Recenzja gry PS4

The Last of Us Part II (2020)
Neil Druckmann
Kurt Margenau
Ashley Johnson
Anna Cieślak

Gra, w którą... nie chcesz grać

Jakie jest "The Last of Us Part II"? Jedyne w swoim rodzaju, na swój sposób niepowtarzalne, momentami zachwycające. Ale i równocześnie czasem nierówne, na pewno niedoskonałe, popełniające grzech
Jakie jest "The Last of Us Part II"? Jedyne w swoim rodzaju, na swój sposób niepowtarzalne, momentami zachwycające. Ale i równocześnie czasem nierówne, na pewno niedoskonałe, popełniające grzech dla wielu graczy zapewne niewybaczalny – grzech, który w opinii niektórych stał się jednym z głównych powodów, dla których posypała nam się w pierwszych dniach po premierze gry lawina ocen zdecydowanie zbyt niskich względem jakości produkcji Naughty Dog. 

Oceny te nie były oczywiście wystawiane obiektywnie, nie brano w nich pod uwagę wielu świetnie zrealizowanych aspektów nowego "The Last of Us". Oceny te dyktowały emocje, a tych – niekoniecznie pozytywnych – pojawia się podczas zabawy z najnowszym exclusive'em Sony całe mnóstwo.

Zacznijmy jednak na spokojnie, czyli nie od omówienia fabuły. Przekornie, najważniejszy element "The Last of Us Part II", czyli opowieść, którą ta gra przecież stoi, zostawmy sobie na sam koniec. Zacznijmy od technikaliów, w kwestii których amerykańscy deweloperzy jak zwykle odrobili lekcję na ocenę celującą. Skoro bowiem tytuł jest sequelem świetnego pierwowzoru, standardowo dostajemy więc w nim więcej tego samego, zrealizowanego w jeszcze bogatszy, lepszy sposób.

Fantastyczna, momentami zachwycająca grafika z niesamowitą mimiką postaci na czele miesza się z ciekawymi, urozmaicającymi rozgrywkę zagadkami środowiskowymi. W tle przygrywa doskonała muzyka Gustavo Santaolalli – choć brakuje tutaj tym razem tak wpadającego w ucho motywu, jaki pamiętamy z pierwszej części. 

Są za to świetnie podłożone głosy bohaterów, jest satysfakcjonujący crafting oraz rozwój postaci, bardzo dobrze zrealizowane elementy skradankowe, odpowiednio zaprojektowane potyczki strzelane, ale... tu warto podkreślić, iż parokrotnie miałem podczas gry wrażenie, że walczy się jakby nieco za łatwo – na standardowym, średnim poziomie trudności – przez co gubił się w takich chwilach ulotny survival horrorowy klimat zaszczucia bohaterów, którzy najzwyczajniej w świecie wydawali się być zbyt mocni względem otaczającego ich, tak złowrogiego przecież, świata.

Powyższe nie zmienia jednak faktu, iż technicznie produkcja studia Naughty Dog to najprawdziwszy majstersztyk, na dodatek z wysokiej jakości tekstową polonizacją (w polską wersję z dubbingiem nie dane mi było zagrać).

Dlaczego więc w mojej prywatnej ocenie "The Last of Us Part II" zasługuje na notę dziewięć, a nie maksymalną dziesiątkę? Ano dlatego, że kuleje w tej produkcji to, co miało ją nieść na sam szczyt i było podstawą sukcesu poprzedniej odsłony serii, gdzie pewne kwestie techniczne jeszcze czasem lekko niedomagały (kogo nie irytowało kompletnie bezsensowne zachowanie się towarzyszącej nam postaci w sytuacjach zagrożenia?), ale gdzie równocześnie opowiadana historia porywała nas od samego początku, trzymała w napięciu przez kilkadziesiąt godzin grania i na sam koniec zostawiała z otwartą gębą.

Tutaj tego nie ma. Całość zaczyna się od naprawdę mocnego uderzenia, które choć jest mocno kontrowersyjną decyzją twórców, to jednak wypada ją uszanować i zaakceptować, gdyż definiuje ona de facto całą opowiadaną w "The Last of Us Part II" historię. Problem nie polega jednak na samej kontrowersyjności tego początkowego wyboru, ale na tym, iż wybór ten rodzi takie, a nie inne konsekwencje. Popycha naszych protagonistów do działań, w których motywację czasem naprawdę ciężko nam, grającym, uwierzyć. Tym samym gracz nie potrafi się w pełni utożsamić z kierowaną przez niego postacią, nie rozumie bowiem czemu ta zachowuje się tak, a nie inaczej, nie "czuje" swojego bohatera, w efekcie nawet go nie lubi!

To właśnie jest ten niewybaczalny grzech autorów sagi "Uncharted", którzy budują tutaj głównych bohaterów swojego dramatu w tak mało przekonujący sposób. Dociera do nas co prawda, co się nimi dzieje, wątpimy jednak w sens ich wyborów. Inaczej niż w znakomitym filmie Joela Schumachera z 1993 roku, gdzie fantastyczny w swojej roli Michael Douglas, tak doskonale przedstawił nam studium upadku granego przez siebie bohatera w obrazie zatytułowanym "Upadek" właśnie. Postaci z "The Last of Us Part II" też upadają, podnoszą się i upadają, ale my, gracze, nie wiemy tak do końca, dlaczego to robią, gdyż najzwyczajniej w świecie zbyt słabo zarysowane są ich – niewiarygodne w efekcie do końca – motywy działań.

Jakby tego było mało, to wcale nie jest największy grzech, który popełnił w swej najnowszej produkcji reżyser gry, Neil Druckmann. Największym jest bowiem fakt, iż w grze, w której o niczym nie decydujemy, która ma tylko jedno, jedyne możliwe zakończenie i w której nie mamy kompletnie żadnego wpływu na los sterowanych przez nas postaci, kazano nam ich rękami robić rzeczy, których robić absolutnie nie chcemy.

"The Last of Us Part II" zostało pierwszą w mojej blisko już trzydziestoletniej przygodzie z branżą elektronicznej rozrywki produkcją, w którą co najmniej trzykrotnie chciałem natychmiast skończyć grać, gdyż nie miałem ochoty, aby "moja" postać zrobiła to, do czego zmuszali mnie jej twórcy. Wątpliwej jakości zabawę w takich momentach kontynuowałem ostatecznie jedynie po to, by poznać zakończenie całej historii. Uwierzcie mi jednak, czyniłem to wówczas z wyjątkowym niesmakiem.

Rozumiałbym w pełni takie rozwiązania w produkcji, w której mielibyśmy jakikolwiek wybór, jak ma się w danej sytuacji zachować nasz bohater. Nie rozumiem tego natomiast w grze tak skonstruowanej, iż finalnie jesteśmy w danym momencie niejako karani za to, iż nią w ogóle gramy. Oj, słabo Naughty Dog.
Reasumując, jaki jest ten najnowszy exclusive na Playstation 4? Otóż to bardzo dobra gra, na pewno jedno z najdoskonalszych technologicznie osiągnięć na tej generacji konsol. Jej ostatnią wadą są może jeszcze czasem nieco zbyt rozbudowane lokacje, które jakby trochę sztucznie wydłużają czas rozgrywki, tym samym niepotrzebnie rozmywając fabularną "wczuwkę" gracza.

Równocześnie należy jednak pamiętać, iż eksplorowanemu w niej motywowi zemsty zdecydowanie brakuje wiarygodności, a oddanie w ręce graczy postaci, których nie da się darzyć szacunkiem również nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem.

Szacunek należy się za to twórcom za poruszenie w "The Last of Us Part II" wielu bieżących, kontrowersyjnych tematów, ze zmianami klimatu, tolerancją na odmienność płciową i rasową, czy też wpływem wojny na ludzkie losy włącznie.

Dlatego – choć nie tylko dlatego – warto w kontynuację przygód Ellie oraz Joela zagrać. Pomimo że zapewne już podczas gry zapewne parę razy będziecie chcieli natychmiast... przestać w nią grać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Myślę, że nie ważne jak bardzo się starasz, nie można uciec przed przeszłością." Powiedział Joel w... czytaj więcej
W weekend ukończyłem "The Last of Us Part 2". To chyba pierwsza gra, po której autentycznie miałem... czytaj więcej
27 godzin zajęło mi ogranie najnowszej produkcji od Naughty Dog. Pamiętam jeszcze jak dopiero ogłoszono,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones