Recenzja filmu

Zapach śmierci (2005)
Dave Payne
Derek Richardson
Michael Ironside

Smutna kalka

"Reeker" stawia przed widzami bardzo ważne pytanie. Nie jest ono jednak związane z samą historią, lecz bardziej z naturą kina. Gdzie leży granica między zapożyczeniem z klasyka gatunku a jego
"Reeker" stawia przed widzami bardzo ważne pytanie. Nie jest ono jednak związane z samą historią, lecz bardziej z naturą kina. Gdzie leży granica między zapożyczeniem z klasyka gatunku a jego bezczelną kopią? Film zaczyna się wręcz wspaniale. Jesteśmy świadkami wędrówki typowej amerykańskiej rodziny przez bezkresne pustynie nieznanego stanu. Następuje seria niesamowitych wypadków, która dla twórców stała się pretekstem do pokazania świetnie wykonanych efektów specjalnych. Potem jednak jest już tylko gorzej. Wprawdzie jakość wykonywanych sztuczek wizualnych nie zawodzi, ale po drodze systematycznie gubione jest napięcie. Gdzie tkwi tego przyczyna? Być może w zupełnie antypatycznych postaciach. Żaden z bohaterów nie wywołuje nawet cienia sympatii. Dwie kobiece role zostały nakreślone tak schematycznie jak to tylko możliwe. Na dodatek obie postacie są bardzo irytujące. Zarówno głupiutka blondynka jak i twarda brunetka są dla widza ucieleśnieniem współczesnej tandety i kiczu. Nie wiele lepiej jest jeśli chodzi o mężczyzn. Ci myślą jedynie o tym jak zaliczyć panienki nawet wtedy, gdy czyha na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Aktorzy grają, sprawiając wrażenie cierpienia podczas wygłaszania swych kwestii. Z drugiej strony nie można im się jednak dziwić. Scenariusz jest tak płytki, nielogiczny i niechlujnie spisany, że trudno to wyrazić słowami. Bohaterowie w wolnych chwilach rozmawiają tylko o seksie i narkotykach, ujawniając poziom inteligencji zbliżony do karykaturalnych postaci wykreowanych w komediach typu "American Pie". Pomijam już fakt ich zupełnie nielogicznego postępowania. Czasem aż sami proszą się o okrutny los, który ich dotyka. Trudno więc widzowi im współczuć czy tym bardziej dopingować w walce o życie. Same sceny ataku tajemniczego zabójcy także nie są źródłem niezatartych wrażeń. Wszystko to już widzieliśmy ze sto razy. Napięcia brak tu nawet w kluczowych, finałowych scenach, kiedy to niby wielka zagadka ulega rozwiązaniu. I tu właśnie twórcy "Reekera" objawiają całą słabość swojego projektu. Cała intryga filmu jest idealną kopią (a wręcz ośmielę się użyć sformułowania "zżynką") innego horroru "Dead End". Jako widz czuję się bardzo zawiedziony, że powtórnie sprzedaje mi się identycznie tę samą historię. Można byłoby to jednak w ostateczności przetrawić, gdyby film choć trochę klimatem przypominał wcześniej wspomniany "Dead End". Niestety, ale twórcy mając dość spory budżet, poszli raczej w stronę zaspakajania chorej wyobraźni piętnastolatków. Stąd też w filmie wiele naturalistycznie przedstawionych scen. Brak tu suspensu, niepewności i tajemniczości. Zwykła sieczka, która na siłę chce być psychologicznym thrillerem. Znacznie jednak bardziej przerażające jest obserwowanie rozmowy infantylnych bohaterów niż oglądanie kolejnych scen zbrodni. A na pewno nie o to chodziło autorom...
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Slashery są od bardzo dawna moim ulubionym podgatunkiem horrorów. Nauczyłem się przymykać oczy na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones