 1 sezon i szkoda mi zmiany doktora bo póki nowy Doktor odstrasza mnie od serialu a fabuła i niektóre odcinki także. Bak mi mistycyzmu w okół postaci Doktora, brak tajemnic JEDNAK chciałbym się przekonać do tego serialu i dlatego mam pytanie.
Czy będzie lepiej?
Czy serial nabierze jakiegoś konkretnego tempa? Fabuła będzie skupiać się na czymś "większym" niż skoki z odcinka na odcinek?
Pozdrawiam i liczę na zachętę.
Jeśli chodzi o tajemnice, to w piątej serii pojawiają się takie, które mają się wyjaśnić dopiero teraz, w specjalnym, świątecznym odcinku po serii siódmej :)
Jak przychodzi mi oglądać niektóre odcinki to aż mnie kusi żeby właśnie ominąć 2 sezony i skoczyć do 5 serii ale się powstrzymuje.
Rada: jeśli będziesz jednak oglądał po kolei, omiń dziesiąty odcinek z drugiej serii, "Love and monsters" - najgorszy epizod wszech czasów :) W ogóle to trzecia seria jest raczej lepsza od drugiej, choć dla mnie i tak najlepsze zaczyna się w piątej :)
"Love and monsters" był w istocie wysoce dziwny, ale moim zdaniem najgorszym odcinkiem jest "Victory of the Daleks" z piątej serii, bo był bez sensu (odnoszę się tu do fabuły). Ale mówię to porównując te odcinki do innych, więc nawet złe, są i tak na wysokim poziomie. Na Twoim miejscu nie omijałabym Tennanta, bo wiele odcinków z nim jest po prostu epickich, np "Midnight", "Silence in the library", "Journey's End", "Forest of the dead" (4 seria) i odcinki z Masterem.
Dla mnie "Victory..." to był taki średniak, ale "Love and monsters..." Porażka :) Z Mistrzem powiedziałbym, że w trzeciej serii nie było źle, (Choć sam Mistrz spaprany, że oj) za wyjątkiem końcówki. Za to w czwartej się załamałem :(
Za to ja czwarta serie pokochalam najbardziej :) Uwielbiam Donne, a koncowka tego sezonu wywoluje u mnie lzy szczescia, zas odcinki swiateczne takie troszke mnie radosne lezki ;)) (Wilf <3) - a z reguly nawet "Krol Lew" nie sklania mnie do wzruszen ;)
Zdecydowanie warto obejrzec "Silence in the Library", zeby ogarnac motyw River w pozniejszych sezonach, jak tez "The Fires of Pompeii", z ciekawosci zobaczenia Capaldiego jako nie-Doktora :)
Osobiscie jako najlepszy odcinek z 10tym ever uwazam "Voyage of the Damned", chocby za to -> http://www.youtube.com/watch?v=jRSFwMqKIu8 , "Allons-Y, Alonso!" oraz PRZECUDOWNA muzyke.
Tak wiec, gdybym mogla Ci cokolwek doradzic - daj tym sezonom szanse, a noz widelec Ci sie spodobaja - w koncu kazdy lubi w Doktorze co innego i wlasnie dlatego ten serial jest tak popularny i tak genialny :) a jesli nie, to coz, przeciez nie musisz do nich wracac tak czesto jak ja ;)
Dla mnie tez czwarta seria jest najlepsza (jestem na razie po 6). A odcinek o bibliotece najlepszy.
Najgorszy to jest "The Lodger" z 5 serii. Takiego badziewia to nie było ani wcześniej ani potem (całe szczęście). Zgadzam się że, 4 sezon jest super. Dla mnie jeden z najlepszych sezonów. Szkoda byłoby go omijać.
"The Lodger" faktycznie mało Doctorowy, ale żeby zaraz badziewie? Taki komediowo-obyczajowy odcinek w ramach ciszy przed ostro pogiętym finałem. Dla mnie z tego sezonu "Time of the Angels"/"Flesh and Stone" było o dwie klasy gorsze, zwłaszcza ten drugi odcinek. Ani to straszne, ani specjalnie interesujące.
Z tezą, że "The Lodger" jest mało Doktorowy bym polemizował - Tom Baker za swoich czasów nie takie cuda wyprawiał :)
1. Naiwny i głupi.
2. Mam więcej niż 5 lat. Od DW oczekuje jednak jakiegoś poziomu. A takie historyjki to są dobre dla SJA.
Doctor Who nie jest dla każdego. Nie ma sensu się męczyć tylko dlatego, że jest kultowy. Tak naprawdę nie wiadomo też co masz na myśli kiedy pytasz "Czy będzie lepiej?". Owszem z sezonu na sezon efekty specjalne będą lepsze.
"Bak mi mistycyzmu w okół postaci Doktora, brak tajemnic"
Żartujesz prawda? Co to znaczy mistycyzmu? To nie jest serial o tajemniczym nieznajomym, który nie wiadomo skąd przybył i kim jest. Serial ma 50 lat, więc sporo rzeczy zwyczajnie wiemy, ale sporo też nie. Nie zdajesz sobie sprawy ile jeszcze nie wiesz o Doctorze :)
"Czy serial nabierze jakiegoś konkretnego tempa? Fabuła będzie skupiać się na czymś "większym" niż skoki z odcinka na odcinek?"
I tak i nie. Zawsze będą skakać z odcinka na odcinek. Bo ten serial zawsze taki był. Ale od 4 serii pojawi się jakby wątek przewodni, który lekko będzie zaznaczany co któryś odcinek by mieć swój finał na końcu serii. Ale uważaj o co prosisz :). Od 6 serii możesz mieć tego dosyć. :).
Nie omijaj sezonów i odcinków. To jest bez sensu.
Dzięki za opinie, nie pozostaje mi nic innego jak wrócić do seansu i przekonać się na własnej skórze ;)
Pozdrawiam
No właśnie. Musisz sam spróbować bo ciężko wyczuć co drugiej osobie się spodoba. Ale jeśli polubiłeś Ecclestona i przebrnąłeś przez pierwszy sezon "czasem wręcz absurdalnej fabuły i efektów" to powiem, że najgorsze masz za sobą :). Pierwszy sezon dla niektórych jest nie do przejścia ze względu na efekty specjalne. Ja też zaczynałam od tego sezonu. Potem byłam zła bo Ecclestona uwielbiałam, ale Tennanta pokochałam bardzo szybko :). Więc jeśli nadal jesteś przy tym serialu, to idź po kolei.
A mogę zapytać fabuła, których odcinków Cie odstraszyła i w ogóle na którym odcinku jesteś obecnie?
Również pozdrawiam :)
Hmm...ostatnio bardzo mi przypadł do gustu odcinek z Madam de Pompa Dour, fajna gra aktorska, ciekawy pomysł, dla takich odcinków warto dalej to oglądać.
Co do tych "odstraszających" to zdecydowanie te gdzie za dużo jest Rose, nie trawię kompletnie tej postaći. Jej głupota, prostolinijność, banalność sięgnęła zenitu w odcinku "Rise of the Cyberman" w świecie alternatywnym i na nim obecnie jestem.
Obecnie przekonałem się już do Tennanta, ale zauważyłem, że największym cierniem jest jednak dla mnie Rose. Do, którego odcinka będzie ta postać występować?
Do końca drugiej serii, potem jeszcze będzie na koniec czwartej. No i w specjalnym odcinku po siódmej będzie ta sama aktorka, która ją grała, choć Rose jako postaci już nie.
"Co do tych "odstraszających" to zdecydowanie te gdzie za dużo jest Rose, nie trawię kompletnie tej postaci."
High five!
Jeśli nie przeszkadzają Ci miłosne dylematy Doctora, to kolejny sezon powinien być już dla Ciebie dużo bardziej strawny. Kolejna towarzyszka, Martha, jest całkiem okej i szkoda, że zdecydowali się użyć jej, by pociągnąć wątek niesczęśliwej miłości, który robi się trochę męczący. Ale taki już urok Dziesiątego.
Te miłosne wstawki są czasem męczące, za dużo ich, co odcinek to albo jakaś nowa kochanka lub miłość z przeszłości. Ale da się przeżyć i oby tego było mniej.
Zauważyłem, że z każdą "regeneracją" Doktora, jest on coraz młodszy - Eccleson, Tennant, Smith? Jest w tym głębszy sens? Pytam z ciekawości.
Kolejny Doktor - na tę chwilę jeszcze nie zaczęła się jego era - będzie sporo starszy od Smitha. Aczkolwiek nie zawsze było tak, że kolejne wcielenia były coraz młodsze. http://en.wikipedia.org/wiki/Fifth_Doctor , http://en.wikipedia.org/wiki/Sixth_Doctor
Tak na tym polega genialność postaci. Albo się Rose kocha albo nienawidzi :). Ja tam ją kocham i uważam że to jedna z inteligentniejszych towarzyszek Doctora. Ale mam dla Ciebie złą wiadomość. Jeżeli teraz uważasz, że te przyjacielskie relacje są to są miłosne wstawki to będzie coraz gorzej aż do końca 2 sezonu. A potem też parę innych miłostek Doctora w serialu się znajdzie.
Ale o jakich Ty wspominasz kochankach z przeszłości?
"Zauważyłem, że z każdą "regeneracją" Doktora, jest on coraz młodszy - Eccleson, Tennant, Smith? Jest w tym głębszy sens? Pytam z ciekawości."
Po Ecclestonie ówczesny scenarzysta wziął Tennanta bo z nim wcześniej pracował i jest to bardzo uzdolniony aktor. Kolejny scenarzysta wziął Smitha bo postawił na młodszą widownię i dlatego w ogóle 5 sezon jest zdziecinniały do bólu. Na szczęście potem się z tego wycofał. Ale teraz pojawi się regeneracja dużo, dużo starsza. Więc to, że te regeneracje były coraz młodsze to tylko zbieg okoliczności.
Zdziecinniały? Dwuczęściówka o Sylurianach, odcinek o Van Goghu czy finał serii to chyba najmniej dziecinne odcinki w całym serialu.
Tak zdziecinniały. Jeden odcinek o Van Goghu serii nie czyni. A cała 5 seria ma drastycznie zaniżony wiek odbiorców do lat 8 a przy "Lodger" nawet do lat 5. I dobrze wiesz, że to nie jest mój wymysł i wiele osób miało o to pretensje.
Zauważ wymienienie przeze mnie pięciu odcinków :) Nie zgodzę się z zaniżeniem wieku. Wprost przeciwnie - mnóstwo było scen w mniejszym stopniu dziecinnych niż kiedyś.
Wiem, że wiele osób tak mówi, ale to jeszcze nie znaczy, że mają rację :)
A "The Lodger" to nic niezwykłego w porównaniu z niektórymi hecami Czwartego Doktora :)
Wiele osób mówi o swoich odczuciach. Skoro uważasz, że kłamią lub nie wiedzą co czują to Twój problem.
Przy 4 na taką durnotę nie było mi dane jeszcze trafić.
Tam kłamią od razu. Mylą się w swoich zarzutach :)
Bywało, choćby "Robot" i kostiumy. Albo "City of death" - komentarz wroga na zachowanie Doktora: "Nikt we Wszechświecie nie jest aż tak głupi, na jakiego on pozuje" :)