Jak dla mnie wszystkie jego filmy są takie same - wyniosłe i płytkie. Świat w nich kręci się wokół wina, pseudoromantyzmu i seksu. Nie można oczywiście odmówić starannie dobranej obsady, dobrze zrobionych filmów, zdjęć, ale niestety - żadna z tych rzeczy, nawet najdokładniej dopieszczona nie uratuje scenariusza. Chociaż jedno mu się udało - stworzył swój własny gatunek a la nieudany późny Almodovar; po 2 minutach można rozpoznać każdy jego film.
Daruj sobie, nie będę sobie marnować z tobą czasu bo po prostu widać że nie umiesz zrozumieć co do ciebie ktoś pisze i starasz się go obrazić. Nie masz co robić? Do widzenia, mam nadzieję że już nie spotkam cię na forum, bo nie należysz do osób które umieją dyskutować.
Argumentów to ty nie masz lepiej je daj gdy wchodzisz na cudze forum nic nie wiedząc może odpiszesz na resztę pytań, bo jakoś na razie widzę tylko pozbawione sensu wypowiedzi.
Forum jest publiczne, najwyraźniej jeszcze się nie zorientowałeś. Więc każdy ma prawo się na nim wypowiadać, także ja. Znajdź lepsze argumenty, może tym razem nie wyssane z paluszka.
Na jakie pytania nie odpowiedziałem? W przeciwieństwie do ciebie zacytowałem informacje, które wyraźnie wskazują na uniewinnienie Allena od zarzutów pedofilii z racji na wątłość "dowodów". To są fakty, po prostu.
Hahaha, prawdziwa wartość twych wypowiedzi, czyli dla nieuświadomionych (czyli ciebie) bezsensowna, słaba i głupia.
Najwyraźniej nie tylko znasz powiedzenie "śmieje się jak głupi do sera", ale też czynisz próby, żeby zastosować je w praktyce.
Śmiać to się powinno z ludzi podobnych tobie, chociaż w sumie może bardziej odpowiednie byłoby na nich pluć, po prostu jesteś zniesmaczający podobnie jak stary pedofil i zbok którego bronisz.
Nie pamietam żeby zostal skazany, pamietam że zostal uniewinniony i mial spotkanie z psychologiem ktory nie wykryl u niego zadnego popedu do pedofilii. Jedyne sluszne slowo w twoim komentarzu to slowo "twórczość"
Zgadzam się z tobą w 100 % , co więcej śmiem twierdzić, że Allen idzie na ilość filmów, a nie na jakość. Co roku wypuszcza nowy film kreowany przez media na coś godnego zainteresowania, a serwuje płytką chałę bez jakiegokolwiek sensu. Swój styl ma, ale pytanie czy nie jest to już męczenie kota z tymi badziewnymi scenariuszami bez polotu :)
Cóż, rozumiem że można nie lubić jego filmów i nie czaić jego klimatu, ale patrząc na niektóre powyższe komentarze to sądzę, że ocenianie go nisko tylko i wyłącznie za plotki o życiu prywatnym jest niestety żałosne. Wy powyżej już zgadzacie się niby z autorem, że WA jest przebrzydłym pedofilem mimo że w temacie odniósł się do jego twórczości, ani słowa o tej jego niby pedofilii.
Poza tym skąd niby wiecie, że to zbok skoro ta sprawa z gwałtem córki nie jest nadal potwierdzona? Byliście tam? Albo jesteście (za przeproszeniem) strasznie naiwni i przyjmujecie na poważnie każdą większą plotkę, albo po prostu jako wredni antyfani (z tego co pamiętam to wcześniej ich trochę było na tym forum) znaleźliście sobie pretekst do nienawidzenia Allena.
A my się z W.A. bardzo lubimy. Może ja jestem płytki? :( ale uważam, że nikt już nie pisze takich scenariuszy jak On. Nie bez kozery to był ulubiony reżyser np. Wisławy Szymborskiej. Widzę duże podobieństwo w ich twórczości.
Też nie pojmuję jego fenomenu. Tak, łatwo jest poznać film Allena (choć u mnie nie za to, że są kiepskie), mają "ten" charakterystyczny klimat. (może to zasługa europejskich, romantycznych miast?) Chciałabym się do nich przekonać, albo chociaż zapoznać z wiekszą częścią jego twórczości niż tylko VCB, .... w Paryżu, .... w Rzymie. O północy w Paryżu bardzo mi się podobał, a reszta już coraz gorsza. Co zwiastun jego nowego filmu obiecuję sobie, że tym razem zobaczę i jakoś nigdy mi to nie wychodzi ;/ Wie ktoś z Was, jaki jego film może mnie do Niego przekonać? Po którym będę miała ochotę obejrzeć resztę? Niby VCB to ten najlepszy z jego "nowszych" tworów, a mnie zanudził.
Przepraszam :) Przeczytałem, a mój komentarz wynikł z tego, że opisujesz filmy z końca dorobku tego reżysera. Ale OK, proponuje zacząć od początku, zaliczyć takie klasyki jak Manhattan, Bierz forsę i w nogi, Annie Hall, Wnętrza, Śpioch itp. Potem zaś oceniać ostatnie dokonania mistrza, które faktycznie już wielkim polotem nie są, ale i tak wyróżniają się we współczesnym światowym kinie. Jeszcze raz przepraszam za mój głupkowaty komentarz. Nie powinienem tak pisać. Proponuję na początek obejrzeć Manhattan albo Annie Hall, jeśli nie przypasuje, to oznacza, że po prostu nie czujesz klimatu Allena i to wszystko. Pozdrawiam serdecznie :)
Cytując Allen'a ; rozwój emocjonalny i duchowy CharlieMarlow'a pozostaje w epoce kamienia łupanego XD
To świetnie się składa bo m.in.płytkość i wyniosłość Allen podkreśla jako nieodzowne elementy relacji międzyludzkich:) Twoja reakcja tylko to potwierdza:D
Jak to ktoś kiedyś fajnie zauważył, Allen operuje wokół tematu seksu ponieważ wszelkie ludzkie problemy przekładają się na życie seksualne, a pokazanie ich z tej perspektywy jest ciekawe, przyjemne i miłe dla oka. Bardziej bym też zastanowił się nad tezą, czy jeśli coś jest płytkie to nie może być również i inteligentne. No to zależy jaki temat w tym wypadku poruszamy i do jak szerokiego grona chcemy trafić aby przekazać tę treść. Czasami drążenie tematu na głębokość Rowu Mariańskiego nie musi być wyrazem czegoś inteligentnego, tylko swoistym pseudointelektualnym pie.rdololo.
Dla mnie Allen jest mistrzem swojego stylu, niezależnie od opinii innych osób na jego temat.
Dyskusja, no może nazywanie powyższego w kilku przypadkach to nadużycie, no więc niech będzie wymiana myśli. toczy się od kilku lat ale i ja dorzucę swoje a co..
W którymś, o ile nie w kilku wcześniejszych filmach Allen brał na temat rolę reżysera i rolę filmu, między innymi oczywiście.
Trochę wstyd, że nie pamiętam w którym, bo widziałam chyba wszystkie a przynajmniej większość jego filmów i bardzo go cenię jako twórcę i jestem fanką jego filmów. Na usprawiedliwienie dodam, że było to dawno i wymaga odświeżenia.
Wracając do wątku "po co w ogóle jest film" odpowiedź Allena była: film jest po to aby zrelaksować widza. Aby wyszedł z kina zrelaksowany.
Ci, w których gusta i potrzeby relaksacji filmy Allena się wpisują zapewne wychodzą zrelaksowani, pozostali mają wybór nie chodzić. Ja wychodzę zrelaksowana i zazwyczaj zadowolona. Idę po relaks i błyskotliwe dialogi.
To, za co cenię filmy W. Allena, to dialogi bohaterów, których przyjemnie się słucha. Miła to odmiana od codzienności, niezbyt eleganckiej w temacie prowadzenia dialogów i nie tylko.
Miłego wieczoru
"Wracając do wątku "po co w ogóle jest film" odpowiedź Allena była: film jest po to aby zrelaksować widza. Aby wyszedł z kina zrelaksowany."
Nie bardzo wiem, jak można być "zrelaksowanym" po obejrzeniu "Shoah" Lanzmanna...
Czyli ta zasada nie jest uniwersalna.
Moze sa takie same ale on robi kino autorskie i pewnie dlatego sa do siebie podobne. Tematy tez moze zawsze te same ale kwestie i skojarzenia do nich zawsze sa inne. Dla mnie w kazfym jego filmie cos jest inaczej
Ja chyba czegos niekumam. W jego filmach mamy watki religijne, spoleczne, medialne, kulturowe a ty widzisz tylko plytkosc i seks? I niezgadzam sie ze sa takie same, moga byc w tym samym guscie bo to wszystko to jego kino autorskie, dzisiejsza widownia wlasnie niema doswiadczenia z kinem autorskim i niepojmuje ich idei. Wdlug mnie Annie Hall jest totalnie inne od filmow Klatwa Skorpiona czy Zlote Czasy Radia i moznaby nawet dodac wiecej :P
Nie zgadzam się z Tobą. Zacznijmy od tego, że jego filmy to komedie absurdu, więc argument o płytkości jest dość dziwny, bo Allen sam wyśmiewa powierzchowność i konwenanse. Scenariusze w jego filmach są lepsze i gorsze, ale każdy jego film ma sporo zgrabnych dialogów, błyskotliwych żartów słownych i sytuacyjnych. Moim zdaniem trzeba kochać uciechy życia, żeby docenić jego filmy.
To co piszesz jest takie uproszczone, gdyby tam byl sam rzucony seks i pseodoromantyzm to rzeczywiscie znudzilbym sie tym po polowie filmu. Przede wszystkim kazdy jego film ma rozna fabule ktora sie rozwija przez caly film. Niewidze tylko watkow erotycznych ale tez historyczne, socjologiczne i to wszystko opakowane w blyskotliwa satyre, czasem tak czasem nie jak nie jest ona potrzebna
Ja widziałem zaledwie dwa jego filmy, ale nie mam ochoty na więcej. Wygląda na to, że facet w każdym filmie gloryfikuje kobiety i robi z nich boginie, a z facetów psy, które wokół nich skaczą, wielbią je, zapewniają przygody i obsypują kłamliwymi komplementami. Nic dziwnego, że kobietom podobają się jego filmy.
Zgadza się, on uwielbia kobiety, idealizuje je, ale co jest pewnym paradoksem, to obecnie kobiety, zwłaszcza w USA, niemal fizjologicznie go nie cierpią. Przyczyną są bardzo wątpliwe oskarżenia wobec reżysera, co przekłada się na to, że oglądając jego filmy kobiety, krytycy widzą co innego, a mianowicie o oskarżenia o mizoginie.
Smutne, ale zdecydowanie nie każdy powinien mieć prawo głosu. A Ty pewnie polecasz Shopping Queen i Legalną Blondynkę. Proponuję nie blaźnić się więcej takimi komentarzami.
Jedno trzeba przyznać W.Allenowi. Świetnie zagrał w "Zagraj to jeszcze raz Sam" 1972 oraz
znakomicie wyreżyserował, napisał scenariusz oraz zagrał koncertowo w takich filmach jak
"Miłość i śmierć" 1975, "Annie Hall" 1977, "Manhattan" 1979, "Danny Rose z Broadwayu" 1984
W 4 z tych 5 filmów zagrał w duecie z D.Keaton. Z nią najlepiej wypadał moim zdaniem i także te filmy były
z najlepszymi dialogami i najbardziej naturalne.
To są chyba moje ulubione filmy z udziałem W.Allena i także te najwyżej cenione.
Nr 1 oczywiście "Annie Hall" 1977
Prócz wymienionych także dość wysoko oceniają krytycy i publiczność z jego filmów te:
Purpurowa róża z Kairu 1985, Hannah i jej siostry 1986, Zbrodnie i wykroczenia 1989,
Wszystko gra 2005, O północy w Paryżu 2011.
Wszystko co najlepsze z W.Allenem to lata 70' i 80'. Później jakość jego filmów spadła. Zestarzał się i zaczęło mu
brakować świeżych pomysłów, dlatego jego filmy z lat 90' i XXI wieku są dość wyraźnie słabsze.
W "Quantum of Solace" 007 jest taka scena, gdy w trakcie snajperskiej strzelaniny w operze wiedeńskiej część mafiozów chcących uniknąć dekonspiracji wstaje ze swoich miejsc i opuszcza salę koncertową. Jeden z bandziorów o nazwisku White grany przez genialnego Jespera Christensena siedzi twardo na swoim miejscu i mówi do partnerki: "Toska nie jest dla każdego..." - podobnie jest w filmami Allena. Albo się je kocha, albo nie trawi. Nie traktowałbym lubienia Allena jako wyznacznika poziomu ludzkiej inteligencji i wrażliwości artystycznej, choć rzeczywiście, specyficzne poczucie humoru, stosunek do życia i klimat tych filmów definiują ich wielbicieli.
Mogę się zgodzić że stworzył własny styl ale nie zgadzam się że jego filmy są płytkie i sprowadzają się tylko do jednego. Jak już to jest narratorem płytkości ludzkiej, nazywa często rzeczy, na przyklad dotyczące związku dwojga ludzi, po imieniu. Następne stwierdzenie że jego filmy sprowadzają się tylko do seksu itp też nie do konca jest prawdziwe. Podoba mi się na przyklad jego cytat : "Co z tego, że mamy XXI wiek i coraz lepsze technicznie cywilizacje, kiedy nie potrafimy dotrzeć do drugiego człowieka, a rozwój emocjonalny i duchowy większości ludzi pozostaje w epoce kamienia łupanego" ale ludziom bardziej wpadają teksty płytkie i w tego ludzie którzy krytykują jego filmy też nierozumieją