To śmierć Normy. Smutne to było patrzeć na płaczącego Romero, który trzyma w ramionach ciało Normy. A wkurzające było to, że ten sk*rwiel Norman się obudził. Już miałem nadzieję, że umrze razem z nią, ale niestety. Zginęła osoba, która na to nie zasłużyła, a przeżyła ta, która najbardziej na śmierć zasługuje. Gdy Romero mu natrzaskał po ryju na pogrzebie to było coś niesamowitego i wspaniałego. Mam nadzieję, że Norman jeszcze zginie, niech ktoś w końcu zabije tego chorego poj*ba.
Moim zdaniem był świetny, bo wzbudził we mnie dużo smutku. Nie uważam, żeby był komediowy, bo dla mnie było to wręcz tragiczne.
Dla mnie najbardziej wkurzająca była scena rozmowy z Dylanem (gdy Norma kłamała, że kolczyk matki Emmy jest jej) i z Romero, gdy wypierała, że Norman jest niebezpieczny, a potem naskoczyła na Romero. Sory, ale doskonale wiedziała na co stać Normana (groził jej bronią, udawał, że jest nią i podejrzewała, że zabił matkę Emmy), ale ta wolała to ukrywać. Żaden odcinek nie wkurzył mnie tak jak ten. Sory, ale zginęła z własnej głupoty...