czy tylko ja odniosłem wrażenie ze zje ba li 7 fajnych odcinków tym czerstwym zakończeniem? gdzie morderca po prostu się przyznaje i tyle, koniec....?
Szczerze mówiąc... trochę tak jakoś dziwnie. Jednak mimo wszystko dla mnie odcinek nie był aż taki tragiczny :D
Ale cały serial zmierzał w tym kierunku: wiadomo było, że zbrodnię popełnił jeden z mieszkańców, zwykły człowiek, prawdopodobnie przez przypadek, i że nie wytrzyma z tym ciężarem. Mam wrażenie, że kryminalna zagadka w tym serialu była tylko pretekstem, żeby pokazać, co się w takiej małej, lokalnej społeczności dzieje pod wpływem zbrodni, jakie są reakcje ludzi. Gdyby nie to, całą historię śledztwa możnaby pokazać spokojnie w 3 odcinkach, nie była ona znowu aż taka oryginalna czy odkrywcza - w końcu naczelną zasadą brytyjskich seriali kryminalnych jest to, że mordercy nigdy nie ma wśród podejrzanych - zawsze to jest osoba, która przewija się gdzieś w tle, ale nikt nie zwraca na nią uwagi.
tak samo jak było w "The Killing" a mimo wszystko tam zakończenie było genialne:)
Ale czego oczekiwales? Poscigów, strzelaniny i wywiezienia zabójcy do domu wariatow przy dzwiekach fajerwerkow?
no bo nie ma innego wyjscia, dobra mniejsza o to ja uwazam, ze zakonczenie zje bali ale ogolnie serial spoko polecam!
Klasyczny serial (film, książka) detektywistyczny polega na tym, że najpierw popełnione zostanie morderstwo, co burzy porządek świata, po czym morderca zostaje zidentyfikowany i ukarany (lub wymierza sobie karę sam, popełniając samobójstwo), dzięki czemu świat wraca do normy, porządek zostaje zaprowadzony. Ale Broadchurch to nie jest klasyczny serial detektywistyczny. Bardziej niż kto i dlaczego zburzył ład świata interesuje twórców: jak wygląda świat po morderstwie. Podobnie było w The Killing, ale twórcy Broadchurch poszli dalej: stwierdzili wprost, że mimo osadzenia mordercy w areszcie w świecie nie zapanuje porządek. Pokazują, że nic nie będzie takie jak wcześniej, że nie ma możliwości przywrócenia ładu sprzed morderstwa. Dla mnie Broadchurch jest spojrzeniem humanisty na konwencję kryminału, gdzie wszyscy pasjonowali się "kto zabił" i w efekcie - bawili się sytuacją, w której ginął człowiek. Serial spojrzał na morderstwo od strony ludzkiej, nie konwencji literackiej czy filmowej. Ty się zżymasz, bo zrobili to inaczej niż jesteś przyzwyczajony - nie zabawili się (i Ciebie) odniesieniami do konwencji. Ja będę pamiętać ten serial, bo tę konwencję przełamał.
Ok i dlatego serial uważam za godny polecenia, ale mimo wszystko na koniec poszli na łatwiznę, ok ukazali to co chcieli, ale sam moment przyznania się mordercy uważam za zbyt szybki i zbyt banalny, oraz emocje które owładnęły zbrodniarza, co przyczyniło się do jego przyznania, były praktycznie niepokazane.
Daj spokoj przyznal sie bo wiedzial, ze komisarz siedzi mu na karku tak czy inaczej bylo juz po nim i to tylko kwestia czasu. Przeciez sam mowil ze chcial sie juz przyznac nawet predzej ale przestraszyl sie zonki i tyle.
Zgadzam się całkowicie ze zdaniem ACCb i dodam jeszcze, że to co wyróżnia ten serial to fakt, że po przyznaniu się mordercy i tak nikt nie zaznał spokoju. Miałam też wrażenie, że może niektórzy woleliby, żeby ta sprawa nie została rozwiązana aby nie zburzyć porządku w miasteczku po raz kolejny
"Miałam też wrażenie, że może niektórzy woleliby, żeby ta sprawa nie została rozwiązana aby nie zburzyć porządku w miasteczku po raz kolejny"
Gruba nadinterpretacja. Dopóki sprawa nie była rozwiazana nie było mowy o zadnym spokoju, wiec nie było czego burzyć.
Poza tym na końcu nastąpiło klasyczne, literackie wręcz zamknięcie: Danny został wreszcie w spokoju pogrzebany, ksiadz strzelił mowę końcową, miasteczko zjednoczyło się swiatełkami, a rodzice mogą przejść do kolejnego etapu zycia z nowym dzieckiem w drodze..