Recenzja filmu

Autostopowicz (1986)
Robert Harmon
C. Thomas Howell
Jeffrey DeMunn

Pasażer z piekła rodem

Czasami zdarza się tak, że początkującemu reżyserowi, który stawia pierwsze, duże kroki w branży filmowej, uda się stworzyć obraz, którego nie powstydziłby się największy fachowiec ze sporym
Czasami zdarza się tak, że początkującemu reżyserowi, który stawia pierwsze, duże kroki w branży filmowej, uda się stworzyć obraz, którego nie powstydziłby się największy fachowiec ze sporym bagażem doświadczeń. "Autostopowicz" Roberta Harmona jest tego doskonałym przykładem. Film częściowo oparty na treści utworu legendarnej grupy The Doors, który mówi o seryjnym zabójcy przemierzającym autostrady,  jest pasjonującym i emocjonującym thrillerem, trzymającym w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty całkowicie wciągającym widza w rozwój wypadków. 

Rzecz dzieje się na opustoszałej drodze, po której podróżuje  młody Jim Halsey. Chłopak zmaga się ze zmęczeniem, tak więc kiedy dostrzega samotnego autostopowicza moknącego w deszczu, nie zastanawia się długo i zabiera go ze sobą. Liczy na to, że obecność pasażera pomoże mu w dalszej jeździe. Niestety nie przypuszcza, jak dużo będzie go kosztować ten uprzejmy gest. John Ryder okazuje się niebezpiecznym zabójcą mordującym podwożących go kierowców. Halseyowi, mimo iż ma dosłownie nóż na gardle, udaje się w ostatnich chwili ujść z opresji. Lecz to dopiero początek dramatycznych wydarzeń, bowiem Ryder zaczyna podążać za chłopakiem. Śledząc każdy jego krok, wyprzedzając każdy ruch zmusza go do morderczej gry. Nawet posterunek policji nie będzie bezpiecznym schronieniem. Jim zdaje sobie sprawę, że jedynym sposobem na koniec tego koszmaru jest stawienie czoła psychopacie...

Wbrew pozorom "Autostopowicz" nie jest jeszcze jednym dreszczowcem o typowej zabawie w "kotka i myszkę" prześladowcy ze swoją ofiarą. Cała rozgrywka posiada zarysowany kontekst psychologiczny, zauważalny w działaniach Johna Rydera, których motywów nie jest w stanie zrozumieć jego nękana ofiara. Czy więc Ryder terroryzował Jima tylko dlatego, żeby napawać się jego strachem i bezradnością, ponieważ przynosiło mu niezaprzeczalną satysfakcję? O ile zabijanie niewinnych osób przychodziło mu z łatwością, o tyle tym razem ktoś zdołał stawić mu opór, umknąć z jego rąk i rzucić mu wyzwanie. Z kolei autostopowicz zdawał się odpowiedzieć "nie dam ci spokoju, dopóki mnie nie powstrzymasz". Lecz Ryder miał także inny cel. Poszukiwał w swoich przyszłych ofiarach własnego pogromcy, kogoś, kto mu się przeciwstawi, pozbawiając go życia. Jim Halsey okazał się jedynym kandydatem do tego zadania, a wszystkie elementy prześladowań były formą krwawego egzaminu, rodzajem testu mającym nie tylko sprawdzić, ale także wzmocnić wolę przetrwania i wytrzymałości.

Chociaż reżyser filmu był debiutantem, miał jednak to szczęście współpracować z odpowiednimi osobami, którzy w znaczący sposób mogli pomóc mu w realizowanym projekcie. Mowa tutaj o Johnie Sealu i Marku Ishamie. Pierwszy z nich to operator biorący udział w wielu filmach Petera Weira, drugi natomiast jest zdolnym kompozytorem dającym w tym filmie upust swoim możliwościom. Dzięki nim zawartość wizualna i muzyczna obrazu stoją na bardzo wysokim poziomie. Prace Seala to atmosferyczny pejzaż odludnej autostrady, który wzmaga poczucie wszechobecnego zagrożenia, podobnie jak subtelna, stonowana, lecz niepokojąca nuta dźwięków Ishama, nabierająca werwy w bardziej dynamicznych sekwencjach, takich jak karambol radiowozów policyjnych.

Jednak największym atutem filmu jest niewątpliwie rola Rutgera Hauera. Aktor w pełni wykorzystał intrygujące warunki zewnętrzne: stalowe spojrzenie zimno-niebieskich oczu, lekko drwiący uśmiech oraz twarz pokerzysty. Połączył to wszystko z atrybutami dotyczącymi jego talentu i charyzmy, przynosząc fantastyczny rezultat. John Ryder w jego wykonaniu jest z pewnością ucieleśnieniem prawdziwego zła, ale naznaczonym tragizmem, dlatego postać, w którą wcielił się Hauer jest tak magnetyzująca, tajemnicza, wzbudzająca jednocześnie grozę i fascynację. To człowiek o nieokreślonej tożsamości i nieznanym rodowodzie, autostrada w jego pojęciu wydaje się polem szachownicy, a ludzie, których zamordował jedynie pionkami. Zabija ich z pełną premedytacją, ale świadomie pragnie własnej śmierci. Nie bez powodu więc tytułowy autostopowicz zalicza się do najmroczniejszych i najbardziej zatrważających bohaterów negatywnych, jakie pojawiły się na ekranie. 
 
Również młodzi wówczas aktorzy: C. Thomas Howell i Jennifer Jason Leigh dobrze wywiązali się z powierzonych im ról. Ten pierwszy naturalnie wypadł jako nastolatek w nierównym starciu z psychopatycznym mordercą, z początku przerażony i bezbronny, z czasem jednak uaktywniał w sobie cechy niezłomności i zdecydowania czynów. Dla Jason Leigh rola Nash, pomocnej dziewczyny z przydrożnego baru, była jedną z tych, dzięki której zwrócono uwagę na jej aktorski potencjał. Po dzień dzisiejszy dreszcz przerażenia wywołuje scena, kiedy jej bohaterka ginie w okrutny sposób z rąk Rydera, uznawana zresztą jako jedną z bardziej niesamowitych fragmentów filmowych zabójstw. Mimo że w "Autostopowiczu" pojawiają się liczne motywy przemocy, to jednak nie są one brutalne, odwołują się raczej do wyobraźni widza.
Niektórzy stawiali zarzuty, iż reżysera w niektórych scenach poniosła zbytnia fantazja, czego wyznacznikiem była nierealność poczynań autostopowicza, który zawsze znajdował się w odpowiednim miejscu i czasie, nigdy nie popełniając przy tym błędów. Część widzów doszukiwała się nawet interwencji nadprzyrodzonych mocy, odbierając Rydera bardziej jako demona czy zjawę z piekła rodem niż człowieka. Bardziej prawdopodobny wydaje się inny powód aż takiej skuteczności w jego postępowaniach - nieprzeciętna inteligencja, chłodna, pozbawiona emocji kalkulacja, bezwzględność i żelazne opanowanie. John Ryder to psychopata zimny jak głaz, niewzruszony, mający dokładnie określony zamiar.

"Autostopowicz" z 1986 roku pomimo detalicznych wpadek realizacyjnych jest niedoścignionym wzorcem wśród thrillerów "drogowych". Doczekał się sporo naśladowców, znacznie słabszej kontynuacji i niezbyt udanej nowej wersji. Posiada mnóstwo oddanych zwolenników, którzy uważają ten film za prawdziwą klasykę, jeżeli nie kina, to chociażby gatunku. To profesjonalna propozycja debiutanta, godna prawdziwych mistrzów.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Mama mówiła, żebym nigdy tego nie robił" - te odnoszące się do kwestii zabierania autostopowiczów słowa,... czytaj więcej
Ostatnio spacerując po wypożyczalni, między horrorami, komediami i sensacją, dostrzegłem w tym ostatnim... czytaj więcej
Czy zdarzyło Wam się kiedyś podwieźć kogoś nieznajomego? Bo żal patrzeć jak moknie czy marznie w fatalną... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones